Reklama
Rozwiń

Nie pudrujmy NSR, budujmy Gwardię

Narodowe Siły Rezerwowe powstały zaledwie trzy lata temu, ale zupełnie się nie sprawdziły. Formacja ta wymaga gruntownej zmiany. Najlepsze wzory są za oceanem.

Aktualizacja: 10.10.2013 10:55 Publikacja: 09.10.2013 13:00

Marek Kozubal

Marek Kozubal

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Rakiety manewrujące w samolotach F-16, elementy tarczy antyrakietowej, komandosi – to elementy tzw. polskich kłów, o których mówi premier Donald Tusk. Są to siły odstraszania potencjalnych agresorów.

Nie mniej ważnym elementem naszej siły powinna być budowa struktur obrony terytorialnej. Te jednak szwankują. Tak jakby politycy zapomnieli o prawdzie, że „wojsko zaczyna wojnę, a rezerwa ją kończy".

Narodowe Siły Rezerwowe powstały zaledwie trzy lata temu. Dzisiaj wiemy, że nie spełniły swojego zadania. I to przyznają zarówno oficerowie, jak i urzędnicy resortu obrony. Niedawno na swoim blogu pisał o tym szef MON Tomasz Siemoniak.

W NSR jest teraz ok. 10 tys. żołnierzy, choć powinno być ich dwa razy więcej. Znaczna część kandydatów traktuje NSR jako szybką ścieżkę dostania się do zawodowej służby wojskowej. Z takiej możliwości skorzystało około 10 tys. kandydatów.

Od początku służba w NSR była nieatrakcyjna finansowo, a i sami dowódcy jednostek, do których trafiali „rezerwiści", nisko oceniali ich umiejętności. Można było odnieść wrażenie, że rezerwistami łatali dziury kadrowe w jednostkach.

NSR nie stanowi solidnej siły, na której można byłoby budować zaplecze dla armii.

Dzisiaj resort obrony stara się zrobić wszystko, aby zwiększyć atrakcyjność tej służby. Oferuje rezerwistom zachęty finansowe, w tym lepsze wynagrodzenie za czas spędzony na ćwiczeniach i za umiejętności, jakie posiadają.

Na szczęście na takim pudrowaniu NSR się prawdopodobnie nie skończy. Od niedawna w Akademii Obrony Narodowej pracuje zespół, który ma przygotować koncepcję ich przebudowy.

Rektor AON gen. dyw. Bogusław Pacek zapewnia, że eksperci przedstawią propozycje w listopadzie. Ich koncepcja trafi do szefa MON, Sztabu Generalnego oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Koncepcje są trzy. Pierwsza zakłada utrzymanie dzisiejszej formuły, czyli pozostawienie rezerwistów rozproszonych po różnych jednostkach, głównie w wojskach lądowych. Ponadto – jak to nazywa gen. Pacek – „polerowanie" przepisów, aby uatrakcyjnić służbę w NSR.

Druga koncepcja przewiduje stworzenie na bazie 20 tys. rezerwistów zwartych jednostek, czyli batalionów lub kompanii. W czasie wojny stanowiłyby one zaplecze konkretnych jednostek zawodowej armii. W czasie pokoju NSR-owcy mogliby pomagać np. przy likwidowaniu skutków klęsk żywiołowych. Obawiam się, że ta koncepcja zmian w NSR może być najbardziej atrakcyjna dla armii, choćby z powodów finansowych.

Trzecia przewiduje przekształcenie NSR w jednostki na wzór amerykańskiej Gwardii Narodowej. Tak jak w USA oddziały te działałyby obok jednostek wojskowych, miałyby swoje wyposażenie, tworzyłyby wyspecjalizowane zespoły. Mogłyby być tworzone np. w powiatach i pełnić rolę obrony terytorialnej.

Z punktu widzenia obronności kraju byłoby to najlepsze rozwiązanie, choć zdecydowanie najdroższe. Pytanie tylko, czy politycy będą mieli odwagę, by pójść tą drogą.

Rakiety manewrujące w samolotach F-16, elementy tarczy antyrakietowej, komandosi – to elementy tzw. polskich kłów, o których mówi premier Donald Tusk. Są to siły odstraszania potencjalnych agresorów.

Nie mniej ważnym elementem naszej siły powinna być budowa struktur obrony terytorialnej. Te jednak szwankują. Tak jakby politycy zapomnieli o prawdzie, że „wojsko zaczyna wojnę, a rezerwa ją kończy".

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy polskimi śmigłowcami AH-64E będzie miał kto latać?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rząd Tuska prosi się o polityczny Ku Klux Klan i samozwańcze rasistowskie ZOMO