Pod rządami Ewy Kopacz i Grzegorza Schetyny polska strategia wobec konfliktu na Ukrainie znacząco się zmieni. Takie można przynajmniej odnieść wrażenie po pierwszej konferencji prasowej pani premier.
– Ja jestem kobietą. Wyobrażam sobie, co ja bym zrobiła, gdyby nagle na ulicy pokazał się człowiek, który wymachuje ostrym narzędziem albo trzyma w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl: tam, za moimi plecami jest mój dom i tam są moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuję się własnymi dziećmi – odpowiedziała Kopacz na pytanie reportera „Faktów TVN", czy nasz kraj zamierza wesprzeć Ukrainę, dostarczając jej uzbrojenie.
Poroszenko przeszedł lekcję politycznego realizmu na szczycie NATO
Dostawa broni to dziś dla Kijowa sprawa kluczowa. Właśnie o to prezydent Petro Poroszenko apelował podczas szczytu NATO dwa tygodnie temu i jeszcze raz w tym tygodniu w czasie wizyty w Stanach Zjednoczonych. Bez takiej pomocy ukraińska armia nie ma szansy na odparcie nowego ataku Rosji, jeśli na takie uderzenie zdecydowałby się Kreml. Przed zmianą rządu szef MON Tomasz Siemoniak dał do zrozumienia, że wyjście naprzeciw oczekiwaniom Kijowa jest możliwe, choć żadna decyzja w tej sprawie nie zapadła. Polska wspierała także Ukrainę poprzez tzw. rewers, dostarczając razem ze Słowacją i Węgrami gaz sprowadzany z Rosji. Polska była też jednym z tych krajów, które najmocniej naciskały na nałożenie na Rosję sankcji z powodu agresji na Ukrainę. Nasz kraj czuł się do tego zobowiązany nie tylko z powodu położenia geograficznego i doświadczeń historycznych. To w końcu Polska razem ze Szwecją wylansowała program Partnerstwa Wschodniego, który był swoistym zaproszeniem dla Ukrainy do pójścia drogą europejskiej integracji.
Gdy Kijów przyjął taką zachętę, poprzedni polski rząd, a w szczególności szef MSZ Radosław Sikorski, nie chciał pozostawiać naszego wschodniego sąsiada na lodzie wobec rosyjskiej agresji. W ostatnią niedzielę wybory przegrał konserwatywny rząd w Sztokholmie, przez co Ukraińcy mogą stracić ważnego sojusznika w Unii. Czy wraz ze zmianą rządu w Warszawie stracą ostatniego poplecznika?