Michał Górski: Wyrok na pro-life

Skierowanie wniosku do TK dotyczącego przesłanki eugenicznej to droga nie tylko najwygodniejsza, ale też krótkowzroczna.

Publikacja: 26.10.2020 21:00

Protesty w Warszawie po decyzji Trybunału Konstytucyjnego

Protesty w Warszawie po decyzji Trybunału Konstytucyjnego

Foto: AFP

Zacznę od osobistej deklaracji – w zakresie dopuszczalności aborcji uważam przesłankę eugeniczną, obejmującą podejrzenie występowania zespołu Downa czy zespołu Turnera, za wysoce nieetyczną. Jeżeli Konstytucja chroni życie ludzkie także przed narodzeniem, nie ma moralnych podstaw do dyskryminacji nasciturusa ze względu na jego niepełnosprawność.

Jednocześnie truizmem jest, że duża część obywateli w najlepszym wypadku opowiada się za obecnym kompromisem aborcyjnym. Uwzględnianie nastrojów społecznych przy podejmowaniu działań w życiu publicznym jest niezbędne dla osiągania dalekosiężnych celów, zwłaszcza w demokracji – tak, aby skutki tych działań nie skończyły się wraz z końcem kadencji (lub nie odwróciły się w drugą stronę w tzw. efekcie wahadła). Z tego powodu uważam skierowanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego przesłanki eugenicznej za pójście nie tylko drogą najwygodniejszą, ale też – obawiam się – krótkowzroczną.

Na tę opinię ma wpływ, po pierwsze, sama sytuacja odnosząca się do TK w obecnym kształcie – organu pozbawionego autorytetu nie tylko wśród większości prawników, ale dużej części społeczeństwa, przede wszystkim z powodu m.in. nieprawidłowości przy wyborze sędziów, począwszy od 2015 roku, oraz problematycznego wyboru prezes tej instytucji. Nie ulega wątpliwości, że w przypadku przegrania wyborów przez obecny obóz rządzący w przyszłości, los orzeczeń wydawanych przez obecny TK jest przynajmniej niepewny. Wybór skrajnie kontrowersyjnych byłych posłów na jego sędziów już tylko dopełnił miary. To zresztą pokazuje krótkowzroczność prowadzonych w stosunku do niego działań przez polityków prawicy – gdyby nie wspomniane kontrowersje, obecny wyrok byłby zapewne szeroko krytykowany. Tak jak słynne orzeczenie TK pod przewodnictwem prof. Zolla z 1997 r., ale nie byłoby podstaw do kwestionowania jego obowiązywania.

Po drugie, skierowanie wniosku do TK nie uwzględnia wspomnianego kontekstu społecznego, tj. szerokiego negatywnego odbioru podejmowanych działań w zakresie poszerzenia ochrony życia, uznawanych przez wielu za kolejny objaw ograniczenia praw polskich kobiet bez ich zgody poprzez nakładanie ciężaru ponad ich siły. W tym kontekście, biorąc pod uwagę, że – w przeciwieństwie do lat 90. – rządzący obóz miał wszystkie środki ku temu, żeby uruchomić ścieżki legislacyjne, droga wprowadzania prawnych zmian pro-life poprzez uruchomienie obecnego TK była na pewno najwygodniejszą dla rządzących, ale to droga na skróty – z całym ryzykiem z tym związanym. Jakiekolwiek kroki podejmowane w tym kierunku powinny być bowiem bezpośrednio połączone (najlepiej w jednym akcie prawnym) ze znacznym poszerzeniem wsparcia państwa dla kobiet w ciąży, u których wyniki badań prenatalnych wskazują na istnienie tego rodzaju wad genetycznych, a także oczywiście zwiększeniem pomocy rodzinom posiadających dzieci z niepełnosprawnością – tak, aby ten negatywny odbiór społeczny możliwie szeroko neutralizować i w konsekwencji realnie zwiększyć ochronę życia, bez zwiększania podziemia aborcyjnego. Dobrze, że program „Za życiem” został wprowadzony, ale nawet organizacje przychylne obecnej władzy uznają, że jest do poprawki (także w praktyce jego stosowania), nie mówiąc o lepszej jego promocji. Ponadto być może zamiast prostego uchylenia przesłanki eugenicznej, właściwszym rozwiązanie było rozpoczęcie prac legislacyjnych od najmniej kontrowersyjnego wykluczenia niepełnosprawności typu zespół Downa czy Turnera z definicji ciężkich wad płodu.

To wszystko wymaga zdecydowanie większego wysiłku niż działania stricte prawnicze, obarczone znacznym ryzykiem cofnięcia w dalszej lub bliższej przyszłości. Jeszcze jednak nie jest za późno, aby ten wysiłek podjąć.

Autor jest adwokatem i doktorem nauk prawnych

Tytuł i lead pochodzą od redakcji

Zacznę od osobistej deklaracji – w zakresie dopuszczalności aborcji uważam przesłankę eugeniczną, obejmującą podejrzenie występowania zespołu Downa czy zespołu Turnera, za wysoce nieetyczną. Jeżeli Konstytucja chroni życie ludzkie także przed narodzeniem, nie ma moralnych podstaw do dyskryminacji nasciturusa ze względu na jego niepełnosprawność.

Jednocześnie truizmem jest, że duża część obywateli w najlepszym wypadku opowiada się za obecnym kompromisem aborcyjnym. Uwzględnianie nastrojów społecznych przy podejmowaniu działań w życiu publicznym jest niezbędne dla osiągania dalekosiężnych celów, zwłaszcza w demokracji – tak, aby skutki tych działań nie skończyły się wraz z końcem kadencji (lub nie odwróciły się w drugą stronę w tzw. efekcie wahadła). Z tego powodu uważam skierowanie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego przesłanki eugenicznej za pójście nie tylko drogą najwygodniejszą, ale też – obawiam się – krótkowzroczną.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem