Przekrój na lewo, Uważam Rze na prawo - Hajdarowicz

Tygodnik nie powinien obawiać się odważnych tematów. Mamy w Polsce dyskusję o małżeństwach homoseksualnych, a ja chciałbym, żeby "Przekrój" poszedł dalej i zapytał, dlaczego nie można mieć wielu żon czy mężów – mówi Kamili Baranowskiej właściciel Presspubliki

Aktualizacja: 15.01.2012 19:01 Publikacja: 15.01.2012 18:58

Przekrój na lewo, Uważam Rze na prawo - Hajdarowicz

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Red

Właściciel uważanych za konserwatywne tygodnika "Uważam Rze" oraz dziennika "Rzeczpospolita" chce przekształcić "Przekrój" w pismo wyraźnie lewicowe. Nie ma tu sprzeczności?

Nie. Gdybym podjął się roli redaktora naczelnego obu tych tytułów, byłoby to  nieszczere i trudne do obrony. Zawsze deklarowałem, że tytuły, wydawane przez spółki, na które mam wpływ jako udziałowiec, nie muszą odzwierciedlać moich poglądów czy wartości. Kiedy trzy lata temu kupowałem "Przekrój", wydawało mi się, że w Polsce jest zapotrzebowanie na tygodnik opinii, w którym będzie sporo kultury, pogłębionych tekstów, na polski "New Yorker". Okazało się, że są wprawdzie czytelnicy, którym to odpowiada, ale jest ich za mało, aby tygodnik miał swoją moc intelektualną i aby mógł się obronić rynkowo. Ledwo byliśmy w stanie przekroczyć 40 tys. czytelników. Niedługo później grupa osób z mocnymi poglądami prawicowymi z sukcesem wypromowała na rynku tygodnik "Uważam Rze". To, że w tak krótkim czasie stał się liderem sprzedaży i jednym z najważniejszych pism opinii, pokazało, jakie są możliwości na rynku wydawniczym. "Uważam Rze" odniósł sukces dzięki wyrazistości. To uświadomiło nam, że "Przekrój" powinien pójść tą samą drogą, być wyrazistym tygodnikiem, tylko walczącym o inne wartości.

Takie "Uważam Rze" a rebours?

Tygodnik, który stanowiłby ciekawą propozycję intelektualną dla najróżniejszych środowisk lewicowych, walczących o prawa mniejszości seksualnych, czy libertariańskich, które nie do końca znajdują swoje treści w innych tytułach. Zresztą, "Przekrój" zawsze poruszał tematy społeczne, może nie za ostro, może za mało wyraziście. I mam nadzieję, że Roman Kurkiewicz, który  staje na czele tego tygodnika, pójdzie w tym kierunku.  Choć z wieloma poglądami red. Kurkiewicza stanowczo się nie zgadzam i ciężko byłoby nam walczyć po tej samej stronie barykady, wydaje się, że ta propozycja może się okazać intelektualnie ciekawa.

Czy dziś na rynku szansę mają tylko wyraziste tytuły?

Jeżeli po sukcesie "Uważam Rze" podobny sukces odniesie "Przekrój", będzie to znaczyło, że tak. Czytelnik kupuje dany tygodnik zwykle po to, żeby się utwierdzać w swoim spojrzeniu na świat, a ów świat niebezpiecznie się radykalizuje. Lepiej zmagać się słowem na łamach "Przekroju" i "Uważam Rze" niż na ulicach. Tygodniki poprawne politycznie będą miały największy problem przy przejściu na nośniki elektroniczne. Tam najbardziej pożądane są treści unikatowe – specjalistyczne, jakie ma np. "Rzeczpospolita", albo właśnie wyraziste.

Chce pan zarabiać na tytułach, które ideowo stoją po dwóch przeciwnych  stronach. Niektórzy powiedzieliby, że to cynizm.

Mając 17 lat, tańczyłem pogo na punkowskim koncercie UK Subs z orłem w koronie w klapie. Może coś mi z tego zostało? A poważnie, każdy biznes jest trochę cyniczny, nie ma co się oszukiwać. Jednocześnie, czy właściciel, który dba głównie o to, by jego tytuły reprezentowały wyłącznie bliskie mu poglądy, jest gwarantem stworzenia dobrych, niezależnych, obiektywnych mediów? Liczę na to, że "Przekrój" i "Uważam Rze" będą dawały zupełnie różne propozycje postrzegania świata. To gwarancja pluralizmu, zaproponowanie czytelnikowi szerszego wyboru.

Pana zdaniem mamy problem z pluralizmem na rynku medialnym?

Istniejące na nim od lat tygodniki opinii zaczęły się do siebie upodabniać i często różnią się jedynie okładkami. Nasze tak różne tytuły: prawicowy "URze", lewicowy "Przekrój" i specjalistyczna "Rz" będą spełniać rolę, jaką powinny spełniać media publiczne. To one mają dawać różnym środowiskom i prawicowym, i lewicowym, i centrowym możliwość wyartykułowania swoich poglądów. Myślę jednak, że w ostatecznym rozrachunku prywatny właściciel okaże się lepszym gwarantem pluralizmu, bo po pierwsze, kieruje się chęcią zysku, więc będzie dbał o ekonomię i uważnie wydawał pieniądze, a po drugie, jest niezależny od polityków i politycznych nacisków.

A jak daleko pozwoli się pan posunąć red. Kurkiewiczowi w promowaniu poglądów lewej strony? Czy są jakieś granice, których "Przekrój" jednak nie przekroczy?

Nie będę się zgadzał na wyrażanie poglądów skrajnych typu komunizm, ale nie ukrywam, że liczę na mocną debatę. Jeśli mamy poważną dyskusję o małżeństwach homoseksualnych, to chciałbym, żeby "Przekrój" poszedł dalej i zapytał, dlaczego nie można mieć wielu żon czy mężów. Tygodnik nie powinien obawiać się odważnych tematów.

Na jakie wyniki sprzedażowe pan liczy?

W 2009 roku powiedziałem, że w ciągu trzech lat będziemy mieli 120 tys. – 180 tys. sprzedanych egzemplarzy, przed nami trudne zadanie. Wciąż liczę, że nam się uda, zwłaszcza że czeka nas okres ekspansji nowych technologii.

Jest pan znany ze swojej fascynacji technologiami. Wiele osób sceptycznie podchodzi jednak do wizji, że niedługo większość Polaków będzie czytała gazety na tabletach, a nie na papierze.

Papierowe pisma będą istniały dopóki ludzie będą je kupować. W pewnym momencie powstanie jednak bariera ceny. Coraz więcej  ludzi będzie odpływać do świata elektronicznego, a wówczas cena papierowego wydania musi wzrosnąć.  Jednocześnie cena tabletu przestaje być zaporowa, już dziś jest dostępny dla wielu użytkowników, zastępuje wręcz komputer. Ponadto trzecia wersja iPada i najnowsza wersja Samsung Galaxy spowodują, że na rynku pojawi się sporo second handów oferujących używane urządzenia starszej generacji, dostępne także dla mniej zarabiających. Dlatego zarówno "Rz", jak i "Uważam Rze" czy "Przekrój" muszą się rozwijać na obu płaszczyznach. Z naszych badań wynika, że

83 proc. czytelników "Uważam Rze" korzysta z komputera i Internetu. To burzy mit tych, którzy mylą konserwatyzm w poglądach z konserwatyzmem technologicznym.

Na koniec tego roku w Polsce będzie milion tabletów, wejdą w ich posiadanie niemal wszyscy czytelnicy "Rz" i większość czytelników tygodników. Dlatego absolutnie przełomowy będzie rok 2013. Z kolei w 2015 roku przewiduję już 12 mln tabletów, będzie to jednak bardziej istotne dla telewizji i producentów gier komputerowych. Dla mediów najistotniejszy jest ten  pierwszy milion, który zmieni podejście do prasy.

Ta rewolucja pozwoli nam dotrzeć także z "Przekrojem" do młodszego czytelnika, studentów, ale także bardziej wymagającej młodzieży licealnej. Oferta tygodnika będzie atrakcyjna dla tych, którzy czytają tytuły obecnie dostępne na rynku, ale nie znajdują w nich do końca tego, czego oczekują, ale też dla tych, którzy nie czytali ich, bo nic tam dla siebie nie znajdowali.

Właściciel uważanych za konserwatywne tygodnika "Uważam Rze" oraz dziennika "Rzeczpospolita" chce przekształcić "Przekrój" w pismo wyraźnie lewicowe. Nie ma tu sprzeczności?

Nie. Gdybym podjął się roli redaktora naczelnego obu tych tytułów, byłoby to  nieszczere i trudne do obrony. Zawsze deklarowałem, że tytuły, wydawane przez spółki, na które mam wpływ jako udziałowiec, nie muszą odzwierciedlać moich poglądów czy wartości. Kiedy trzy lata temu kupowałem "Przekrój", wydawało mi się, że w Polsce jest zapotrzebowanie na tygodnik opinii, w którym będzie sporo kultury, pogłębionych tekstów, na polski "New Yorker". Okazało się, że są wprawdzie czytelnicy, którym to odpowiada, ale jest ich za mało, aby tygodnik miał swoją moc intelektualną i aby mógł się obronić rynkowo. Ledwo byliśmy w stanie przekroczyć 40 tys. czytelników. Niedługo później grupa osób z mocnymi poglądami prawicowymi z sukcesem wypromowała na rynku tygodnik "Uważam Rze". To, że w tak krótkim czasie stał się liderem sprzedaży i jednym z najważniejszych pism opinii, pokazało, jakie są możliwości na rynku wydawniczym. "Uważam Rze" odniósł sukces dzięki wyrazistości. To uświadomiło nam, że "Przekrój" powinien pójść tą samą drogą, być wyrazistym tygodnikiem, tylko walczącym o inne wartości.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości