Miała być  prawdziwym „antykorupcyjnym biczem” rządu Donalda Tuska, ale na razie, po kilku ślepych wystrzałach, Julia Pitera nie może pochwalić się spektakularnymi sukcesami. Za to doskonale sprawdza się w roli krytyka działań poprzedniej ekipy rządowej. W wywiadzie dla „Uważam Rze” mówi o byłym szefie CBA Mariuszu Kamińskim:

Bardzo nie podoba mi się to, co zrobił Mariusz Kamiński. Ludziom, którzy dysponują bądź dysponowali narzędziami władzy, zwłaszcza w służbach specjalnych – szczególnie, gdy chodzi o materiały prokuratorskie, o słowa niepotwierdzone, ale mogące zniszczyć człowieka – wolno mniej. Szkoda, że były szef CBA o tym zapomniał. (…) Kandydowałam z listy AWS na radną Warszawy z poparciem Ligi Republikańskiej. Wtedy sądziłam, że to człowiek przede wszystkim ideowy. Pragnący odcięcia od PRL, oczyszczenia życia publicznego, twardej walki z korupcją. Zmieniłam ocenę. Kiedy dostał instrumenty władzy, pokazał, jaki jest naprawdę. Jako szef CBA nie umiał odciąć się od polityki

Minister Pitera o swojej pracy mówi:

Strzelam, ale nie wszystkie strzały słychać na zewnątrz. Nie o wszystkim mogę mówić, ale zdziwilibyście się panowie, ile razy skutecznie interweniowałam. Takie jest moje zadanie – ostrzegać, wskazywać nieprawidłowości. Ale nie przed kamerą, piętnując choroby, ale precyzyjnie, przedstawiając informacje osobom podejmującym decyzje w rządzie. Pilnując instytucji publicznych. I to jest najtrudniejsze dla każdego, kto decyduje się zachować pełną bezstronność. Ale takie mam zadanie. Muszę reagować na wszystkie nieprawidłowości, niezależnie kogo dotyczą. Zwłaszcza że doświadczenie uczy, iż „załatwiacze” i kombinatorzy, żeby być skuteczni, starają się mieć przychylność różnych środowisk. 

A konkrety? Wolne żarty. Skąd niby miałyby się wziąć?