Prezydent Komorowski ma zająć się Wschodem, a rząd Zachodem

Bronisław Komorowski wziął się za politykę wschodnią. Wygląda na to,że powoli wchodzi w buty swojego poprzednika – czytamy w tygodniku „Plus Minus”

Publikacja: 13.08.2011 13:01

Prezydent Komorowski ma zająć się Wschodem, a rząd Zachodem

Foto: W Sieci Opinii


Michał Majewski i Paweł Reszka komentują wizytę Bronisława Komorowskiego na Kaukazie, analizują też nową strategię rządu i prezydenta. Po co Komorowski pojechał na Kaukaz?


Jako marszałek Sejmu, a potem jako prezydent elekt wypowiadał się na temat wschodniej polityki Lecha Kaczyńskiego, szczególnie tej prowadzonej odnośnie do Gruzji. Gdy prezydent Kaczyński dał się zabrać Saakaszwilemu na wycieczkę, podczas której padły strzały, Komorowski wypalił: „Jaka wizyta taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera". Potem po wyborach w wywiadzie dla „Rz" odpowiadał na pytanie, czy Gruzini mogą na niego liczyć tak jak na Kaczyńskiego: „Aż tak na pewno nie. Bo ja nie pojadę na granicę tylko dlatego, że wymyślił to sobie prezydent Gruzji. Natomiast oczywiście Polska powinna w sposób jednoznaczny opowiadać się za prawem wszystkich narodów do samostanowienia i własnej niepodległości. A w przypadku Gruzji Polska nie powinna rezygnować z tego, co jest jednym z pryncypiów: stoimy na stanowisku niepodzielności terytorium Gruzji".

Po co Komorowski pojechał na Kaukaz? Cel oficjalny był oczywisty. Postanowił odwiedzić kraje mające uczestniczyć w Partnerstwie Wschodnim. Żeby mieć pewność, że wszyscy przywódcy pojawią się we wrześniu w Warszawie na szczycie inaugurującym ten projekt. Będzie to najważniejsze wydarzenie polskiej prezydencji w UE, a samo Partnerstwo to jeden z najważniejszych pomysłów naszej dyplomacji ostatnich lat.

Jednym z celów wizyty była próba przekonywania partnerów ze wschodu do budowy ropociągu z Odessy do Gdańska

Problem w tym, że w projekt już chyba nikt nie wierzy. Mimo że mówi się o nim od kilkunastu lat, ciągle nie ma pomysłu, jak wybudować ropociąg i na tym zarobić. To znaczy, że poruszamy się w sferze deklaracji, nie faktów. Zresztą Komorowski powiedział to wprost: „by można było podjąć decyzję o wydaniu relatywnie sporych pieniędzy, musi być jasny biznesplan". – Czyli albo się komuś opłaci budowa, albo ropociągu nie będzie. Politycznie kupowaliśmy Możejki i do tej pory nie możemy się z tego otrząsnąć – mówi jeden z prezydenckich ministrów. Choć Komorowski mówił o ropie, w którą chyba nie wierzy, to jednocześnie postawił na równowagę w relacjach z Azerbejdżanem i Armenią – skłóconych od czasu wojny o Górski Karabach. (…)  Prezydent miał okazję przećwiczyć wygłaszanie dyplomatycznych formułek, że Polska popiera zasadę nienaruszalności granic oraz prawo narodów do samostanowienia. Zasady słuszne, choć w tym przypadku wykluczające się. (..) Jeśli chodzi o Partnerstwo Wschodnie, to Komorowski uzyskał zapewnienie, że do Warszawy przyjadą wszyscy. Choć bez szczególnego entuzjazmu.

Bronisław Komorowski odwiedził również Gruzję.


Gruzini chcą do Unii i NATO – robią wszystko, by im się udało. Na początku Partnerstwo Wschodnie zostało przez Gruzinów przyjęte dość chłodno. Oni przecież mieli uprzywilejowaną pozycję w rozmowach z sojuszem północnoatlantyckim i Brukselą. Byli dużo bliżej niż inni, o krok od obietnicy przyjęcia do NATO. Wrzucenie ich do jednego worka z Erewanem czy Mińskiem było dla Tbilisi krokiem wstecz. – Ale są realistami – usłyszeliśmy w pałacu. – Wiedzą, że po wojnie z 2008 roku, w czasach kryzysu, wobec problemów wewnętrznych samej Gruzji po ich uprzywilejowanej pozycji pozostało mgliste wspomnienie. Biorą więc, co jest do wzięcia. (…) W rozmowach dwustronnych nie pojawił się nawet cień „ślepego snajpera", jakby Saakaszwili chciał się upewnić, że przyjaźń z Polską trwa bez względu na zmianę prezydenta.

Okazuje się, że było również drugie dno tej wizyty

Bronisław Komorowski zajął się polityką wschodnią – usłyszeliśmy w pałacu. – Nastąpił swoisty podział obowiązków. Rząd zajmuje się Zachodem, Ameryką, Unią. Wschód będzie domeną prezydenta. A na Wschodzie wśród rządzących widać pewne zmęczenie Rosją – czytamy w „Plusie Minusie”.

Michał Majewski i Paweł Reszka komentują wizytę Bronisława Komorowskiego na Kaukazie, analizują też nową strategię rządu i prezydenta. Po co Komorowski pojechał na Kaukaz?

Jako marszałek Sejmu, a potem jako prezydent elekt wypowiadał się na temat wschodniej polityki Lecha Kaczyńskiego, szczególnie tej prowadzonej odnośnie do Gruzji. Gdy prezydent Kaczyński dał się zabrać Saakaszwilemu na wycieczkę, podczas której padły strzały, Komorowski wypalił: „Jaka wizyta taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera". Potem po wyborach w wywiadzie dla „Rz" odpowiadał na pytanie, czy Gruzini mogą na niego liczyć tak jak na Kaczyńskiego: „Aż tak na pewno nie. Bo ja nie pojadę na granicę tylko dlatego, że wymyślił to sobie prezydent Gruzji. Natomiast oczywiście Polska powinna w sposób jednoznaczny opowiadać się za prawem wszystkich narodów do samostanowienia i własnej niepodległości. A w przypadku Gruzji Polska nie powinna rezygnować z tego, co jest jednym z pryncypiów: stoimy na stanowisku niepodzielności terytorium Gruzji".

Publicystyka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Przywróćmy pamięć o zbrodniach w Palmirach
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji