Od dawna w Polsce trwają spory, jakie państwo naśladować ma nasz kraj w przyszłości. Jak wiemy, wedle wizji Lecha Wałęsy, mieliśmy być drugą Japonią. Kiedy jednak to nie wyszło, Donald Tusk ogłosił zmianę kierunku: staniemy się drugą Irlandią. Okazało się, że było na odwrót: to Irlandia stała się bardziej drugą Polską, przyjmując setki tysięcy naszych rodaków. A potem prawie zbankrutowała. Z pomocą przyszedł wtedy Jarosław Kaczyński, który zaproponował powrót do azjatyckich korzeni: Koreę Południową, która wybiła się na protekcjoniźmie i industrializacji z pomocą państwowo-prywatnych konglomeratów. Jednak i to hasło nie wypaliło. Na szczęście pojawia się kolejna szansa na rozstrzygnięcie tego sporu. Tym większa, że proponuje ją gość z zagranicy - i to z bardzo atrakcyjnego państwa: Kanady.
Deputowany kanadyjskiej Partii Konserwatywnej Ted Opitz zdobył się bowiem wczoraj na miły gest, odczytywując na posiedzeniu Parlamentu miłą przemowę upamiętniającą 25. rocznicę czerwcowych wyborów. Wśród wielu typowych fraz i pochwał (zacytował nawet po polsku słowa naszego hymnu), było tam też jedno, dość zaskakujące zdanie.
Polacy długo walczyli o wolność i znają jej wysoką cenę. Zbudowali państwo, które nazywa się Kanadą Europy - prosperującą demokrację i silną gospodarkę, której zazdroszczą jej sąsiedzi.
Czy to nie niezwykłe, jak wiele można dowiedzieć się o swoim kraju od gości z zagranicy?