Reklama

Blumsztajn i Ziemkiewicz o Marszu Niepodległości

Wczorajsze obchody Święta Niepodległości nie obyły się bez zamieszek, przez Warszawę przeszły cztery marsze, w tym oficjalny - prezydencki

Publikacja: 12.11.2012 08:17

Blumsztajn i Ziemkiewicz o Marszu Niepodległości

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Wydarzenia komentują publicyści: na łamach "Gazety Wyborczej" Seweryn Blumsztajn, a w "Rzeczpospolitej" Rafał Ziemkiewicz.

Blumsztajn pisze, że uczestnikom marszu niepodległości nie chodziło o patriotyzm:

Marsz Niepodległości? Tylko proszę mi głowy nie zawracać gadaniem o patriotycznych emocjach. Szczególnie na tle nasyconego historyczną symboliką i apelami o świąteczną zgodę marszu prezydenckiego widać było, o co chodzi: dop... policji - to kibole; dop... Tuskowi i krzyczeć o zbrodni - to lud pisowsko-smoleński; pokazać siłę patrona marszu, ruchu narodowego - to ONR i Młodzież Wszechpolska. Jakoś to się wszystko patriotycznie złożyło i trochę tylko ci kibole przesadzili. Trzeba ich jednak zrozumieć - "żyletę" im na Legii zamknęli.

I dodaje:

Tyle razy już to widzieliśmy: ci, którzy najgłośniej krzyczą: "Polska", gotowi są ojczyznę podpalić. Nie jestem miłośnikiem tzw. patriotyzmu celebracyjnego. Nie wzruszam się bardzo, gdy śpiewają pieśni legionowe i czytając spowiedź ks. Robaka, nie płaczę. I nie znoszę też, gdy mnie ktoś biało-czerwoną flagą po głowie wali. Można różnie o ojczyźnie, o winach i grzechach, o dramatach i chwilach wielkości. Ale proszę lirycznie i w ciszy. Tak jest prawdziwie.

Reklama
Reklama

Ziemkiewicz komentuje natomiast tak:

Święto Niepodległości władza potraktowała właśnie jako kolejny pretekst do zafundowania narodowi radosnej muzyki. Radość, radosny marsz (w przeciwieństwie do marszów nieradosnych), Polacy zjednoczeni radością i pokazujący światu, jak potrafią się cieszyć... Łatwo dostrzec, że kiedy obywatele mają powody do zadowolenia, to okazują je sami i nikt ich nie musi do radości zachęcać.

Publicysta stwierdza:

Mojemu pokoleniu obecne zapędzanie obywateli do świątecznego łączenia się z władzą nieodparcie przypomina pochody pierwszomajowe z czasów PRL, zwłaszcza tej schyłkowej, gdy w DTV, dla kontrastu z obrazem ludzi pracy spontanicznie machających chorągiewkami i balonikami w oficjalnym pochodzie, spiker cedził gniewne słowa pod adresem prowokatorów na żołdzie określonych ośrodków, marginesu społecznego i rozwydrzonych wyrostków tworzących tzw. niezależne obchody.

I gorzko zauważa:

Kto chce tę radość zamanifestować u boku prezydenta, ma pełne prawo. Ale gdy władza namolnie przymusza do radości tych, którzy sami z siebie nie widzą do niej powodu, staje się groteskową powtórką PZPR.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Polska może być celem Putina. Dlaczego gdy potrzeba jedności, Konfederacja się wyłamuje?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Reklama
Reklama