Zalutowana suwerenność

Jak się przekonaliśmy, prawo Unii Europejskiej jest nadrzędne w stosunku do polskiego prawa. Ale to, że dotyczy to także prawa Federacji Rosyjskiej, jest pewnym zaskoczeniem

Publikacja: 12.09.2011 10:05

Zalutowana suwerenność

Foto: W Sieci Opinii

Smutną wiadomością ostatnich 2 tygodni jest ekshumacja i ponowny pogrzeb Zbigniewa Wassermanna. To znaczy, wreszcie wiemy, że Zbigniewa Wassermanna. Zważywszy, ile miesięcy minęło od tragedii, już na zawsze w tej sprawie pozostaną nam pytania, na które nie ma jasnej odpowiedzi. Nie sposób nie dojść do wniosku, że przewlekanie sprawy tak oczywistej, ba, w jasny i wyraźny sposób wymaganej przez polskie prawo, przez 16 miesięcy, by ciała zdążyły ulec rozkładowi, jest czymś trudnym do zrozumienia. Bo trzeba się dobrze namęczyć, by zwodzić ludzi przez 16 miesięcy, wynajdywać różne kruczki prawne, że to niby nie można, albo można, ale nie teraz, może trochę później, bo pora roku, bo to, bo śmo.

 

Chociaż, może nie samo odwlekanie jest trudne do zrozumienia, bo motywy są oczywiste, do zrozumienia trudne jest raczej, że robili to urzędnicy polskiego państwa i polscy obywatele.  O ile doskonale rozumiemy, dlaczego Madame Anodina robi to, co robi, albo Pan Putin, czy Pan Szojgu. Oczywiście, robią to, co jest w interesie ich ojczyzny, trudno oczekiwać, by było inaczej, zwłaszcza - zważywszy, jakie tradycje ma państwo rosyjskie od czasu, gdy niejaki Iwan Kalita, czyli Sakiewka, mongolski poborca podatkowy z siedzibą w Moskwie, po grzbiecie, którego chan wsiadał na konia (taka ówczesna forma spotkania ministra Ławrowa z polskimi ambasadorami, czy zapowiedzi Prezydenta Miedwiediewa, że nie dopuszcza nawet myśli, że polskie śledztwo miałoby przynieść inne wyniki, niż rosyjskie), zaczął się nieco rozpychać i uzależniać od siebie kolejne ziemie. Od tej pory tak już się ustaliło i zapewne odłożyło w genach, niczego tu nie zmienimy, przynajmniej w dającym się przewidzieć horyzoncie czasowym.

 

Zatem tu nie ma niespodzianki, wszystko jasne. Niespodzianka jest po polskiej stronie. Bo, rozumiejąc motywy Rosjan, musimy sobie odpowiedzieć, jakie były motywy Polaków dla nich pracujących, świadomie, czy też na zasadzie pożytecznych idiotów. I niestety, nie ma tu dobrej odpowiedzi. To znaczy jest taka najuprzejmiejsza z możliwych - tchórzostwo, konformizm, niekompetencja, wreszcie stupor w obliczu wydarzeń przerastających lokalnych mężyków stanu, może też nagłe uświadomienie sobie, że durna, szczeniacka zabawa w upokarzanie Prezydenta doprowadziła do tragedii, że to, co oni brali za dobrą okazję do zabawy kosztem Prezydenta i obdzierania prezydentury z „podstaw godnościowych”, jak to expressis verbis ujawniono bez specjalnej krępacji (ba, wręcz z dumą), w rzeczywistości było czymś, za co w czasie wojny AK dawało kawałek metalu (mały, za to z dużą prędkością) w łeb. Jest też mniej uprzejma wersja, o której tutaj nie będę wspominał z tak zwanej ostrożności procesowej.

Otóż Rosja odsyłając zalutowane trumny po prostu poinformowała Polaków, że nie wolno im ich otwierać, ot i wsio. Nie wolno, bo tak mówi prawo rosyjskiej federacji. Dlaczego prawo rosyjskiej federacji miałoby obowiązywać na terenie innego państwa, nie bardzo wiadomo, ale najwyraźniej polskie władze zachowały się tak, jakby tak rzeczywiście było. Jakby terytorium Polski, państwa NATO i Unii Europejskiej rzeczywiście było przedłużeniem Federacji Rosyjskiej, w związku z czym także i jej prawa powinny obowiązywać, choćby na zasadzie opcji. Jak ktoś woli prawo europejskie, proszę bardzo, rosyjskie - proszę bardzo, jak komu pasuje. Ale może oni wszyscy wiedzą coś, czego my nie wiemy? To tak, jak ciemna materia w Kosmosie, niby nikt jej nie widział, ale wyliczenia i obserwacja skutków przekonują, że jest.

 

Owszem, jak się przekonaliśmy, prawo Unii Europejskiej jest nadrzędne w stosunku do polskiego prawa, nawet niektórzy sędziowie otwarcie zapowiedzieli, że w przypadku różnicy między prawem unijnym i polską konstytucją będą chrzanić polską konstytucję, ale to, że dotyczy to też prawa Federacji Rosyjskiej, jest pewnym zaskoczeniem. Sprawa z trumnami i polskimi urzędnikami karnie realizującymi rosyjskie polecenia przypomina mi historię abonentów sowieckiej encyklopedii, którym wysyłano kolejne strony z biografiami byłych przywódców (po zdemaskowaniu ich jako wieloletnich agentów faszyzmu i imperializmu), do wklejenia zamiast starych, niesłusznych, w miarę rozstrzeliwania owych agentów. NKWD nie musiało chodzić po domach i sprawdzać, czy polecenie zostało wykonane, wystarczała sama świadomość tego, że może tak się stać. NKWD już niby nie ma, ale nawyki pozostają, jakby było.

Niestety, te zalutowane prawem kaduka trumny, i serwilizm akceptujących to polskich władz, to jak alegoria. Jakby w tych trumnach zalutowano naszą suwerenność i nasz honor.

 

Smutną wiadomością ostatnich 2 tygodni jest ekshumacja i ponowny pogrzeb Zbigniewa Wassermanna. To znaczy, wreszcie wiemy, że Zbigniewa Wassermanna. Zważywszy, ile miesięcy minęło od tragedii, już na zawsze w tej sprawie pozostaną nam pytania, na które nie ma jasnej odpowiedzi. Nie sposób nie dojść do wniosku, że przewlekanie sprawy tak oczywistej, ba, w jasny i wyraźny sposób wymaganej przez polskie prawo, przez 16 miesięcy, by ciała zdążyły ulec rozkładowi, jest czymś trudnym do zrozumienia. Bo trzeba się dobrze namęczyć, by zwodzić ludzi przez 16 miesięcy, wynajdywać różne kruczki prawne, że to niby nie można, albo można, ale nie teraz, może trochę później, bo pora roku, bo to, bo śmo.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości