Ogłoszenie przez SLD informacji o projekcie ustawy likwidującej Fundusz tuż po tym, gdy CBA podało, że złożyło do Prokuratury Generalnej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w 11 orzeczeniach Komisji Majątkowej, było propagandowym majstersztykiem. Bo chociaż Fundusz Kościelny nie ma nic wspólnego z działaniem Komisji Majątkowej, to w odbiorze społecznym powstało skojarzenie: Komisja zakończyła prace, oddała Kościołowi mienie, a Fundusz nadal dotuje Kościół.

Fundusz Kościelny to relikt komunizmu, który trzeba zlikwidować. Pytanie brzmi: jak?

Kościół będzie na pewno chciał rekompensaty za majątek, który dawał mu podstawy bytu, a którego dotacje z Funduszu nie zrównoważyły. Kilka lat temu podjęto o tym rozmowy w komisji konkordatowej. W zamian za likwidację Funduszu Kościół proponował wprowadzenie możliwości odpisywania na jego rzecz 1 proc. od podatku dochodowego, czyli tak, jak w wypadku organizacji pożytku publicznego. Być może propozycja SLD wznowi tamte rozmowy.

Tym bardziej że Sojusz skorzystał z precedensu, jaki stworzyło przyjęcie noweli o likwidacji Komisji Majątkowej. Po raz pierwszy przyjęto ustawę z dziedziny stosunków państwo – Kościół bez wstępnej umowy między nimi. O ile w wypadku Komisji nie stanowiło to problemu, bo obie strony tego chciały, o tyle w tym, z uwagi na proponowane przez Kościół rozwiązanie, które zmniejszy wpływy budżetu z podatków, porozumienie może nie być proste. Ale nie sądzę, by można było zlikwidować Fundusz bez umowy stron. To, co udawało się w komunizmie, w państwie prawa nie przejdzie, o czym SLD zdaje się zapominać.