„Jak PiS dojdzie do władzy: Macierewicz w skórzanym płaszczu będzie urzędował na Szucha, Karski będzie jeździł po pijaku po Warszawie meleksem i porywał młode dziewczyny, w filmie o Wałęsie Wałęsę zagra Andrzej Gwiazda, talk-show Wojewódzkiego poprowadzi Pospieszalski, a Saska Kępa zmieni nazwę na Beata Kempa” – pamiętają państwo kultowy monolog Roberta Górskiego sprzed ponad dekady? Jak widać niektóre żarty dobrze się starzeją. Ten wciąż śmieszy, zwłaszcza we współczesnym kontekście. Bo dziś to PiS straszy Platformą, opowiadając, jakie to tragedie dosięgną nas po wygranej Donalda Tuska. Temu właśnie poświęcił większość swojego wystąpienia w debacie premier Morawiecki.

Oczywiście z emocjami dyskutować się nie da i mam świadomość, że czegokolwiek by człowiek rozsądny nie napisał, zostanie zakrzyczany. Straszenie PiS-em było, przez jakiś czas, bardzo skuteczne. Zastępowało dzisiejszej opozycji program. Ale kiedy w końcu PiS doszedł do władzy, nic wielkiego się nie stało. O tak, już słyszę te obłąkańcze jęki anty-PiS-u, jakich to klęsk doświadczyliśmy pod rządami Kaczyńskiego i spółki. Na pytanie, na czym owe dramaty miałyby polegać, zwykle słyszę dwie odpowiedzi: jedna o bezprzykładnym ponoć rozkradaniu państwa, druga o łamaniu praworządności. Problem zaczyna się, kiedy zapytać o konkrety: kto np. kradnie albo na czym ma polegać problem z wymiarem sprawiedliwości. W gruncie rzeczy zwykle kończy się na „dusznej atmosferze” rządów PiS-u i oskarżeniach wobec TVP.

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Jeśli w tych wyborach kobiety utracą władzę, to stracą ją na lata

Ale jak się nad tym spokojnie zastanowić, to przecież w Polsce wszystko z grubsza działa. Nie gorzej niż wcześniej. A czasem może, aż boję się napisać, po prostu lepiej. Kraj się rozwija coraz szybciej, a większości obywateli nieźle się powodzi. I nie inaczej będzie po wygranej Platformy. W poniedziałek, kiedy wstaną państwo do pracy, słońce dalej będzie wschodzić na wschodzie, a dzieci pójdą do szkoły.

Strach jako instrument uprawiania polityki bywa bardzo skuteczny. A jednak to, że w powszechnej opinii Tusk i Morawiecki wypadli w telewizyjnej debacie fatalnie, daje jakąś nadzieję na przyszłość. Bo zamiast coś proponować, straszyli sobą nawzajem. Tymczasem Polska nie jest krajem, a takich na świecie nie brakuje, gdzie przegrany w wyborach wychodzi na ulicę z bronią w ręku. Nie ma się czego bać. Albo jeśli ktoś woli – nie lękajcie się.