Gruzja jest w ciężkim położeniu od czasu rosyjskiej agresji, która miała na celu oderwanie od kaukaskiego państwa Abchazji i Osetii Południowej. Niewielki kraj stoi cały czas w obliczu powtórnej eskalacji konfliktu, a w niedalekiej przyszłości odbędą się tam wybory. Fakt ten wykorzystują rosyjscy politycy, starając się groźbami wpłynąć na ewentualny wynik wyborów. Grigorij Karasin w swoich wypowiedziach nie pozostawia złudzeń: „Obecnie znajdujemy się na rozdrożach i musimy dokonać wyboru, albo powrócimy do konfrontacji, albo będziemy kontynuowali komunikację opartą na wzajemnym szacunku”.

Donald Tusk twittował ostatnio w języku gruzińskim w związku ze spotkaniem z gruzińskim premierem, a Unia Europejska podpisała 14 milionowy kontrakt z kaukaską republiką. Jednocześnie cały czas trwa zbliżenie Gruzji do NATO, chociaż warto, by w coraz trudniejszych czasach prace te nabrały tempa. Polska nie powinna zapominać o gruzińskich partnerach, zwłaszcza że nowy rząd i prezydent w oczywisty sposób otwarcie nawiązują do tradycji politycznych Lecha Kaczyńskiego uznawanego w Gruzji za bohatera narodowego.

Agresywna polityka Rosji powinna spotkać się z odzewem ze strony polskiej w postaci dążenia do konsolidacji państw zagrożonych ze strony wschodniego mocarstwa. Nie zapominajmy, że Gruzja – podobnie jak Ukraina – niedawno straciła spore części swojego terytorium na skutek rosyjskiej agresji. Wsparcie ze strony polskiej jest szczególnie ważne w obliczu zbliżających się wyborów. Warto, by rosyjskie groźby, obliczone na wpływanie na proces demokratyczny, nie pozostały bez równoważnych deklaracji wsparcia ze strony Zachodu, a szczególnie Polski.