Urok kampanii wyborczej (która formalnie się nie zaczęła) polega na tym, że zdarza się, iż drobnostki urastają do rangi problemu. By nimi dobrze zagrać partia musi potrafić narzucać tematy dyskusji i mieć zapewnioną przynajmniej neutralność mediów elektronicznych. Gdy premier mówi coś na konferencji prasowej, którą transmitują wszystkie stacje informacyjne, to oba te warunki zostają spełnione.
Dlatego tyle zamieszania wywołała wypowiedź premier Ewy Kopacz: - Słyszałem od kandydata PiS na prezydenta, który powiedział, że powinniśmy wysłać żołnierzy na Ukrainę. I to jest przerażające, bo jeśli priorytetem w programie wyborczym przyszłego prezydenta jest taka deklaracja, to ja mogę odpowiedzieć tylko jedno: PiS zawsze ciągnęło do wojny, a Platforma chciała pokoju.
Premier sprytnie odwróciła uwagę od kompromitacji wizerunkowej jaką była dymisja jej otoczenia, wyciągając wypowiedź Dudy, która padła pod koniec najchętniej słuchanej radiowej audycji publicystycznej w Polsce, czyli "Kontrwywiadu" RMF FM. Ten fragment też warto zacytować w całości:
"RMF FM: Ostatnie pytanie od słuchaczy - wysłałby pan, jako prezydent, polskich żołnierzy na pomoc Ukrainie, zwłaszcza w obliczu tego, co się dzisiaj rano o świecie wydarzyło w Doniecku?
Andrzej Duda: To zależy od pewnych relacji międzynarodowych. Jesteśmy członkiem NATO i uważam, że powinniśmy to respektować. Jeżeli to zostanie uzgodnione w obrębie NATO i jakieś siły NATO zostaną wysłane.