Nie był tylko byłym posłem Knesetu i jego przewodniczącym oraz ambasadorem Izraela w Polsce, ale do końca swoich dni był ambasadorem dobrych relacji polsko-izraelskich. Nie znam nikogo, kto miałby o nim złe zdanie. Ceniony był zarówno przez polityków obecnej władzy, jej poprzedników, jak i polityków byłego SLD. Nawet skrajna prawica, która nie raz pokazywała swoją antysemicką twarz, traktowała Szewacha jako człowieka dialogu, rozmawiał nawet z Grzegorzem Braunem. Bo wielką zaletą Szewacha była umiejętność rozmowy z każdym. Nie wykluczał nawet tych, z którymi się nie zgadzał.

Rzadko się zdarza, żeby byli prezydenci RP jak jeden mąż mówili o kimś w samych superlatywach. Andrzej Duda pożegnał byłego ambasadora słowami: „Wspaniały Człowiek, Żyd, izraelski patriota, który Polskę kochał i szanował”. Aleksander Kwaśniewski powiedział: „Czuł się i Żydem, i Izraelczykiem, i Polakiem, to było takie połączenie trzech różnych doświadczeń”. Ale najlepiej ujął rolę Szewacha Weissa szef KPRM Marek Kuchciński, przypominając, że „pochodził z Borysławia, z żydowskiej rodziny uratowanej przez Polaków” i „całe życie o tym pamiętał”. Dlatego też jak mało kto miał prawo, wiedzę i doświadczenie, żeby o tych trudnych stosunkach polsko-izraelskich mówić. A nie był to i nie jest temat łatwy.

Czytaj więcej

Szewach Weiss. Człowiek, który zmieniał innych

Nie zapomnę rozmowy z Szewachem Weissem, którą odbyłem w 2021 r. Był niezwykle poruszony nowymi przepisami przyjętymi przez Sejm, które mówiły o tym, że po 30 latach od wydania decyzji administracyjnej nie jest możliwe postępowanie w celu jej zakwestionowania. Z jednej strony wprost mówił, że „sprawę reprywatyzacji trzeba w końcu załatwić, np. kompensując straty”, ale z drugiej miał pretensje, gdy na tytuł rozmowy wybiliśmy wyjęte z rozmowy słowa: „Niech Polska zadośćuczyni Żydom”. Bał się, że może to za ostro, że tak jednoznaczny tytuł podrażni te trudne relacje, a on chciał łączyć w dialogu.

Nawet jeśli przez ostatnie lata dialog polsko-izraelski nie wyglądał zbyt dobrze, to Weiss do samego końca wierzył, że uda się nam porozumieć w kwestii reprywatyzacji. Zawsze sprzeciwiał się, gdy nazywano Polaków narodem antysemitów. Stanowczo protestował, gdy na świecie mówiono o „polskich obozach śmierci”. – Jest to haniebne kłamstwo i niegodziwość. Przecież obok Żydów w tych obozach ginęły setki tysięcy Polaków – przekonywał. Jego dobry głos o Polsce był słyszalny nie tylko w Izraelu, ale również w USA i na całym świecie. Można było odnieść wrażenie, że częściej był rzecznikiem Polski, a nie Izraela. Polska nie ma drugiego takiego Szewacha. I może już nie mieć.