Wyobraźmy sobie, że polityka międzynarodowa jest giełdą, na której można obracać akcjami notowanych na niej państw. Każdego dnia inwestorzy decydują, czy kupować, sprzedawać, czy ostrożnie trzymać akcje. Na takim parkiecie wyceniane byłyby również akcje Polski. Jak zmieniłaby się ich wartość po zmianie rządu? Czy inwestorzy rzuciliby się na polskie papiery przekonani, że ich wartość pójdzie mocno w górę, czy też pozbywaliby się ich albo wreszcie przyjęli postawę wyczekującą?
Oczywiście, polityka międzynarodowa działa znacznie wolniej niż prawdziwa giełda, a zatem odpowiedź na to pytanie – i to niesformułowaną językiem inwestorów giełdowych – poznamy dopiero za jakiś czas. Można jednak bez ryzyka założyć, że akcje Polski wywołają co najmniej życzliwe zainteresowanie. Ale o uwagę inwestorów trzeba aktywnie zabiegać. Kto chce ich przyciągnąć, odbywa tzw. road show, czyli podróżuje do głównych ośrodków finansowych, żeby się tam zaprezentować. Z jakim przesłaniem do politycznych inwestorów mogliby wyjechać wysłannicy Polski?
Śladami Estonii
Najpierw powinni ich przekonać, że Polska jest na tej światowej giełdzie politycznej niedoszacowana. Głównie dlatego, że była w ostatnich latach źle zarządzana, ale także dlatego, że ma wyuczoną skłonność do zaniżania własnej wartości. Z tym złym nawykiem chce teraz zerwać, co będzie o tyle łatwiejsze, o ile właśnie wyjaśniła sama sobie parę spraw zasadniczych. Otóż wynik październikowych wyborów kładzie kres wątpliwościom, czy Polska chce być – zgodnie z wyborem podjętym w 1989 r. – państwem liberalnej, czyli wolnościowej demokracji.
Czytaj więcej
Kto wygrał, a kto przegrał 365 politycznych dni? W 2023 roku liczył się nie tylko sukces Donalda Tuska i porażka Jarosława Kaczyńskiego.
Ta decyzja jest dla inwestorów dlatego ważna, że zawiera odpowiedź na pytanie, w jakim kierunku Polska będzie zmierzać. W warunkach europejskich nie można być prozachodnim w polityce zagranicznej i antyliberalnym w wyborach ustrojowych. Ponieważ zaś w całej Europie narasta zniechęcenie do liberalnej demokracji i Zachodu jako wspólnoty politycznej, każde wotum za tymi dwiema ideami ma wartość dla całego kontynentu. Tak było w przypadku Estonii, której liberalny rząd z Kają Kallas jako premierem wygrał marcowe wybory. Tak jest też w przypadku Polski.