Tomasz Nałęcz: Nie widziałem kampanii poniżania Lecha Kaczyńskiego

Tomasz Nałęcz, ekspert od „politycznej pedofilii”, historyk, ale przede wszystkim doradca prezydenta Komorowskiego w „Plusie Minusie" rozmawia z Robertem Mazurkiem

Publikacja: 23.07.2011 13:15

Tomasz Nałęcz: Nie widziałem kampanii poniżania Lecha Kaczyńskiego

Foto: W Sieci Opinii

Nie każdy kontakt polityka z młodymi ludźmi nazywam molestowaniem politycznym. Ja tylko skonstatowałem fakt, że do młodych ludzi mających szczęście żyć w wolnej Polsce Jarosław Kaczyński mówił językiem z 1795 czy 1945 roku - broni Nałęcz wypowiedzi o „politycznej pedofilii” szefa PiS. Dalej kontynuje wypowiedź w tym samym tonie.

Nie widziałem żadnej kampanii poniżania Lecha Kaczyńskiego, bo skoro mówimy o kampanii, to znaczy, że był jej scenariusz, podział na role, a niczego takiego nie dostrzegłem. (...)  Mnie nie przeszkadza mocny język w polityce, choć żałuję, że to przenosi się na życie publiczne w ogóle. Warto jednak zauważyć, że w przypadku Lecha Kaczyńskiego mieliśmy do czynienia z mocną krytyką, a w przypadku Bronisława Komorowskiego z kwestionowaniem jego urzędu.



Zaskoczeniem mogą być również słowa Nałęcza o zawłaszczaniu mediów przez jedną opcję polityczną.


Nie pochwalam zawłaszczania mediów publicznych przez nikogo. Uważam, że z definicji powinny być spluralizowane, prezentujące różne poglądy. Widzę też jednak, że teraz najbardziej protestują ci, którzy sami zawłaszczali media w najbrutalniejszy sposób. Mnie brakuje w telewizji programu Pospieszalskiego czy Wildsteina. Uważam, że konserwatywni dziennikarze też powinni mieć swoje programy. Po to płacę abonament, żeby w telewizji oglądać różne punkty widzenia

– mówi Nałecz. -

Ja dość często występuję w mediach, ale mogę pana zapewnić, że ani razu nie zadzwoniłem z jakimikolwiek życzeniami do dziennikarzy, nigdy o nic nie zabiegałem, nie naciskałem. I gdy słyszę o pałacowych intrygach w mediach, to myślę, że albo ja żyję na Księżycu, albo te opowieści są mocno przesadzone –

czytamy w weekendowym „Plusie Minusie”.

Nie każdy kontakt polityka z młodymi ludźmi nazywam molestowaniem politycznym. Ja tylko skonstatowałem fakt, że do młodych ludzi mających szczęście żyć w wolnej Polsce Jarosław Kaczyński mówił językiem z 1795 czy 1945 roku - broni Nałęcz wypowiedzi o „politycznej pedofilii” szefa PiS. Dalej kontynuje wypowiedź w tym samym tonie.

Nie widziałem żadnej kampanii poniżania Lecha Kaczyńskiego, bo skoro mówimy o kampanii, to znaczy, że był jej scenariusz, podział na role, a niczego takiego nie dostrzegłem. (...)  Mnie nie przeszkadza mocny język w polityce, choć żałuję, że to przenosi się na życie publiczne w ogóle. Warto jednak zauważyć, że w przypadku Lecha Kaczyńskiego mieliśmy do czynienia z mocną krytyką, a w przypadku Bronisława Komorowskiego z kwestionowaniem jego urzędu.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości