Jarosław Kaczyński robi to, co chce Donald Tusk

Platforma napisała już rolę dla Jarosława Kaczyńskiego oraz jego partii. To rola agresorów i radykałów. Sęk w tym, że PiS wpisuje się w ten scenariusz aż nazbyt chętnie – pisze publicysta

Publikacja: 22.10.2010 01:57

Jarosław Kaczyński robi to, co chce Donald Tusk

Foto: Reporter

Kilka dni po politycznym morderstwie w Łodzi nie ma już wątpliwości: nie będzie żadnego przełomu. To znaczy – nie będzie przełomu politycznego, przypływu opamiętania i otrzeźwienia. Jest natomiast faktycznie nowa jakość, która powstawać zaczęła pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, gdy agresywny, chamski tłum, podjudzany przez część polityków partii rządzącej, przekraczał granicę fizycznej agresji wobec ludzi tam zebranych.

Ta nowa jakość osiągnęła pełną formę, gdy Ryszard C. uznał, iż swoje polityczne poglądy najlepiej wyrazi za pomocą pistoletu i noża. Może zapatrzył się w zdjęcia Dominika Tarasa, organizatora protestu przeciwko krzyżowi, pozującego z pistoletem.

[srodtytul]Prymitywna farsa[/srodtytul]

Tymczasem polityczni aktorzy pierwszego planu kontynuują swoją grę, do której dołożyli kolejny element mający dać im poparcie kolejnych wyborców, ewentualnie mający pomóc w utrzymaniu zwartości swego obozu. Spece od PR i strategii pracują pełną parą, a ich gra jest pozbawiona jakiejkolwiek subtelności, szyta grubymi nićmi i prymitywna.

Jej próbkę mieliśmy wczoraj w Sejmie w postaci udawanego smutku premiera. O ile Donald Tusk podczas swojego przemówienia lekko przeszarżował z grą, o tyle minister Jerzy Miller ze swoim łamiącym się, ponurym głosem wypadł jak marny aktorzyna. Cóż z tego, skoro ta farsa zapewne znów okaże się skuteczna.

Łódzki mord w normalnych warunkach – czyli takich, gdy obowiązuje zwyczajna, nie dialektyczna logika – byłby dla Platformy ogromnym problemem. Musiałby bowiem oznaczać konieczność poniesienia moralnej odpowiedzialności za śmierć człowieka. W warunkach normalnej logiki sprawa byłaby prosta. Sporządzenie listy wypowiedzi polityków partii rządzącej, nie tylko tych najagresywniejszych, byłoby dla niej druzgocące i wskazywałoby jednoznacznie, kto dał mordercy impuls do działania.

Tyle że Platformie, przy ochoczej współpracy znacznej części mediów, sprzyjających jej „autorytetów” i publicystów, udało się tę normalną logikę już dawno obalić, a w tych warunkach nie jest problemem ugruntowanie w umysłach sporej części Polaków absurdalnej wydawałoby się tezy, iż to ofiara sama jest winna temu, że zginęła. A skoro taką tezę można przeforsować, to spokojnie można też w jej ramach przypominać, na czym ta wina ma polegać.

Lekcję poglądową, jak to czynić, dała w „Faktach” TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska. Zilustrowała ona materiał o morderstwie w Łodzi tylko jedną agresywną wypowiedzią polityka. Nie była to bynajmniej wypowiedź Stefana Niesiołowskiego, Radosława Sikorskiego czy lubelskiego posła dawniej z PO, ale Adama Hofmana z PiS.

PO postawiła na od dawna wykorzystywany podział ról. Sprzyjające jej medialne kręgi oraz część jej polityków wykonują brudniejszą robotę, tzn. w ramach owej dialektycznej pseudologiki oskarżają o łódzki mord PiS. To wymaga przyjęcia nieco konfrontacyjnego tonu, ale i tak dla urobionej publiki jest jasne, kto jest agresorem.

[srodtytul]Tusk – rola Mahatmy Gandhiego[/srodtytul]

Dla premiera Tuska i innej części członków jego partii została zarezerwowana bezpieczniejsza funkcja: walczących o pokój. Donald Tusk zajął się nawoływaniem o umiarkowanie, o stonowanie nastrojów, o wygaszenie emocji. Apogeum było jego wczorajsze wystąpienie w Sejmie, dobrze wyćwiczone aktorsko. Z etycznego i faktycznego punktu widzenia był to popis rzadkiej hipokryzji. Oto bowiem szef Stefana Niesiołowskiego, Kazimierza Kutza i dawniej posła z Lublina zbolałym tonem wywodzi, że chrześcijańska postawa polega na szacunku dla czyjejś śmierci.

Ktoś mógłby spytać, gdzie był Donald Tusk, kiedy poseł wówczas z jego partii oskarżał po 10 kwietnia zmarłego prezydenta o sprowadzenie śmierci na pozostałych pasażerów tupolewa. Albo gdzie był, kiedy przedwczoraj inny poseł jego ugrupowania odsyłał Jarosława Kaczyńskiego do psychiatryka? Mógłby ktoś spytać, ale nikt spośród kibiców jego drużyny tego nie zrobi i dlatego granie Mahatmy Gandhiego Tuskowi się uda.

Ta rola zapewnia mu pozostanie poza nurtem bardziej, by tak rzec, asertywnym i ugruntowanie wizerunku człowieka łagodnego i szukającego porozumienia, a zarazem pozwala realizować drugą część taktyki PO, którą można streścić w słowach: nie szukajmy winnych, czas na narodowe skupienie i współczucie rodzinom. Przypomina to apele po 10 kwietnia, aby katastrofy – która miała ewidentny kontekst polityczny i tkwiące głęboko w polityce przyczyny – nie „wykorzystywać politycznie”. Oznacza to zaś wyrwanie tego wydarzenia z kontekstu, którym są chamskie i agresywne wypowiedzi Niesiołowskiego, Kutza i posła z Lublina.

Korzyść, jaką PO osiąga, jest wielowymiarowa. Po pierwsze – odsuwa od siebie odium winy za łódzką tragedię. Po drugie – kolejny raz może się prezentować jako partia spokoju, wstrzemięźliwości i umiaru, choć jako żywo jest to wizerunek jaskrawo sprzeczny z faktami. Po trzecie – znów spycha swoich przeciwników do defensywy, ustawiając ich na pozycji z góry przegranej.

[srodtytul]Kaczyński – rola agresora[/srodtytul]

To Platforma napisała bowiem rolę dla Jarosława Kaczyńskiego oraz jego partii. PO tworzy pozorną opozycję: my – spokojni, oni – agresywni; my – umiarkowani, oni – radykalni. PiS, które nie jest w stanie wpisać się w dialektykę uprawianą przez Platformę – również z tego powodu, iż ma przeciw sobie zdecydowaną większość mediów – właściwie nie ma manewru.

Nie mówić o winie? To znaczyłoby przemilczeć zasadnicze przyczyny sytuacji, byłoby nie fair wobec ofiar i oznaczałoby ustępowanie przeciwnikowi. Mówić o niej? To oznacza wpisanie się w scenariusz stworzony przez przeciwnika. Przeprosić za zbyt ostre słowa, które padały przecież czasem i ze strony polityków PiS? To przyznać się, że było się stroną agresywną, potwierdzić manipulacje części mediów i uznać wypaczoną logikę, na której swoją taktykę opiera PO. Nie przepraszać? To znów wpisanie się w scenariusz Platformy, który przewiduje dla PiS rolę aroganckich agresorów, niezdolnych do przyznania się do swoich błędów. Platforma wmanewrowała PiS w pułapkę, z której nie ma dobrego wyjścia.

Jarosław Kaczyński wybrał konsekwencję: postanowił iść drogą obraną po wyborach prezydenckich, realizując ofensywną, antyestablishmentową, antysystemową nawet linię. To wybór rozsądny w sytuacji, gdy uważa się, że i tak nie jest się w stanie odkłamać skrajnie zakłamanej głównonurtowej rzeczywistości oraz odbić przeciwnikowi jego stronników. Można przynajmniej, korzystając z rosnącego poczucia zagrożenia własnej armii – dodajmy: raczej usprawiedliwionego – zagrzać ją do dalszego boju i spoić poczuciem tegoż zagrożenia. A przecież nic tak dobrze nie spaja jak strach, zwłaszcza zasadny.

[srodtytul]Wymarzony prezent [/srodtytul]

Sęk w tym, że PiS wpisuje się w scenariusz Platformy aż nazbyt chętnie. Postulat powołania komisji śledczej w sprawie łódzkiej zbrodni jest absurdalny i niezrozumiały. Trudno sobie nawet wyobrazić, cóż taka komisja mogłaby właściwie badać. Punkt dla PO, bo pomysł łatwo ośmieszyć i skompromitować. Jeszcze dalej posuwają się niektórzy posłowie PiS, żądając śledzenia i ścigania agresywnych komentarzy i wpisów w Internecie.

Donald Tusk nie mógł wprost wymarzyć sobie piękniejszego prezentu ze strony opozycji. Raz, że idea jest technicznie niewykonalna i mogła paść jedynie ze strony ludzi, którzy nie mają zbyt wiele z Internetem do czynienia i nie wiedzą, że takich komentarzy można w nim znaleźć miliony. Dwa, że pomysł ten można bez trudu przedstawić jako zamach na wolność słowa, którym zresztą w istocie jest. Kto miałby decydować, które z komentarzy ścigać z urzędu? Na jakich podstawach i według jakich kryteriów?

Internetowa społeczność jest niezwykle wyczulona na kwestie swobody wypowiedzi, o czym zresztą przekonał się kilka miesięcy temu sam Tusk.

Następny przykład to wypowiedź Zbigniewa Ziobry, iż morderstwo w Łodzi należy zakwalifikować jako zbrodnię przeciwko ludzkości. Ta wypowiedź w wywiadzie dla dziennika „Polska” była potem w różnych mediach przytaczana bez kontekstu, tymczasem Ziobro powoływał się na konkretny zapis w kodeksie karnym z rozdziału „Przestępstwa przeciwko pokojowi, ludzkości oraz przestępstwa wojenne”. Powinien jednak przewidzieć, jak zostaną wykorzystane jego słowa.

Kolejny strzał w stopę to nieprzyjęcie zaproszenia od prezydenta Komorowskiego na spotkanie o agresji w polityce. Że to PR-owskie zagranie głowy państwa? Oczywiście, dowodzi tego fakt, iż Bronisław Komorowski nie znalazł czasu na rozmowę z Mariuszem Błaszczakiem i Beatą Szydło. Ale właśnie dlatego lider PiS zrobiłby dobrze, gdyby to wyzwanie podjął i spokojnie wyłożył wszystkie obciążające politycznych przeciwników argumenty oraz fakty.

[srodtytul]Wypełnianie scenariusza PO[/srodtytul]

Jak zatem przedstawia się – mówiąc cynicznie – bilans zysków i strat? Żadna ze stron wiele nie zyskuje, bo podział polskiego społeczeństwa jest już tak głęboki i w wielu przypadkach tak irracjonalny, że nic nie potrafi go przełamać. Moralnym przegranym jest w tej sprawie bez wątpienia partia Donalda Tuska. Świadczą przeciwko niej twarde fakty i historia ostatnich miesięcy, choć trzeba przyznać, że druga strona również nie jest bez winy.

Jednak w wymiarze wizerunkowym Prawo i Sprawiedliwość wychodzi z tego starcia w stanie gorszym, niż miałoby miejsce, gdyby nie seria nierozsądnych wypowiedzi i propozycji ze strony jego polityków. W swoim obozie PiS jest zapewne zjednoczone jak nigdy, ale jest to obóz coraz szczelniejszy i bardziej zamknięty.

Podobnie jak w przypadku katastrofy smoleńskiej można o łódzkiej zbrodni mówić językiem skrajnych emocji, wypełniając scenariusz pisany przez PO, albo spokojnie przedstawiać fakty, wytrącając przeciwnikom broń z ręki. PiS konsekwentnie wybiera pierwszą drogę.

[i]Autor jest komentatorem dziennika „Fakt”[/i]

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości