„Rzeczpospolita" pisała. 1994 : Potrzebny, niezbędny, niezastąpiony

Publicysta Kazimierz Groblewski w numerze z 8 października analizuje, prześwietla, demaskuje i obnaża Lecha Wałęsę w tekście „Prezydent szuka roboty”.

Publikacja: 05.10.2012 19:37

„Rzeczpospolita" pisała. 1994 : Potrzebny, niezbędny, niezastąpiony

Foto: ROL

„Taktyka prezydenta nie zmienia się: sam stwarza problemy, po czym, gdy już bardzo zagmatwa sytuację, wkracza, włącza się, grzmi - że sprawy źle idą, że jest niezadowolony, że weźmie ster w swoje ręce. Wtedy ma okazję wykazać, jak bardzo jest potrzebny, niezbędny, niezastąpiony.

Wszak nie został prezydentem, żeby odpoczywać - jak mawia. On nie będzie brał pieniędzy za przecinanie wstęg. „Poszedł na prezydenta dla pracy". Gdy więc nie ma pracy, gdy nie dzieje się nic nadzwyczajnego, zwykła rutyna: parlament uchwala ustawy, rząd rządzi - to prezydent „przyśpiesza", wynajduje sobie pracę. Kogoś odwoła lub chociaż skrytykuje - i już ma zajęcie. A przy tym życie polityczne nabiera kolorów: niemrawi politycy przeistaczają się w energicznych obrońców demokracji przed autorytarnymi zakusami prezydenta. Zabierają głos, rozważają warianty, ścierają się oświadczenia, stanowiska, protesty, od „fundamentalnych zasad" i „racji stanu" gęstnieje powietrze w Sejmie, w rządzie i siedzibach partii. Gdy Lech Wałęsa znajduje robotę dla siebie, to i politycy mają zajęcie, czyli też okazję, by w telewizorze pokazać się wyborcom z wyrazem zatroskania o losy kraju na twarzy. /.../

Pomysł prezydenta jest prosty: ze słabości uczynić siłę. Jest sam, nie ma zaplecza politycznego, zraził do siebie większość dawnych sympatyków i politycznych przyjaciół. „Nie, to nie, ja wam jeszcze pokażę, zrobię tak, że sami do mnie przyjdziecie" - mógłby powiedzieć dzisiaj Wałęsa.

Chce osiągnąć to, co nie udało mu się przy okazji aborcyjnej liberalizacji kodeksu karnego. Sam jeden stanąłby wtedy przed Trybunałem Stanu. Na niego reflektory. Nie udało się, bo Sejm nie odrzucił jego weta.

Lech Wałęsa nie chce być jednym z wielu kandydatów na prezydenta. Chce sytuacji, w której z jednej strony będzie on, a z drugiej wszyscy pozostali kandydaci. Swoimi posunięciami rozemocjonuje polityków, skłóci partie, a potem wystąpi sam przeciwko wszystkim. Ponadpartyjny, przeciwko całej klasie politycznej. Niech oni nawzajem zabierają sobie głosy. Bo wszyscy przynajmniej w jednej rzeczy będą do siebie podobni: wszyscy będą krytykowali Lecha Wałęsę.

Wie, że kogo miał stracić, to już stracił. Jeśli jeszcze 1 - 2 procent społeczeństwa odwróci się od niego, to już nie będzie miało znaczenia. A może zyska. Ciągle słyszał, że może jeszcze odzyskać poparcie, jeśli coś będzie robił, zaskoczy „niebezpiecznymi, odważnymi decyzjami". Właśnie więc je podejmuje. /.../

Powodując zamieszanie wokół Krajowej Rady i wokół wojska, Lech Wałęsa wywołuje do tablicy parlament i koalicję rządową. Prowokuje parlament, chce go wciągnąć do rozgrywanych przez siebie wojen. Narzuca „tematy", ciągle „wyprzedza". Życie polityczne ma toczyć się wokół jego pomysłów. Bo bardzo nie lubi, gdy się o nim zapomina.

Wiadomo było, że w parlamencie powstaje ustawa, która zachowuje dotychczasową hierarchię w wojsku: szef Sztabu Generalnego jest podporządkowany ministrowi obrony, a nie, jak wolałby Wałęsa, prezydentowi. W normalnej sytuacji ustawa byłaby uchwalana według zwyczajowego trybu. Teraz jednak, gdy udało się wywołać tak duże zamieszanie wokół wojska, prezydent będzie mógł zarzucić parlamentowi, że chce ograniczyć mu uprawnienia.

Lech Wałęsa lubi sytuacje kryzysowe. Wtedy ma warianty. I pewność, że wszyscy będą się zastanawiali, jaki wariant wybierze. Gdy parlament zabierze się do uchwalania wspomnianej ustawy, czy nowelizowania ustawy o Krajowej Radzie (według projektu SLD), Lech Wałęsa dopnie swego: parlament zostanie wciągnięty do jego wojen. Będzie mógł o głosić, że koalicja rządowa złamała zawartą z nim umowę. Czyli poczuje się również zwolniony z obowiązku jej przestrzegania. I będzie miał wtedy naprawdę dużo wariantów.

Lech Wałęsa nie gra już w małe gierki. On już nie ma czasu na zmiany legislacyjne, na przykład na próby prawnego przeforsowania koncepcji, by szef Sztabu podlegał bezpośrednio jemu. Chce mieć swojego, w pełni mu oddanego i lojalnego człowieka na czele wojska i wpływ na telewizję. Na wszelką okoliczność. /.../

Gazety są jego pełne. On rozdaje karty, odwołuje, powołuje, wygłosi orędzie, podejmie „niebezpieczne, ostre decyzje". Według nieoficjalnych informacji, Lech Wałęsa jest głęboko przekonany, że zostanie po raz drugi prezydentem. Nie bierze pod uwagę możliwości, że będzie inaczej.

Świat się kręci wokół Lecha Wałęsy. /.../"

Wybór z książki Macieja Kledzika „Rzecz o »Rzeczpospolitej«" i przygotowywanego drugiego jej wydania.

„Taktyka prezydenta nie zmienia się: sam stwarza problemy, po czym, gdy już bardzo zagmatwa sytuację, wkracza, włącza się, grzmi - że sprawy źle idą, że jest niezadowolony, że weźmie ster w swoje ręce. Wtedy ma okazję wykazać, jak bardzo jest potrzebny, niezbędny, niezastąpiony.

Wszak nie został prezydentem, żeby odpoczywać - jak mawia. On nie będzie brał pieniędzy za przecinanie wstęg. „Poszedł na prezydenta dla pracy". Gdy więc nie ma pracy, gdy nie dzieje się nic nadzwyczajnego, zwykła rutyna: parlament uchwala ustawy, rząd rządzi - to prezydent „przyśpiesza", wynajduje sobie pracę. Kogoś odwoła lub chociaż skrytykuje - i już ma zajęcie. A przy tym życie polityczne nabiera kolorów: niemrawi politycy przeistaczają się w energicznych obrońców demokracji przed autorytarnymi zakusami prezydenta. Zabierają głos, rozważają warianty, ścierają się oświadczenia, stanowiska, protesty, od „fundamentalnych zasad" i „racji stanu" gęstnieje powietrze w Sejmie, w rządzie i siedzibach partii. Gdy Lech Wałęsa znajduje robotę dla siebie, to i politycy mają zajęcie, czyli też okazję, by w telewizorze pokazać się wyborcom z wyrazem zatroskania o losy kraju na twarzy. /.../

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości