"Pan Kwaśniewski nie ma żadnego głosu w strukturach SLD. Bo nie jest członkiem Sojuszu. I nie uczestniczy w jego głosowaniach. A wyrażanie opinii byłego prezydenta nie bardzo przekłada się na wyniki głosowań" – te słowa Leszka Millera, które padły w wywiadzie dla "Polski The Times", zabrzmiały jak wypowiedzenie wojny byłemu prezydentowi i zdumiały wielu polityków SLD. Tym bardziej że zaledwie kilka tygodni temu obaj politycy demonstrowali serdeczne stosunki i deklarowali wspólne działania na rzecz umocnienia lewicy.
– Według mojej wiedzy w ostatnich dniach nie wydarzyło się nic, co usprawiedliwiałoby taki frontalny atak Millera – zastanawia się w rozmowie z "Rz" warszawski działacz Sojuszu.
Dlatego przyczyn interpretacji ataku Millera jest tyle, ilu rozmówców.
Część działaczy jest zdania, że Kwaśniewski, który wspiera Janusza Palikota w jego zabiegach zjednoczenia środowisk lewicowych, wbija w ten sposób nóż w plecy Millera.
– Wśród naszych działaczy ciągle żywo komentowana jest grudniowa wypowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego, że w ewentualnej lewicowej koalicji to Ruch Palikota może dyktować warunki, bo dostał lepszy wynik wyborczy i ma więcej posłów – mówi polityk z kręgu Grzegorza Napieralskiego.