Polko zastanawia się czy policja zapewniła bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom marszu:
Działanie policji, służb, urzędników nie dotyczy samego marszu. To pokłosie tego, co zostało, bądź nie zostało zrobione wcześniej. Po pierwsze, cały czas byliśmy karmieni informacją, że będzie jeden słuszny marsz, który zjednoczy Polaków. Pozostałe wypadały na tym tle jako mniej słuszne, gorsze. To już było dzielenie marszów na bardziej patriotyczne i te drugiej jakości. Już samo to mogło rodzić frustrację czy taką chęć „a my im pokażemy".
Generał ocenia, że policja nie powinna dopuścić do niektórych sytuacji:
Mając doświadczenia z ubiegłego roku, policja mogła łatwo przewidzieć, co się może stać. Wiadomo, że podczas przygotowań do tego typu wydarzeń, a w takich uczestniczyłem podczas pracy w Urzędzie Miasta Stołecznego, bardzo ważne jest rozpoznanie. Policja, służby mają informacje, kto może być potencjalnym sprawcą zamieszek. Nie jest tak, że nagle tłum się buntuje. Zwykle jest jakaś liczba prowokatorów, którzy potrafią skupić na sobie uwagę ludzi i prowokować różnego rodzaju zajścia. Tych prowokatorów można było wcześniej monitorować. Jeżeli to byli kibole – bo i takie informacje się pojawiają – to tym bardziej policja dysponuje ich dokładnymi danymi. Z pewnością można było przewidzieć, co się wydarzy i przede wszystkim, nie dopuścić do tego, aby w tłum wmieszali się ludzie poubierani w kominiarki.
Polko mówi o rozdzieleniu marszu przez policję (doszło do sytuacji gdzie rozdzielono czoło marszu od reszty jego uczestników):