Sylwia Ługowska i Joanna Mucha - w debacie "W sieci opinii"

O parytetach, edukacji, służbie zdrowia, mediach i cenzurze w Internecie - mówią tylko nam Sylwia Ługowska z PiS i Joanna Mucha z PO

Publikacja: 27.09.2011 12:43

Sylwia Ługowska i Joanna Mucha - w debacie "W sieci opinii"

Foto: W Sieci Opinii

Adam Zawadzki:

PiS było przeciwne parytetom, PO zagłosowała za 35-procentową obecnością kobiet na listach wyborczych. Czy tego typu ustawowe wyrównywanie szans kobiet nie jest sztuczne?



Joanna Mucha:

Walka o kwoty na listach wyborczych nie jest przejawem wojującego feminizmu. Przez wiele lat sprawy ważne dla kobiet były w polityce prawie nieobecne, zmienił to dopiero nasz rząd. Mamy skok cywilizacyjny w zakresie przedszkoli, mamy ustawę żłobkową, która w najbliższym czasie doprowadzi do powstawania miejsc w żłobkach. Wydłużyliśmy urlop macierzyński i wprowadziliśmy tzw. tacierzyński. Wprowadzone zostały nowe procedury dotyczące przemocy w rodzinie.

Wydłużyliśmy też staże na uczelniach medycznych i okresy grantowe w nauce o urlop macierzyński, tak, by kobieta miała prawdziwie równe szanse w tych dziedzinach. Wciąż jednak wiele pozostaje do zrobienia. Jeśli przez wiele lat sprawami ważnymi dla kobiet nie zajęli się mężczyźni - to dlaczego miałybyśmy sądzić, że teraz się zajmą? Dlatego kobiety nie mogą czekać na „naturalne” procesy, które doprowadzą – być może - do pełnej równości za pięćdziesiąt lub sto lat.

Sylwia Ługowska: Jestem za jak najszerszą obecnością kobiet w życiu publicznym. Ale uważam, że jesteśmy w stanie osiągać sukcesy bez wsparcia sztucznymi zapisami. Wiele kobiet już dzisiaj osiągnęło sukces w polityce. W rządzie Jarosława Kaczyńskiego wicepremierem była kobieta prof. Zyta Gilowska, która dzisiaj jest członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Kobiety były ministrami ważnych resortów. Przewodniczącą klubu PiS w obecnej kadencji była śp. Grażyna Gęsicka. Funkcje te zdobyły dzięki swoim kompetencjom i ciężkiej pracy, a nie gwarancjom ustawowym. Uważam, że kobiety swoją wiedzą i pracą są w stanie osiągać i osiągają sukcesy. W tym nie jest nam potrzebny wojujący feminizm.

Kulejący system oświaty jest bolączką kolejnych rządów. Jakie mają panie trzy najważniejsze pomysły na poprawę sytuacji?



Sylwia Ługowska:

W naszym programie "Prawo i Sprawiedliwość. Szansa dla młodych", a także w programie wyborczym wiele miejsce poświęciliśmy edukacji od szczebla szkoły podstawowej aż po studia doktoranckie. Nie ma tu miejsca na wyliczenie wszystkich naszych postulatów programowych, więc wspomnę tylko o niektórych. Chcemy wyrównywać poziom nauczania, tak by dzieci uczące się w mniejszych szkołach na terenach wiejskich czy małych miastach miały takie same szanse jak ich rówieśnicy z wielkich miast. 

Chcemy przywrócić większa liczbę godzin historii w liceach. Bez tego nie zbudujemy świadomej swoich korzeni wspólnoty narodowej. Jesteśmy za bezpłatnymi studiami dziennymi na uczelniach publicznych, oraz za przywróceniem prawa do bezpłatnego studiowania na drugim kierunku. Priorytetem będzie dla nas troska o bezpieczeństwo w szkołach, ale także na boiskach i placach zabaw.

Joanna Mucha: Najważniejszym dla mnie zagadnieniem jest opracowanie systemów wsparcia mających na celu włączenie wykluczonych. Nasze reformy dotyczące drugiego kierunku studiów i zmiany w stypendiach wychodzą naprzeciw temu problemowi, ale wciąż wiele przed nami. Wykluczenie edukacyjne w największym stopniu dotyczy dzieci niepełnosprawnych, musimy stworzyć dla nich sieć ośrodków rewalidacyjnych i szkół/klas integracyjnych. Wykluczone są również dzieci z terenów zagrożonych strukturalnym bezrobociem i ubóstwem. Jestem przekonana, że nasz program „Świetlików” pomoże walczyć z wykluczeniem na takich obszarach. Moim marzeniem jest program, którego celem byłoby wysłanie specjalnie przygotowanych nauczycieli-pasjonatów tam, gdzie trzeba zmienić mentalność młodego pokolenia, zaszczepić w nim przedsiębiorczość i przekonanie o możliwościach rozwoju.

Czy dostęp do służby zdrowia powinien zależeć wyłącznie od zasobności portfela? Który model funkcjonowania służby zdrowia jest lepszy: państwowy czy prywatny?


Joanna Mucha:

Nie istnieją na świecie idealnie prywatne i idealnie państwowe systemy zdrowotne (nie będziemy przecież odnosić się do Korei Północnej czy niektórych państw afrykańskich). Z tego co wiem, nie istnieją też systemy, na które obywatele nie narzekaliby (wyjątkiem są być może kraje takie jak Katar czy Emiraty Arabskie). W krajach naszego kręgu cywilizacyjnego dostęp do służby zdrowia nigdy nie zależy wyłącznie od zasobności portfela, gdyby tak było nawet średniozamożnego pacjenta nie byłoby stać na bardziej skomplikowaną terapię czy operację. Wszystkie systemy opierają się na solidarności społecznej i rozkładaniu ryzyka choroby na duże grupy ludzi.

To nie znaczy oczywiście, że nie należy nic zmieniać w polskim systemie, wiele dobrego już się wydarzyło ale też wiele pracy jeszcze przed nami. W naszym systemie finansowanie opieki zdrowotnej jest w dominującym zakresie publiczne, a wykonywanie świadczeń jest w znacznym stopniu prywatne. Takie rozwiązanie jest dominującym modelem na świecie, choć oczywiście są duże różnice w szczegółowych rozwiązaniach. Nie należy też mylić komercjalizacji - czyli przekształcenia w spółkę – z prywatyzacją. Komercjalizacja ma na celu przekształcenie szpitala tak, aby działał bardziej efektywnie.

Sylwia Ługowska: Konstytucja gwarantuje nam wszystkim bezpłatny dostęp do opieki zdrowotnej. Wszyscy obywatele mają do tego prawo bez względu na zasobność portfela. Jestem przeciwna prywatyzacji państwowej służby zdrowia. Prywatna służba zdrowia będzie musiała funkcjonować według reguł rynkowych. Najważniejszym kryterium będzie wówczas zysk.

Uważam, że zdrowie Polaków nie może być towarem. Państwowa służba zdrowia jest gwarancją, że osoby biedniejsze będą miały dostęp do opieki zdrowotnej. Dla ludzi  niezamożnych jest to jedyna możliwość dostępu do opieki medycznej. Żyjemy w wolnym kraju i jeśli ktoś chce zbudować prywatny szpital, to ma do tego prawo i takich szpitali w Polsce trochę powstało, choć jak donoszą media, nie przynoszą spodziewanych zysków. To też pokazuje, że Polaków nie stać na drogie prywatne szpitale.


Są panie rozpoznawalne, a media z lubością rozpisują się o „Larze Croft PO” i „Angelinie Jolie PiS”. Jak oceniają Panie kondycję mediów w Polsce? Czy dziennikarze w Polsce są niezależni?


Sylwia Ługowska:

Nie mam wpływu na to, co o mnie piszą i jak mnie pokazują media, więc w tym sensie media są niezależne, bo mogą napisać o mnie, co chcą. Oczywiście wolę, jak media piszą o tym co robię, a nie o tym jak wyglądam, czy do kogo jestem podobna. Do wszelkich porównań podchodzę z dystansem. Nie obrażam się, ale też specjalnie się nimi nie interesuję. Dla mnie najważniejsze jest pozostać sobą.

Czy dziennikarze są niezależni? To temat na długą rozmowę albo rozprawę naukową. Pamiętajmy jednak, że w mediach też istnieje hierarchia: nad dziennikarzem jest cała drabina jego zwierzchników oraz właściciel. Kolejną kwestią są też sympatie i poglądy polityczne dziennikarzy, bo każdy dziennikarz ma jakieś poglądy. Profesjonalny dziennikarz, wykonujący pracę reporterską, niepublicystyczną, te sympatie powinien zawiesić, wchodząc do redakcji, ale, niestety, często jest z tym problem.

Joanna Mucha: Napisałam kiedyś tekst o polityce na słupkach. Pisałam o tym, że tak, jak niektórzy politycy korygują swoje działania odnosząc się do słupków popularności, tak media robią dokładnie to samo, odnosząc się do słupków oglądalności. Analogicznie odnosi się to również do prasy. Trudno byłoby mieć o to do mediów pretensje... To, czego mi wciąż brakuje, to dziennikarze wyspecjalizowani w określonych dziedzinach. W polskiej debacie publicznej popadamy od czasu do czasu w histerię, której moglibyśmy wszyscy sobie oszczędzić głębiej i dokładniej poznając temat. Tyle, że to tak dobrze by się nie sprzedało... I jeszcze jedno. Chyba zbyt często zajmujemy się sprawami zupełnie nieważnymi (co powiedział poseł Hofman, kto i jak to skomentował, kto miał łzy w oczach itp.). Wprowadzanie takich tematów działa dokładnie zgodnie  z zasadą, że zły pieniądz wypiera dobry.


Czy Pani partia jest za wprowadzeniem cenzury w Internecie?



Joanna Mucha:

Internet i treści w nim publikowane powinny być poddane takiej samej ocenie, jak te publikowane czy przedstawiane w innych miejscach w przestrzeni publicznej. Jeśli ktoś posługuje się oszczerstwem, groźbami, jeśli szerzy zabronione idee - powinien odpowiadać tak samo, jak wtedy, kiedy robi to posługując się innymi formami przekazu. Wolność słowa w Internecie czy poza nim - nie może być przyzwoleniem na brak odpowiedzialności za słowa. Słowa mogą zniszczyć komuś karierę, życie, mogą stanowić formę znęcania się, mobbingu, przemocy. Odpowiedzialność za nie – w moim przekonaniu - powinna być taka sama, niezależnie od formy przekazu.



Sylwia Ługowska:

Jestem przeciwna cenzurowaniu Internetu poza kilkoma wyjątkami, np. gdy w grę wchodzi np. dobro i bezpieczeństwo dzieci. Cenzura to narzędzie, które rodzi wiele niebezpieczeństw. Można sobie wyobrazić, że władza nadwrażliwa na punkcie własnego ego będzie chciała cenzurować treści wobec niej krytyczne, czego kilka przykładów mieliśmy w ostatnim czasie. Oczywiście, istnieje problem chamstwa i niecenzuralnego słownictwa w Internecie. Tutaj jest duże pole do działania dla administratorów popularnych serwisów internetowych i na ich odpowiednią reakcję.



Adam Zawadzki:

PiS było przeciwne parytetom, PO zagłosowała za 35-procentową obecnością kobiet na listach wyborczych. Czy tego typu ustawowe wyrównywanie szans kobiet nie jest sztuczne?

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości