Wildstein: Sprawiedliwy wyrok dla Wałęsy

O tym, że Lech Wałęsa poszedł na współpracę z SB, wiedzieli wszyscy w jego środowisku. On sam po swojemu, czyli pokrętnie i niejednoznacznie, ale parokrotnie przyznawał się do tego.

Aktualizacja: 01.09.2010 08:33 Publikacja: 31.08.2010 21:07

Bronisław Wildstein

Bronisław Wildstein

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Przebadane przez historyków dokumenty IPN świadczą o tym w sposób ewidentny. Ten problem ma jednak kilka wymiarów.

Pierwszy to sam Wałęsa. Gdyby przyznał się do tego epizodu, zestawiając go ze swoją późniejszą rolą w „Solidarności", sprawy by nie było. Ale Wałęsa kręci, kłamie, zaprzecza sobie. Tym samym prowokuje podejrzenia na temat wpływu współpracy z SB na jego późniejsze wybory.

Drugi wymiar wynika z tego, że Wałęsa jest doskonałym sztandarem dla antylustracyjnego lobby. Niejednoznaczność kazusu lidera „Solidarności" stanowi świetny wybieg, aby domagać się położenia kresu rozliczeniom z PRL.

Kolejna kwestia to Lech Wałęsa jako element gry politycznej prowadzonej przez premiera i jego partię. Były szef „S" skonfliktowany z Kaczyńskimi jest idealnym sprzymierzeńcem Donalda Tuska.

Po to jednak, aby stał się sojusznikiem znaczącym, należało przerobić go na żywy pomnik. Sukces tej operacji możliwy był wyłącznie dzięki koalicji dominującego w polskich środowiskach opiniotwórczych antylustracyjnego lobby z partią rządzącą. Przy okazji sojusz ów naruszył liczne standardy współczesnej demokracji, co stanowi niebezpieczny precedens. Premier oficjalnie groził historykom; minister szkolnictwa wyższego zapowiedziała retorsje wobec Uniwersytetu Jagiellońskiego za pracę magisterską, której tezy niezgodne były z rządowymi oczekiwaniami. Rozpętana została niesłychana nagonka na niezależnych historyków, której towarzyszyły realne szykany, w jednym wypadku nieomal prowadzące do uniemożliwienia wykonywania zawodu.

Ostatnim aktem „walki o Wałęsę" – choć oczywiście nie tylko – było przejęcie IPN w trybie ekspresowym przez rządzącą partię przy naruszeniu elementarnej przyzwoitości. A robili to ludzie, którzy w innych okolicznościach nawoływali do zostawienia historii historykom i zżymali się na „wykorzystywanie" jej w politycznych rozgrywkach.

Im pewniej Wałęsa się czuje, tym gorsze cechy z niego wychodzą. Jako wiernemu sojusznikowi establishmentu uchodzi mu na sucho bardzo wiele, nawet obrażanie ludzi – żywych i umarłych.

Proces przeciwko Wyszkowskiemu był próbą nałożenia sądowej cenzury na biografię byłego lidera „Solidarności". Fakt, że oddychamy z ulgą po tak oczywistym wyroku, mówi dużo o naszej rzeczywistości.

Przebadane przez historyków dokumenty IPN świadczą o tym w sposób ewidentny. Ten problem ma jednak kilka wymiarów.

Pierwszy to sam Wałęsa. Gdyby przyznał się do tego epizodu, zestawiając go ze swoją późniejszą rolą w „Solidarności", sprawy by nie było. Ale Wałęsa kręci, kłamie, zaprzecza sobie. Tym samym prowokuje podejrzenia na temat wpływu współpracy z SB na jego późniejsze wybory.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości