Norweska furia Cezarego Michalskiego

Trudno odgadnąć, czym naraził się Najwyższemu Cezary Michalski, ale sprawa musiała być poważna

Publikacja: 26.07.2011 09:47

Norweska furia Cezarego Michalskiego

Foto: W Sieci Opinii

 

Kiedy Bóg chce kogoś ukarać, odbiera mu rozum – to się potwierdza coraz częściej. Trudno odgadnąć, czym naraził się Najwyższemu Cezary Michalski, ale sprawa musiała być poważna, skoro Stwórca nie poprzestał w tym przypadku na wyzerowaniu licznika, ale poszedł kilka kroków dalej. Dziś już, niestety, do zera daleko. Przy rozumie ujemnym zaś, jak wiadomo, zaobserwować możemy działania komiczne, choć przy tym odpychające.

Michalski od dłuższego czasu sprowadza swoje pisanie do interpersonalnych rozgrywek z tymi, którzy w porę nie odkryli w nim talentu, wiedzy, taktu, smaku i charakteru. Bohaterowie jego sennych koszmarów są zdani na to, że co jakiś czas stawać się będą ofiarami uszczypliwych wzmianek Michalskiego, przy czym u tego akurat autora „uszczypnąć” adwersarza oznacza mniej więcej tyle, co huknąć go patelnią w czaszkę. Może to oczywiście wynikać nie tyle z zamiarów piszącego, co pewnej niemożności, związanej z trudem przelania na papier własnych, przesiąkniętych żółcią myśli.

 

Ale jako się rzekło – to już było. Dziś proces się pogłębił, co ma zapewne związek z przeróżnymi ruchami na rynku mediów i światełkiem w tunelu kariery Michalskiego, bo na co, jak na co, ale na byłych prawicowców, którym ktoś nagle przekręcił kluczyk w lewo, mamy dziś pogodę jak nigdy. Co gorsza, życie stawia przed Michalskim kolejne wyzwania, a ten je skrzętnie wykorzystuje. Tragedia na wyspie Utoya? „Czaruś - mówi lustro – taka okazja może się więcej nie powtórzyć! Łap za pióro!”.

No więc Czaruś łapie i pisze w „Krytyce Politycznej”. Oszczędzę Państwu długiej lektury, bo lepiej ten czas poświęcić na dłubanie w nosie, ale kilka cytatów jednak zamieścić tu trzeba. Michalski pisze: „Miałem okazję dyskutować w „Loży prasowej” TVN24 z Pawłem Lisickim. Pozycja wypracowana przez redaktora „Rzeczpospolitej”, jak sądzę po długich nocnych rozmyślaniach, przyznam szczerze wprowadziła mnie w stan lekkiej furii (za chwilę się Państwo przekonacie, co dla Michalskiego oznacza „lekka furia” – k.feu.). Otóż zdaniem Lisickiego zabójca z Oslo to po prostu wariat, niemający nic wspólnego z żadnymi ideami, a już szczególnie z tymi, które głośno i wyraźnie wszystkim zaprezentował w „Europejskiej Deklaracji Niepodległości”, a które w znacznej części (nienawiść do islamu, twierdzenie, że Europę niszczy „multikulturalizm”, używanie chrześcijaństwa jako politycznego i ideologicznego totemu, pogarda dla inaczej myślących, których nazywa się „narodem kolaborantów”) pokrywają się z poglądami przedstawianymi od wielu miesięcy, z mechaniczną regularnością, przez Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, Piotra Semkę, Jarosława Marka Rymkiewicza na łamach „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”. Nie twierdzę, że Wildstein, Ziemkiewicz, Semka czy Rymkiewicz będą kiedykolwiek kogokolwiek mordować. Mam nadzieję, że celebryci prawicowego salonu nadal będą się spełniać wyłącznie w radykalnej retoryce. (...) Szanowni Panowie z „Rzeczpospolitej”. Trzeba własny zakrwawiony bagaż brać na własne plecy, z taką samą ochotą, z jaką zakrwawione worki kładzie się na grzbiety politycznych i ideowych przeciwników. (...) Pytam Piotra Semkę, czy przed napisaniem kolejnych pięćdziesięciu tekstów o tym, jak islam i „wielokulturowość” niszczą tożsamość starej dobrej chrześcijańskiej Europy - pomyśli choćby przez chwilę o subtelnym związku propagowanych przez siebie poglądów z „Europejską Deklaracją Niepodległości” Andersa Behringa Breivika? Nawet gdyby nie miało to żadnego wpływu na kształt jego kolejnych pięćdziesięciu tekstów, warto żeby  przez chwilę sobie o tym pomyślał. Jak zapewne zauważyliście, ani do Ziemkiewicza, ani do Wildsteina, ani do Rymkiewicza takiej prośby nie adresuję, istnieją bowiem granice realizmu, po których przekroczeniu człowiek wychodzi na durnia”.

 

Oto zapis poważnej przypadłości, która każe Michalskiemu w sposób wyjątkowo ohydny wykorzystywać tragedię w Norwegii do własnych, prywatnych wojenek z „Rzeczpospolitą”. I nazywać niewyobrażalny mord „zakrwawionym bagażem” tej gazety. Czas chyba go poinformować, że zbrodniarz z Norwegii w swoim pseudomanifeście kopiowanym w wielu miejscach z manifestów innych psychopatów, wychwalał np. Jana III Sobieskiego, więc i jego „prawicową działalnością” powinien teraz zająć się pupil „Krytyki Politycznej”.

A poważniej – ostatnie zdanie, w którym biedaczysko pisze o „wychodzeniu na durnia”, może mieć bliski związek z tym, że Bóg w tym przypadku nie wstrzymał swoich działań po wyzerowaniu licznika i wciąż Michalskiego nęka. Ten zaś, próbując nie wyjść „na durnia”, wychodzi na kogoś znacznie gorszego.

Kiedy Bóg chce kogoś ukarać, odbiera mu rozum – to się potwierdza coraz częściej. Trudno odgadnąć, czym naraził się Najwyższemu Cezary Michalski, ale sprawa musiała być poważna, skoro Stwórca nie poprzestał w tym przypadku na wyzerowaniu licznika, ale poszedł kilka kroków dalej. Dziś już, niestety, do zera daleko. Przy rozumie ujemnym zaś, jak wiadomo, zaobserwować możemy działania komiczne, choć przy tym odpychające.

Michalski od dłuższego czasu sprowadza swoje pisanie do interpersonalnych rozgrywek z tymi, którzy w porę nie odkryli w nim talentu, wiedzy, taktu, smaku i charakteru. Bohaterowie jego sennych koszmarów są zdani na to, że co jakiś czas stawać się będą ofiarami uszczypliwych wzmianek Michalskiego, przy czym u tego akurat autora „uszczypnąć” adwersarza oznacza mniej więcej tyle, co huknąć go patelnią w czaszkę. Może to oczywiście wynikać nie tyle z zamiarów piszącego, co pewnej niemożności, związanej z trudem przelania na papier własnych, przesiąkniętych żółcią myśli.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości