Pracując w zawodzie od 35 lat, nie przypuszczał jednak pewnie, że może wylecieć na bruk za jeden krytyczny e-mail wysłany do czołowej amerykańskiej organizacji gejowskiej.

– To przykład tego, co się może stać, gdy człowiek broni swoich przekonań – mówił Grard reporterowi Fox News. – Przez lata byłem samotnym konserwatywnym wilkiem w mojej redakcji i nic nigdy nie mówiłem, bo nikt się ze mną nie zgadzał. Przypuszczam, że to właśnie w dzisiejszych czasach muszą zrobić konserwatyści: po prostu się zamknąć.

Grard odważył się wyrazić swoją opinię w listopadzie, gdy mieszkańcy Maine zdecydowali w referendum o cofnięciu legalizacji małżeństw osób tej samej płci, uchwalonej wcześniej przez parlament stanowy. „Nie pozwolimy, by kłamstwa i nienawiść – fundamenty, na których nasi przeciwnicy oparli swoją kampanię – osłabiły nasze morale” – list tej treści, wysłany do mediów przez Human Rights Campaign, Grard znalazł w swojej skrzynce e-mailowej. Jako praktykujący katolik poczuł się urażony i – z prywatnego konta – napisał odpowiedź, w której skrytykował środowisko homoseksualistów.

To oburzyło Trevora Thomasa z HRC, który ze skargą na Grarda zadzwonił do jego redaktora naczelnego. Niecały tydzień później dziennikarz został wyrzucony z pracy za „nieetyczne” i „nieprofesjonalne” zachowanie. Tydzień później miejsce na łamach straciła też jego żona pisząca o… gotowaniu.