Czy rodzice zagłosują za dzieci

Pomysł Jarosława Gowina, by rodzice dysponowali w wyborach głosami swoich pociech, ma liczne zalety i fundamentalną wadę. De facto nie da się go zrealizować.

Publikacja: 09.12.2013 18:50

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Propozycję ogłosiła w sobotę Polska Razem i z miejsca wywołała dyskusję. Z punktu widzenia politycznego PR to trafny ruch partii PR. Nowe ugrupowanie niczego tak nie potrzebuje jak rozgłosu, nawet jeśli bywa wyśmiewane.

Ten pomysł jest akurat najbardziej oryginalny z ogłoszonych w sobotę. Większość haseł partii Gowina jest Polakom dobrze znana. Zarówno jednomandatowe okręgi wyborcze, swoboda przedsiębiorczości, jak i uproszczenie podatków to postulaty obecne pod różnymi postaciami od wielu lat.  Pomysł otrzymywania głosów przez rodziców w poważnej polityce jeszcze nie zagościł. Pojawiał się na seminariach demograficznych, ale w debacie politycznej go dotąd nie było. Przynajmniej w Polsce.

– Pomysł wydaje się ciekawy publicystycznie, ale chyba mało realistyczny praktycznie – ocenił premier Donald Tusk. I trafił w punkt. Głosowanie Demeny'ego – jak fachowcy określają ten pomysł (od nazwiska demografa Paula Demeny'ego) – miało być bowiem odpowiedzią na realny problem starzenia się społeczeństw. Gdy coraz większą grupę wyborców stanowią emeryci i gdy to oni wywierają coraz większą presję na państwo, o emerytów zaczyna się ono troszczyć bardziej niż o przyszłe pokolenia. I to na nich wydaje coraz większe pieniądze. Przekazanie głosu niepełnoletniego dziecka rodzicowi lub prawnemu opiekunowi może – według demografów – sprawić, że ta tendencja może zostać zatrzymana,  a interes przyszłych pokoleń będzie realnie wpływał na decyzje wyborców.

Pomysł ten nie jest też wcale nowy. Po pierwszej wojnie światowej nad wprowadzeniem takiego rozwiązania zastanawiał się parlament Francji, w Niemczech politycy dyskutowali o nim na początku tego wieku. Kilka lat temu poważna debata na ten temat przetoczyła się przez Japonię, a dwa lata temu oficjalnie taki pomysł zgłosił węgierski Fidesz.

W polskiej sytuacji demograficznej takie regulacje miałyby swe zalety: byłyby wyraźnym sygnałem wsparcia dla rodzin wielodzietnych. Mogłyby też pomóc posiadającym liczne potomstwo stać się poważną siłą, z którą wreszcie zaczęliby się liczyć politycy.

Tusk ma jednak rację, że pomysł byłby trudny do realizacji. Dość wspomnieć, że Fidesz zdecydował się zaprzestać pracy nad swoim projektem – m.in. dlatego, że dostał sygnały, iż nawet po zmianach węgierskiej konstytucji nowe przepisy mogłyby zostać zaskarżone, np. przez Radę Europy. Bo głosowanie Demeny'ego rodzi sporo problemów prawnych i konstytucyjnych, których przeskoczenie wydaje się bardzo trudne.

Jeśli nawet z tego powodu Polska Razem nie zrealizuje tego projektu, wyśle przynajmniej sygnał, że rodziny traktuje serio.

Propozycję ogłosiła w sobotę Polska Razem i z miejsca wywołała dyskusję. Z punktu widzenia politycznego PR to trafny ruch partii PR. Nowe ugrupowanie niczego tak nie potrzebuje jak rozgłosu, nawet jeśli bywa wyśmiewane.

Ten pomysł jest akurat najbardziej oryginalny z ogłoszonych w sobotę. Większość haseł partii Gowina jest Polakom dobrze znana. Zarówno jednomandatowe okręgi wyborcze, swoboda przedsiębiorczości, jak i uproszczenie podatków to postulaty obecne pod różnymi postaciami od wielu lat.  Pomysł otrzymywania głosów przez rodziców w poważnej polityce jeszcze nie zagościł. Pojawiał się na seminariach demograficznych, ale w debacie politycznej go dotąd nie było. Przynajmniej w Polsce.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości