Akurat w dniu, kiedy rząd obradował nad przyszłorocznym budżetem, Piechociński oświadczył, że chce zaproponować Platformie zmianę struktury rządu poprzez likwidację ministerstw: cyfryzacji, skarbu oraz sportu i turystyki. Zmiany miałyby objąć także resort środowiska, który byłby włączony do nowego Ministerstwa Energetyki oraz resort spraw wewnętrznych, który miałby na powrót stać się MSWiA, a więc przejąć nadzór nad administracją państwa.
Tak się składa, że większość tych zmian dotyczy ministerstw, które kontroluje Platforma. A na przebudowie zyskałby PSL, bo zadania resortu skarbu, nadzór nad cyfryzacją oraz turystyką chciałby przejąć sam Piechociński jako minister gospodarki.
Wicepremier używa efektownego argumentu, którego sam Donald Tusk niejednokrotnie używał: likwidacja ministerstw doprowadzi do redukcji liczby urzędników.
Mówiąc o zapowiadanej przez premiera rekonstrukcji rządu, Piechociński oznajmił, że same korekty personalne to za mało. To krytyczna recenzja nie tylko ministrów PO – bo przecież głównie ich ma dotyczyć rekonstrukcja – ale też ministerialnych układanek, które Tusk stworzył po wyborach. Wtedy właśnie powstał resort cyfryzacji, zaś MSWiA uległo podziałowi.
Jeśli Piechociński rzeczywiście zażąda od Platformy przemodelowania rządu, to premier będzie miał kolejny – po buncie Jarosława Gowina – kłopot w politycznym zapleczu rządu.
Premier grozi Gowinowi i jego politycznemu towarzyszowi Jackowi Żalkowi usunięciem z partii. Żalek już formalnie został zawieszony na trzy miesiące w prawach członka Klubu Platformy.