Paweł Śpiewak o PO,PiS, rekonstrukcji rządu, przedterminowych wyborach

Przedterminowe wybory nikomu się nie opłacają. PiS potrzebuje czasu, żeby powiększyć przewagę nad PO, lewica jest rozbita, a sama Platforma jest w takiej sytuacji, że wiadomo, iż przegra, tylko nie wiadomo, jak wysoko – podkreśla socjolog Paweł Śpiewak w rozmowie z Elizą Olczyk.

Publikacja: 24.05.2013 21:20

Paweł Śpiewak

Paweł Śpiewak

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Czy ostatnie sondaże niekorzystne dla PO to chwilowe wahnięcie nastrojów, czy odzwierciedlenie narastającej niechęci do partii rządzącej?

Paweł Śpiewak:

Platforma słabnie i jest to trwały trend. Spadek poparcia dla tej partii obserwujemy nieprzerwanie od kilku miesięcy. PO traci sympatię swoich głównych wyborców – młodzieży i wielkomiejskiej klasy średniej. Ale ludzie, którzy nie chcą dziś głosować na PO, nie zamierzają przerzucić swoich głosów na PiS, więc odpowiednimi działaniami można ich jeszcze odzyskać.

Młodzi odchodzą pewnie dlatego, że mają coraz trudniejszy start, rośnie wśród nich bezrobocie, ale dlaczego wielkomiejska klasa średnia odwraca się od PO?

Młodzi odchodzą dlatego, że nie pamiętają rządów PiS. Wielkomiejscy wyborcy zaś są zawiedzeni marazmem rządu, jego wpadkami, niekonsekwencją, a przede wszystkim brakiem inicjatywy. W służbie zdrowia nic się nie zmieniło. W szkolnictwie pani Krystyna Szumilas nie jest w stanie podjąć decyzji, czy sześciolatki mają iść do szkół, a jeżeli tak, to kiedy. To drażni ludzi. Do tego dochodzi niejasna postawa Platformy wobec kwestii światopoglądowych: związków partnerskich, in vitro. A ludziom trudno utożsamiać się z partią, która nie wiadomo gdzie się lokuje. Ale najważniejszym powodem odpływu elektoratu jest syndrom gierkowski, czyli nadmierne rozbudzenie oczekiwań i aspiracji. PO bazowała na utrzymywaniu wyborców w dobrym nastroju. Mawiała: cała Europa tonie, a my jako jedyni idziemy do przodu. To bardzo rozbudziło oczekiwania, które nie zostały zaspokojone.

Co PO mogłaby zrobić, żeby odwrócić trend spadkowy?

Moim zdaniem ważna, choć trudno powiedzieć, czy rozstrzygająca, może stać się ustawa o związkach partnerskich. Uchwalenie takich przepisów to nie jest przejaw wojny kulturowej, jak twierdzi PiS czy Roman Giertych, tylko rozwiązanie realnych problemów tysięcy ludzi, którzy żyją w związkach nieformalnych i uważają, że rząd ich lekceważy. Nie sposób też dłużej przemilczać kwestii praw osób homoseksualnych. PO nie może być wiecznie partią, która nie deklaruje żadnych wartości.

Jarosław Gowin twierdzi, że PO traci wyborców dlatego, że skręca w lewo.

Skręca w lewo, bo nie chce słuchać Gowina! To chyba o to chodzi. Ja tego skrętu nie widzę. A jeżeli ten skręt w lewo miałby oznaczać troskę o biednych i wykluczonych, to poseł Gowin nie powinien mieć nic przeciwko temu, bo jest to w duchu społecznej nauki Kościoła.

Gowin uważa, że PO odzyska wyborców, jeżeli zerwie z polityką ciepłej wody w kranie.

Nie on jeden tak uważa. W tej chwili tylko poprzez pokazanie ambitnych celów PO może ponownie zmobilizować elektorat. Straszak PiS już nie działa. Ale nie wystarczy mówić, tylko trzeba faktycznie działać, nie zważając na ataki opozycji. Trzeba przejść od miękkiej polityki do polityki ambitnej. A gdyby nawet doprowadziła ona do klęski wyborczej, to inaczej przegrywa silna partia z dobrym programem, a inaczej partia wykazująca słabość i niezdecydowanie.

Z dobrym programem przegrała kiedyś AWS i chyba wszyscy politycy PO mają to w tyle głowy. Donald Tusk też.

AWS przegrała, bo wewnątrz niej zaczęły się wzajemne mordy. W PO tego nie ma. Owszem, jest spór między Jarosławem Gowinem a Donaldem Tuskiem czy Grzegorzem Schetyną a Tuskiem, ale woli zniszczenia przeciwnika nie ma.

Skoro tak, to może Schetyna powinien wrócić do rządu? Gowin uważa, że to jest jeden z pomysłów na poprawę wizerunku gabinetu Tuska.

To jest myślenie życzeniowe. Schetyna na pewno nie wróci do rządu, bo musiałby wziąć odpowiedzialność za politykę Donalda Tuska. A on tego nie chce. Woli być na zewnątrz. Tak, żeby w ewentualnej rozgrywce po wyborach móc powiedzieć: ja tego nie robiłem. Chce mieć czyste konto i jestem pewien, że dlatego nie przyjmie żadnych propozycji rządowych. Poza tym jego wejście do rządu oznaczałoby przeniesienie na Radę Ministrów ostrej rywalizacji między nim a Tuskiem. Dla premiera byłoby to bardzo niedobre. Konflikt zewnętrzny jest łatwiejszy do kontrolowania niż ten w rządzie.

A czy w ogóle czeka pan z niecierpliwością na zapowiadaną od pół roku rekonstrukcję rządu?

Nie, bo problem Tuska nie polega na wymianie twarzy, tylko na koniecznej zmianie programowej. A nowi ministrowie muszą mieć około pół roku na zapoznanie się z urzędem, zanim zaczną działać.

Premier powinien się skupić na nowym programie, zamiast poszukiwać nowych ministrów?

Rekonstrukcja jest potrzebna, bo da rządowi trochę oddechu. Poza tym nowe osoby mogą być symbolem nowego otwarcia. Ale jeżeli cała ta operacja ograniczy się do zmiany twarzy, to nie należy się spodziewać nadzwyczajnych efektów.

Komentatorzy uważają, że Donald Tusk jest zmęczony władzą i stracił dawną energię.

Premier jest mocnym zawodnikiem. Człowiek, który przeżył tyle klęsk, jest zahartowany. On co najwyżej przechodzi okres poważnej refleksji, w którą stronę pójść, jakim zagadnieniom nadać priorytet.

Niektórzy sądzą, że rozważa ewakuację do Brukseli na prestiżowe stanowisko unijne.

Trudno mi uwierzyć, że strefa euro powierzy kontrolę nad kluczowym stanowiskiem europejskim komuś spoza swojego grona. Ale nawet jeżeli byłoby to możliwe, to Tusk najpierw musi pokazać, że umie rządzić, bo sama sympatia polityków europejskich, którą faktycznie się cieszy, nie wystarczy. Im bardziej Tusk chciałby iść do Europy, tym bardziej musi udowodnić, że daje sobie radę z sytuacją Polski.

Czyli Tusk nie ma innego wyjścia, tylko musi wyprowadzić PO na prostą.

Musi wyprowadzić Polskę na prostą. Bo PO jest tylko narzędziem wyborczym. Tusk musi przede wszystkim być premierem, a w drugiej kolejności liderem partyjnym. A dla obywateli kluczowe jest to, czy mają dostęp do służby zdrowia, w jakim tempie budowane są drogi i czy pieniądze, które dostajemy z Unii, nie są zmarnowane.

A może rację mają ci, którzy uważają, że Tusk poważnie rozważa przedterminowe wybory, żeby zapobiec dalszemu spadkowi poparcia PO?

Nikomu się to nie opłaca. PiS potrzebuje czasu, żeby powiększyć swoją przewagę nad PO, lewica jest kompletnie rozbita, a sama Platforma jest w takiej sytuacji, że wiadomo, iż przegra, tylko nie wiadomo, jak wysoko. Nie sądzę, by Tusk spieszył się do przegranej.

Ale gdyby uratował przynajmniej część poparcia, to ponownie mógłby współrządzić, na przykład z SLD. Bo o PiS jest powszechne mniemanie, że nie ma zdolności koalicyjnej, więc nie skonsumuje ewentualnego zwycięstwa.

To się okaże. Po wyborach działa zupełnie inna matematyka. Jeżeli Jarosław Kaczyński wygra wybory i dostanie misję sformowania rządu, to podejrzewam, że będzie gotowy do dużych kompromisów z potencjalnymi sojusznikami, żeby sprawować władzę. Sęk w tym, że PiS nie ma do tego kwalifikacji. Oni mają głównie pomysły, jak rozliczyć Smoleńsk, a w sprawach naprawdę ważnych operują sloganami typu: ludziom potrzebna jest praca. W 2005 roku, gdy PiS wygrał wybory, było podobnie. Dlatego Kaczyński wziął do rządu ludzi z PO: Grażynę Gęsicką, Zytę Gilowską, Zbigniewa Religę. I to byli najlepsi ministrowie tamtych rządów.

Skoro Kaczyński potrafił przyciągać dobrych ludzi, to może to wystarczy do rządzenia?

Nie wystarczy, bo po pierwsze w takiej sytuacji na stanowiska wiceministrów trafia wielu przypadkowych ludzi. Poza tym szef rządu nie ma własnej agendy, tylko narzuca mu ją minister finansów. Pojawia się wówczas pytanie, czy taka partia wie, co chce robić. Bo jeżeli nie, to lepiej, żeby nie sprawowała władzy.

Czy PiS, jak dojdzie do władzy, będzie chciał rozliczyć Tuska ze Smoleńska?

Jestem pewien, że PiS wznowiłoby śledztwo w tej sprawie i szukało potwierdzenia dla swojej hipotezy, że ze strony rządu popełniono umyślne błędy, które doprowadziły do katastrofy. Polityczna atmosfera po dojściu PiS do władzy byłaby bardzo ciężka.

Gdyby jednak PiS nie utworzyło rządu, to czy koalicja PO-SLD byłaby możliwa?

SLD byłby trudnym sojusznikiem. Tam jest wielu ludzi szalenie pragmatycznych, ale występ posła Tadeusza Iwińskiego w sprawie uchwały dotyczącej rocznicy śmierci Grzegorza Przemyka pokazuje, że ta partia jest uwiązana do przeszłości. Podobne wpadki byłyby w przyszłości ogromnym kłopotem dla każdego premiera. Ale jestem pewien, że przed wyborami dojdzie do zmiany układu sił na scenie politycznej i otworzą się nowe możliwości.

Czy Europa Plus, która kluje się wokół Aleksandra Kwaśniewskiego, może doprowadzić do takiej zmiany?

Kluje się to dobre słowo, bo ona tak się rodzi, jakby chciała, a nie mogła. PO trochę się przestraszyła tej inicjatywy, ale nie ma powodu do zmartwień. To jest impreza kilku starszych panów, którzy się bawią w grę polityczną. Nie widzę przyszłości przed Europą Plus.

Nawet gdyby Kwaśniewski sam kandydował?

Najbardziej sprawny Kwaśniewski bez aparatu nic nie zdziała. A jakoś nie widać tych tłumów czekających na byłego prezydenta na ulicach. Takie powroty po latach nie są politycznie nośne.

Leszek Miller również nie musi się bać?

On się musi bać siebie i swojego aparatu. Bo czego SLD się dotknie, nic mu nie wychodzi. Ale to jest nieudolność ludzi. Nie da się tej niemocy zwalać np. na złą pogodę.

Miller akurat na to się nie skarży. To raczej PO zaczęła ostatnio wszystko zwalać na długą zimę i dziennikarzy.

Zapewne ma pani na myśli występ Stefana Niesiołowskiego znanego z wyjątkowej arogancji. Jego niezdolność do autorefleksji budzi we mnie zakłopotanie. On w ogóle nie rozumie, że media nie są po to, żeby chwalić rządzących, tylko ich ganić. Zwalanie winy na dziennikarzy oznacza schyłek formacji.

Paweł Śpiewak jest socjologiem i historykiem idei, dyrektorem Żydowskiego Instytutu Historycznego. W latach 2005–2007 był posłem Platformy Obywatelskiej

Czy ostatnie sondaże niekorzystne dla PO to chwilowe wahnięcie nastrojów, czy odzwierciedlenie narastającej niechęci do partii rządzącej?

Paweł Śpiewak:

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości