Był pan długo za granicą. Jak wygląda z oddali polska lewica?
Bezpośrednio po wyborach podział na dwie partie w parlamencie wydawał mi się korzystny i ożywczy, bo mobilizował SLD i Palikota do rywalizacji na rzeczywiście lewicowe projekty ustaw. I tak było przez pierwszy rok, później wszystko zaczęło grzęznąć w kłótniach, zamiast iść w stronę współpracy i porozumienia, co niemal z miejsca stawiałoby ten alians w roli poważnej konkurencji dla PO i PiS. Próba odwołania własnego marszałka, żeby kopnąć w kostkę innych marszałków, skompromitowała Palikota i podważyła jego wiarygodność po lewej stronie. Przecież głównym kapitałem symbolicznym Ruchu Palikota było te kilka osób z Wandą Nowicką na czele, która najlepiej uosabiała kwestie światopoglądowe i socjalne. I ten jeden atut Palikot stracił, co natychmiast odbiło się na sondażach.
Jak się okazało, politycy Ruchu Palikota wcale nie uważali Nowickiej i środowiska feministek za atut.
Mało kto tak aktywnie popierał Janusza Palikota jak Magda Środa i mało kto miał taki szacunek na lewicy jak Wanda Nowicka. Kombinacje Palikota zrobiły złe wrażenie na całej opinii publicznej. Na szczęście dla niego Aleksander Kwaśniewski uratował mu życie, powołując Europę Plus. Ale tu znowu doszło do szeregu niezrozumiałych posunięć, a raczej ich braku. Nie doszło również do porozumienia z SLD.
Akcja Kwaśniewskiego wyglądała raczej na próbę rozbicia SLD niż na zjednoczenie lewicy.