Obchodzony dziś dzień pieczarki jest świętem wyjątkowo ważnym w Polsce. Bo – o czym nie wszyscy wiedzą – jesteśmy potęgą w produkcji pieczarek, wyprzedza nas tylko Holandia. Co czwarta pieczarka trafiająca na europejskie stoły pochodzi z polskiej hodowli.

Historia pieczarek w Europie sięga XVI wieku, wtedy Francuzi zajęli się ich uprawą. Pieczarki stały się popularne wśród najbogatszych, często gościły na królewskim stole. Niewątpliwą zaletą tych grzybów jest fakt, że do ich uprawy nie używa się środków chemicznych, ale to nie wszystkie jej walory: według opublikowanych niedawno badań amerykańskich naukowców jedzenie pieczarek jest pomocne w leczeniu nowotworów. Oprócz witamin i soli mineralnych w pieczarkach znaleźć można niewielkie ilości monometylohydrazyny – związku chemicznego, który jest stosowany jako... paliwo w silnikach rakietowych.

W pamięci wielu Polaków pieczarka zapisała się jako bohaterka tzw. małej gastronomii podczas kryzysu lat 80. zeszłego stulecia: powstały wówczas zapiekanka z serem i pieczarkami oraz hot-dog z nadzieniem pieczarkowym będący odpowiedzią na brak reglamentowanego dobra, jakim w tamtych czasach była parówka. Mieliśmy wtedy nawet króla pieczarek – jako producent tych grzybów zaczynał biznesową karierę Tomasz Morawski, później założyciel sieci restauracji Sphinx.

W tym roku Stowarzyszenie Branży Grzybów Uprawnych zorganizowało akcję „Czas na pieczarkę". – Celem naszej akcji jest dotarcie do ludzi młodych – wyjaśnia Krystian Szudyga, według którego młodsze pokolenie nie ma świadomości, że pieczarki są pełne wartości odżywczych, i często pomija je w swoim jadłospisie. W odróżnieniu od hobbitów z „Władcy pierścieni" J.R.R. Tolkiena, którzy – niezależnie od wieku – dania z tych grzybów uważali za wyjątkowy przysmak.