Miało być inaczej. Nowe programy socjalne miały ponownie pomóc PiS wygrać wybory. Tymczasem rozdawnictwo staje się dla partii Jarosława Kaczyńskiego problemem.
Dotychczas pokutowało wśród części społeczeństwa przekonanie, że „wszystkie partie kradną, ale PiS przynajmniej się dzieli”. Ten mit właśnie pada.
Czytaj więcej
Z sondażu Instytutu Badań Pollster dla "Super Expressu" wynika, że gdyby opozycja wystawiła w wyborach parlamentarnych jedną listę (wszystkie opozycyjne dziś partie z wyjątkiem Konfederacji), wówczas zdobyłaby 50,62 proc. głosów.
Dzięki zmianie prawa, powstał fundusz ministra edukacji Przemysława Czarnka i organizacje bliskie obozowi władzy otrzymują wielomilionowe dotacje na zakup nowych siedzib czy ich budowę – informuje tvn24.pl, wyliczając, że chodzi o 42 organizacje i domy, m.in. na warszawskim Żoliborzu, Mokotowie i Ursynowie, lokal w zabytkowej kamienicy czy działka z dwoma stawami, lasem i „domkiem pszczelarza” w okolicach Elbląga. To kolejna sprawa po tym, jak związana z PiS fundacja Polska Wielki Projekt kupiła na warszawskim Mokotowie willę za pół miliona mniej niż wykazywała wycena z 2014 r., mimo że od tamtego czasu ceny wzrosły o 50 proc., a sprzedawcą był Polski Holding Nieruchomości, który jest kontrolowany przez Skarb Państwa. Nieruchomość państwowa kupowana jest za państwowe pieniądze i przekazywana fundacji ludziom związanym z PiS, którzy za jakiś czas będą mogli czerpać z niej zyski.
Jarosław Kaczyński multiplikuje spółkę Srebrna dla PiS. Partia, mimo że krytykuje prywatyzację i uwłaszczanie się na państwowym majątku, czerpie zyski z spółki Srebrna zrośniętej z PiS, czyli atrakcyjnych gruntów w centrum stolicy. Teraz, przed wyborami, pod szczytnymi hasłami i za parawanem fundacji o patriotycznych nazwach trwa wyprowadzanie publicznych pieniędzy na fundacje związane z ludźmi PiS.
Jednej listy opozycji na wybory parlamentarne nie będzie. Dwóch pewnie też nie
Czy to tylko polityczne hochsztaplerstwo, cwaniactwo na granicy prawa czy jednak działanie na szkodę państwa o przestępczych znamionach? Sprawa jest rozwojowa, ale mechanizm pokazuje, że środowisko PiS zagarnia pod siebie dobra, które mogą w przyszłości pracować na partię. Program „Willa+” może zdołować PiS i nawet laptopy dla czwartoklasistów nie pomogą. Co na to opozycja? Zajmuje się sobą.
Jednej listy opozycji na wybory parlamentarne nie będzie. Dwóch pewnie też nie i nie ma sensu dalej spekulować. Będzie, co będzie, rozmowa o rozmowach opozycji nic z sobą nie niesie, poza pokazaniem, że konkurencja PiS próbuje się wzajemnie ogrywać.
Opozycja potrzebuje wspólnej listy, ale listy spraw, które może wspólnie załatwić nie tylko po wyborach, ale jeszcze przed. PO za czasów rządów Grzegorza Schetyny zorganizowała billboardy na kółkach, które jeździły po całej Polsce i informowały o aferach PiS. Dla władzy to był problem, że w miejscowościach, do których docierają tylko rządowe media, wyborca ma dysonans poznawczy.
Podczas spotkania z Donaldem Tuskiem w Siedlcach gość z sali zapytał o proste pięć punktów, dlaczego warto zagłosować na PO, a nie PiS, co mogłoby pokazać nawet zwolennikom PiS, że mają alternatywę. Przywrócenie praworządności i przestrzeganie konstytucji jest niezbędne, ale tym Polacy chleba nie posmarują.
Nowa wspólna agenda opozycji mogłaby pokazać Polakom, że nie są skazani na wybór między mafią a sektą, czy kradnącymi i kradnącymi, ale się dzielącymi. Program „Willa+” obnażył oblicze PiS. Ale samo wytykanie afer nie wystarczy, żeby pokazać wyborcom, że opozycja nie będzie robić tego samego, gdy dojdzie do władzy.