Marek Migalski: Polska 2050 – wartość dodana

Dla części wyborców PO Hołownia to zdrajca, który kradnie głosy ich ukochanemu przywódcy.

Publikacja: 01.02.2023 03:00

Spory między Szymonem Hołownią a innymi liderami opozycji nie mogą być prowdzone w atmosferze hejtu

Spory między Szymonem Hołownią a innymi liderami opozycji nie mogą być prowdzone w atmosferze hejtu

Foto: Piotr Molęcki / East News

Polska 2050 jest dla opozycji wartością dodaną – bez jej istnienia szanse na pokonanie PiS byłyby mniejsze. To fakt trudno akceptowalny przez działaczy innych partii opozycyjnych (zwłaszcza Platformy Obywatelskiej), ich wyborców oraz – szczególnie – liderów opinii z nimi związanych. Fala hejtu, która wylała się na Szymona Hołownię po pierwszym zjeździe jego partii, była czymś niesłychanym. Jej szczytem, a może raczej dnem, był „żart” Tomasza Lisa, który jeden ze swych kilkudziesięciu twittów poświęconych PL2050 zakończył słowem „Kałownia 2023”.

Zlew nienawiści

To zawstydzające dla opozycji, że skala niechęci i otwartej wrogości wobec Hołowni i jego ludzi wielokrotnie przekracza to, co o sobie mają do powiedzenia politycy czy wyborcy Zjednoczonej Prawicy. Nie brakuje przecież zgryźliwości i otwartej krytyki między liderami PiS i SP, ale nie znam żadnego wpisu publicysty wspierającego obecne rządy, który zdobyłby się na coś porównywalnego z tym, co napisał były redaktor naczelny „Newsweeka”. Śledząc prawicowe fora internetowe, także nie natrafiłem na taki zalew nienawiści i wulgarności między zwolennikami partii Kaczyńskiego a ugrupowania Ziobry, jaki nastąpił między wyborcami Platformy a elektoratem Hołowni.

Czytaj więcej

Hołownia: Morawiecki kłamie. Minister: Lider Polski 2050 nie ma racji

Dla dużej części publicystów wspierających Donalda Tuska już samo istnienie PL2050 jest niewybaczalne. Ich marzeniem jest to, żeby partia ta zniknęła, a jej lider nałożył na siebie worek pokutny i ruszył do sopockiej Canossy, prosząc o wybaczenie. Nie docierają do nich sondaże, które mieszkańca najsłynniejszego polskiego kurortu umieszczają na czołowych miejscach najbardziej znienawidzonych i niepopularnych polityków w naszym kraju. Członkowie tego „komentariatu” nie rozumieją, że ich miłość do Tuska i zafascynowanie nim nie jest udziałem większości ludzi w Polsce.

To dlatego tak zażarcie namawiali go w 2020 roku, by stanął do konfrontacji prezydenckiej z Andrzejem Dudą, choć adresat tych wezwań tłumaczył dość wyraźnie, że nie może tego zrobić, bo przegra. On sam jest bowiem świadom własnych ograniczeń; oni ekstrapolują swoje do niego uczucia na resztę społeczeństwa.

Złożyć hołd lenny

Dlatego tak nie cierpią Hołowni – dla nich to zdrajca, ktoś, kto okradł z części elektoratu ich ukochanego przywódcę. Dlatego powinien oddać łup, przeprosić i najlepiej uciekać, gdzie pieprz rośnie. Tak naprawdę ten sam plan mają dla innych liderów partii opozycyjnych – według nich Władysław Kosiniak-Kamysz, Włodzimierz Czarzasty i Adrian Zandberg też powinni złożyć hołd lenny Tuskowi, wejść na wspólną listę, podporządkować interesy partyjne dobru Polski i stać się junior partnerami oczywistego i prawowitego lidera opozycji, czyli przewodniczącego PO.

Ale tak to nie działa, nie takie są mechanizmy rządzące polityką. Oczywiście, że interes państwa winien stać przed interesem partyjnym, ale jeśli tak, to dlaczego politycy PO zdecydowali przed trzema laty, że w wyścigu prezydenckim wystawią Rafała Trzaskowskiego?

Czytaj więcej

Sondaż: Porozumienie opozycji ws. rządu? Więcej Polaków mówi "nie" niż "tak"

Gdy nadarzyła się okazja i można było zmienić pikującą w sondażach wiceprzewodnicząca partii Małgorzatę Kidawę-Błońską, decyzyjne gremia Platformy rozstrzygnęły, że zastąpi ją inny wiceprzewodniczący PO. Pisałem wtedy, że to prosty przepis na łatwe wejście do drugiej tury, ale także na przegraną w ostatecznym boju. Proponowałem, by wystawić kogoś spoza partii, kto w drugiej turze nie będzie odstraszał swoją partyjnością. Bo Trzaskowski ma wiele zalet, ale jedną (z punktu widzenia wyborów prezydenckich) wadę – był czynnym i prominentnym politykiem jednej z partii, co mogło utrudniać oddanie na niego głosu wyborcom innych formacji.

I tak się właśnie stało – prezydent Warszawy przegrał o niecałe pół miliona głosów przede wszystkim dlatego, że był politykiem PO. Uratował tonącą od początku kampanii Platformę, ale umożliwił reelekcję Dudy. Gdzie byli wówczas wszyscy ci zwolennicy PO, którzy dziś apelują do innych liderów anty-PiSu o porzucenie kalkulacji partyjnych i kierowanie się dobrem kraju?

Bez Hołowni absencja

Ale nie dość na tym – bo nawet gdyby przywódcy PL2050, PSL i Lewicy posłuchali tych wezwań, to efekt byłby odwrotny od oczekiwanego przez kibiców PO. Nie chcę pisać o dylemacie, w ilu blokach ma iść opozycja do wyborów, bo robiłem to już wielokrotnie (a mój głos pozostał nawoływaniem na puszczy), ale pragnę skupić się na partii Hołowni, tak znienawidzonej przez twardy elektorat KO.

Otóż gdyby nie ona, to pewna część wyborców niechętnych ZP zostałaby w domu, co niewątpliwie ułatwiłoby obecnej władzy kontynuowanie swych rządów. Nie mamy twardych danych, ale wydaje mi się, iż z tych 10 proc. Polaków, którzy dzisiaj popierają Hołownię, mniej więcej połowa wybrałaby absencję wyborczą, gdyby nie oferta polityczna byłego prezentera TVN.

To nie jest tak, że Hołownia ukradł zwolenników Tuskowi i teraz powinien ich po prostu oddać. PL2050 zagospodarowuje podobny (co nie znaczy ten sam) elektorat, który z elekcji na elekcję głosuje a to na Janusza Palikota, a to na Pawła Kukiza, a to na Ryszarda Petru. To wyborcy protestu, którym nie odpowiadają istniejące już ugrupowania i szukają „czegoś nowego”. Kibice PO powinni cieszyć się, że trafił się im akurat Hołownia, a nie ktoś, komu bliżej jest do Jarosława Kaczyńskiego niż do Donalda Tuska.

Zamiast tego mają dla lidera PL2050 tylko epitety („chłopiec z krótkich spodenkach”, „ministrant” itp.) lub czysty hejt (wspomniany już wpis Lisa).

Poszerzanie elektoratu opozycji

Jak widać, nie rozumieją oni, że powinni dziękować opatrzności za Hołownię, a nie uderzać w niego najpodlejszymi słowy. Świadczy to nie tyle o ich złych charakterach, ile o zupełnym braku zrozumienia mechanizmów rządzących polityką. W sumie to nie wiadomo, co gorsze. PL2050 zwiększa, a nie zmniejsza siłę opozycji i czyni bardziej, a nie mniej prawdopodobną perspektywę odsunięcia PiS od władzy.

Spór między Hołownią a Tuskiem (oraz innymi liderami anty-PiS-u), jeśli nie ugrzęźnie w bagnie wzajemnych insynuacji, daje szansę na poszerzenie elektoratu całej opozycji, bo propozycje tego pierwszego (oraz jego osobowość) mogą wyciągnąć w dniu elekcji parlamentarnej jakichś niechętnych władzy wyborców, którzy w programach KO, PSL i Lewicy nie znaleźli do tej pory satysfakcjonującej oferty.

Czytaj więcej

Najnowszy sondaż. Rośnie poparcie dla PiS

Według głoszonej przeze mnie od wielu lat zasady, w polityce, gdzie dwóch się bije, tam obaj korzystają, bo „trzeci” nie ma szans przebicia się w sferze medialnej, a tym samym zaistnienia w umysłach i sercach wyborców.

Zatem rywalizacja między Szymonem Hołownią a innymi liderami opozycji jest dobra dla całego anty-PiSu, bo poszerza jego „menu”. Pod warunkiem że owa rywalizacja nie będzie oparta na czystym hejcie jak w ostatnim czasie i nie będzie prowadzona knajackim językiem.

Autor jest politologiem, profesorem Uniwersytetu Śląskiego, byłym eurodeputowanym wybranym z list PiS

Polska 2050 jest dla opozycji wartością dodaną – bez jej istnienia szanse na pokonanie PiS byłyby mniejsze. To fakt trudno akceptowalny przez działaczy innych partii opozycyjnych (zwłaszcza Platformy Obywatelskiej), ich wyborców oraz – szczególnie – liderów opinii z nimi związanych. Fala hejtu, która wylała się na Szymona Hołownię po pierwszym zjeździe jego partii, była czymś niesłychanym. Jej szczytem, a może raczej dnem, był „żart” Tomasza Lisa, który jeden ze swych kilkudziesięciu twittów poświęconych PL2050 zakończył słowem „Kałownia 2023”.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji