Reklama

Jak łatwo być wykluczonym

Ewa Siedlecka mówi o "wykluczającej gębie konserwatyzmu"

Publikacja: 28.05.2013 18:33

Jarosław Gowin

Jarosław Gowin

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Zwykle w tym zacnym niszowym portalu staramy się (używam tu pluralis maiestatis) komentować wypowiedzi w tonie ironiczno-kpiarsko-humorystycznym (nie zawsze to wychodzi, ale co zrobić, kiedy brak talentu?). Ale przychodzą takie momenty, kiedy - czytając wypowiedzi i felietony mądrych i moralnie publicystów i polityków "z drugiej strony", setki razy mielących te same frazesy i powtarzających te same tezy bez pokrycia, bez żenady przy tym dokonując prymitywnych manipulacji i generalizacji -  trudno jest się zdobyć na humor.

Weźmy taką Ewę Siedlecką, która powtarza dziś  - po raz siedemdziesiąty siódmy - ulubioną tezę "Gazety Wyborczej" o tym, jak wykluczający, dyskryminujący jest polski konserwatyzm. I to ten konserwatyzm przedstawiany  przez Jarosława Gowina i Johna Godsona.

John Godson i Jarosław Gowin wyłożyli swoje polityczne credo: powrót PO do korzeni. Te korzenie to zdaniem Gowina "usuwanie barier hamujących przedsiębiorczość, "obywatelski, a nie partyjniacki sposób uprawiania polityki" i "zdrowy rozsądek w sprawach wartości". Z kolei Godson za "korzenie" Platformy uznał "zajmowanie się problemami zwykłych ludzi", a nie "wdawanie się w niepotrzebne dyskusje, np. o związkach partnerskich".

- Pisze na wstępie Siedlecka, wedle której powyższe cytaty świadczą o dyskryminacyjnej naturze . I przystępuje do manipulacji nr 1:

A więc blisko 800 tys. osób żyjących w Polsce (według spisu GUS z 2011 r.) w nieformalnych związkach partnerskich to obywatele nienormalni, którymi Platforma nie powinna sobie zawracać głowy.

Reklama
Reklama

Śmiem wątpić, że te 800 tys. osób uważa swój nieformalny związek za problem. Ludzie najczęściej wchodzą w związki nieformalne właśnie dlatego, że są nieformalne. Ci zaś, dla których brak formalizacji jest problemem, mogą go dostatecznie sformalizować bez kreowania nowej instytucji prawnej, de facto będącej paramałżeństwem. Zresztą okazuje się, że Gowin i Godson chcą jednak coś zrobić dla tych wykluczanych podobno ludzi, bo:

"Zdrowy rozsądek" (...) zaowocował też "kompromisowym" projektem Platformy dotyczącym związków partnerskich: nie proponuje już "związków", ale spółki cywilne: relacje między partnerami miałoby kształtować właśnie prawo o spółkach.

W jaki sposób jest to wykluczanie tych biednych ludzi, przechodzi niestety moje pojęcie. Ale to nie koniec, bo Siedlecka sięga też w końcu koronny argument: Polscy konserwatyści są inni niż ci zachodni.

Polski konserwatyzm jest wykluczający, dyskryminujący i stygmatyzujący. Taką "gębę" dorobili mu konserwatyści z PO. Wykluczenie nie jest jednak cechą konserwatyzmu europejskiego, czego najlepiej dowodzi niedawne uchwalenie przez konserwatywną większość małżeństw jednopłciowych w Wielkiej Brytanii. I to, że ministrem spraw wewnętrznych w tym kraju jest zdeklarowany gej.

Poddaję się.

 

Reklama
Reklama

Zwykle w tym zacnym niszowym portalu staramy się (używam tu pluralis maiestatis) komentować wypowiedzi w tonie ironiczno-kpiarsko-humorystycznym (nie zawsze to wychodzi, ale co zrobić, kiedy brak talentu?). Ale przychodzą takie momenty, kiedy - czytając wypowiedzi i felietony mądrych i moralnie publicystów i polityków "z drugiej strony", setki razy mielących te same frazesy i powtarzających te same tezy bez pokrycia, bez żenady przy tym dokonując prymitywnych manipulacji i generalizacji -  trudno jest się zdobyć na humor.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Dotacje z KPO, czyli kot z wykręconym ogonem
Publicystyka
Marek Migalski: Andrzeja Dudy życie po życiu
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Porażka Donalda Trumpa. Chiny pozostają przy Rosji
Publicystyka
Wojciech Warski: Prezydent po exposé, przed zagraniczną podróżą
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Jak Polska w polityce międzynarodowej stała się statystą
Reklama
Reklama