Polacy nie zabiorą frakcji Merkel, ale mogą Cameronowi

Około 40 z 51 polskich europosłów po wyborach będzie pochodzić z partii centroprawicowych. Analizujemy czy propozycja Polski Razem Jarosława Gowina, by wszystkie weszły do jednej frakcji, ma sens

Publikacja: 18.04.2014 15:50

Polacy nie zabiorą frakcji Merkel, ale mogą Cameronowi

Foto: ROL

Europoseł Marek Migalski z PRJG zaproponował wczoraj, by w kolejnej kadencji Parlamentu Europejskiego PO, PiS i mniejsze partie centroprawicowe (jeśli przekroczą próg) dogadały się i wspólnie weszły do jednej z frakcji.

Albo do Europejskiej Partii Ludowej (EPL), w której dziś są przedstawiciele PO i PSL, albo do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), gdzie są posłowie wybrani z list PiS (również czterej członkowie Polski Razem i Michał Kamiński, który startuje z list PO). Jedynie Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry przeniosła się po opuszczeniu z PiS do Europy Wolności i Demokracji (oprócz lidera są tam: Tadeusz Cymański, Jacek Kurski i Jacek Włosowicz).

Migalski argumentował na Twitterze, że dzięki temu Polacy mogą zyskać większy wpływ w Europie.

"W ten sposób Polacy mogą być najsilniejszą delegacją narodową w EPL lub w EKR i mocniej, niż dotychczas wpływać na PE" - argumentował.

Ale czy tak rzeczywiście jest?

Ostatnie analizy podziału mandatów pokazują, że po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego polskie partie lewicowe wezmą od 9 do 12 mandatów (SLD 6-8, a koalicja Europa Plus Twój Ruch 3-4). Oznacza to, że dla partii, które można określić jako adresaci apelu gowinowców, pozostanie do podziału od 39 do 42 mandatów. Nie wiadomo jeszcze jak rozłożą się siły.

Symulacja, którą w pierwszej połowie kwietnia publikowała "Rz"

pokazywała, że PiS może liczyć na 20 mandatów, PO na 19, a PSL na trzy, co razem daje 42 europosłów z tych formacji. Ten wynik wyglądałby podobnie, gdyby do europarlamentu dostały się mniejsze partie prawicowe jak Polska Razem czy Solidarna Polska (zakładając, że nie stałoby się kosztem lewicy, co akurat jest mało prawdopodobne, zważając na niewielkie przepływy elektoratów z SLD czy EPTR do PR i SP).

Sprawa skomplikowałby się gdyby próg przekroczyła Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego, która po niektórych ostatnich sondażach może na to liczyć. Radykalnie eurosceptyczna partia mogłaby zyskać kosztem innych ugrupowań prawicowych, ale z postulatami likwidacji Unii Europejskiej raczej nie zmieściłaby się w jednej z proponowanych przez Migalskiego frakcji.

Ponieważ żadna z publikowanych symulacji nie daje partii Korwin-Mikkego mandatów, należy założyć, że szeroko pojęta centroprawica może liczyć na około 40 mandatów. Jak wyglądałaby na tle frakcji?

EPL jest największą siłą w Europie i ma 274 europosłów. Delegacja PO-PSL jest w niej czwartą siłą. Niemcy mają 42 posłów, Włosi 34, Francuzi 30. Polaków jest 28, a z większych reprezentacji są jeszcze Hiszpanie, którzy mają 25 przedstawicieli. Jak sytuacja będzie wyglądać po wyborach?

Prognozy pokazują, że dla EPL liczy się każdy głos. Będzie miała około 200-220 przedstawicieli. Na tyle samo mogą liczyć socjaliści, przewaga jednej z tych frakcji będzie symboliczna. Sondaże pokazują, że w dużych krajach wybory mogą wygrać ponownie (tak jak w 2009 r.) tylko przedstawiciele EPL w Hiszpanii (choć ich przewaga nad lewicą jest skromna) i w Niemczech. Kierowana przez kanclerz Angelę Merkel koalicja CDU/CSU ma w sondażach większe poparcie niż zdobyła 5 lat temu. Oznacza to, że będzie miała więcej reprezentantów niż obecnie (42 europosłów). Mniejszą reprezentację wprowadzą Francuzi (prowadzą tam eurosceptycy) i Włosi (najlepsze notowania partii lewicowej).

Oznacza to, że nawet 42 centroprawicowych europosłów z Polski, nie ma szans być największą siłą w EPL. Dodatkowo partyjne rozdrobnienie osłabiłoby naszą delegację. Dziś szefem tej frakcji jest Francuz Joseph Daul. Dzieje się tak, mimo że po Niemcach to Włosi mają największą reprezentację, ale ona podzielona jest miedzy cztery ugrupowania, z których najsilniejsze jest mniej liczne od Francuzów wywodzących się z jednej partii.

Jak wyglądałaby polska czterdziestka w EKR? Dziś na 57 posłów aż 27 jest z Wielkiej Brytanii (to oni stworzyli frakcję, gdy konserwatyści premiera Davida Camerona opuścili EPL). Polaków jest 12, ale silne rozdrobnienie (tylko połowa jest w delegacji PiS) sprawia, że mają słabszą pozycję we władzach od Czechów, których jest dziewięciu.

Kłopoty m.in. czeskiej prawicy i brytyjskich konserwatystów sprawiają, że mimo iż w Polsce prognozuje się wygraną PiS, to frakcja ulegnie w nowej kadencji znacznemu zmniejszeniu. Cała po wyborach będzie liczyć około 40 deputowanych. Ugrupowanie Camerona, które wygrało w 2009 r. ma słabsze notowania niż eurosceptycy z UKIP i lewicowa Partia Pracy. Brytyjczycy mogą, więc mieć w EKR mniej niż 20 posłów. Oznacza to, że nawet PiS ma szansę być samodzielnie od nich silniejszy.

Około 40-osobowa grupa z Polski nie tylko zdominowałaby frakcję, ale jednocześnie pozwoliłaby uniknąć EKR utratę dotychczasowej siły w europarlamencie. Wyjście Polaków z EPL sprawiłoby pewnie zaś, że frakcja ta straciłaby przewagę nad socjalistami. Dołączenie zaś PiS i (w razie przekroczenia progu innych ugrupowań prawicowych) mogłoby z kolei zapewnić EPL bezpieczną przewagę.

Gdyby większość EPL po wyborach była krucha, nie można wykluczyć tego ostatniego scenariusza.

- Będąc w kraju w opozycji, możemy być w EKR, ale jeśli chcemy rządzić, to przydałoby nam się wsparcie w EPL - mówi "Rz" jeden z członków władz PiS. Jednak alians z frakcją, w której jest PO, wykluczył w rozmowie z "Rz" prezes PiS Jarosław Kaczyński. Do tego musiałaby się przychylić również PO, bo na dołączenie do frakcji, zgodę musi wyrazić partia z kraju, z którego pochodzi kandydat. Nie byłoby to wykluczone, gdyby na zwiększeniu siły EPL zależało Angeli Merkel.

Ale czy można sobie wyobrazić, że politycy PO i PiS dogadują się, np. co do podziału ról we władzach lub kluczowych komisjach? Nie należy też ignorować różnic ideologicznych. Choć jak wynika z opisywanego w "Rz" międzynarodowego raportu Polacy głosują w sprawach ważnych dla naszej gospodarki razem, to PO i PiS różni stosunek do unijnej integracji. Politycy PiS, Polski Razem czy Solidarnej Polski nie zgadzali się na tak duże wiązanie naszej gospodarki i prawodawstwa z unijnym, jak przedstawiciele PO i PSL.

Europoseł Marek Migalski z PRJG zaproponował wczoraj, by w kolejnej kadencji Parlamentu Europejskiego PO, PiS i mniejsze partie centroprawicowe (jeśli przekroczą próg) dogadały się i wspólnie weszły do jednej z frakcji.

Albo do Europejskiej Partii Ludowej (EPL), w której dziś są przedstawiciele PO i PSL, albo do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), gdzie są posłowie wybrani z list PiS (również czterej członkowie Polski Razem i Michał Kamiński, który startuje z list PO). Jedynie Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry przeniosła się po opuszczeniu z PiS do Europy Wolności i Demokracji (oprócz lidera są tam: Tadeusz Cymański, Jacek Kurski i Jacek Włosowicz).

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości