Kamil Sikora: Skala wzmożenia szokuje, a przecież mówimy jedynie o ćwiczeniach

Bogu dzięki, że Putin postanowił zaatakować Ukrainę, bo gdyby zaatakował Polskę, to droga na Warszawę byłaby otwarta jak Morze Czerwone przed Mojżeszem.

Publikacja: 13.12.2022 12:46

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak (trzeci od lewej) i dowódca 1. Mazurskiej Brygady Artyle

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak (trzeci od lewej) i dowódca 1. Mazurskiej Brygady Artylerii płk. Mariusz Majerski (trzeci od prawej) podczas przekazania koreańskich armatohaubic K9 żołnierzom Wojska Polskiego, 12 grudnia na terenie bazy 11 Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie

Foto: PAP/Tomasz Waszczuk

Lata temu, w czasach szkoły podstawowej i gimnazjum, jeździliśmy razem z tatą do Piekar Śląskich. Rokrocznie odbywa się tam pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców do Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Do dzisiaj pamiętam, jak podczas jednej z nich homilię wygłosił kard. Franciszek Macharski, zmarły w 2016 roku. Otóż w chwili zagrożenia – mówił kardynał – wojownicy pewnego plemienia Ameryki Północnej, kiedy do obozu zbliżali się wrogowie, nakazywali swoim kobietom, dzieciom i starcom opuszczenie wioski, a sami zostawali na placu boju. Więcej, aby nie kusiła ich wizja ucieczki, przybijali swoje pasy do ziemi, co miało im skutecznie utrudnić ucieczkę. W sensie pozytywnym: mieli literalnie strzec, walczyć i bronić swojej ziemi.

Nie wiem, czy plemię z kazania kard. Macharskiego istniało naprawdę. Powątpiewam w skuteczność przywoływanej metody, bo ciężko byłoby walczyć, będąc jednocześnie przybitym do ziemi. Niemniej, jakaż piękna wizja męskości: tego, który stoi na straży i broni rodziny, ziemi, dobytku – tego, co najważniejsze. Właśnie w imię tych wartości nie ucieka, a daje bliskim czas na ucieczkę.

Czytaj więcej

Kogo armia weźmie na ćwiczenia

I jak ta opowieść kad. Macharskiego znakomicie koresponduje z tym, co dzieje się w internecie po ukazaniu się informacji, że w 2023 roku Ministerstwo Obrony Narodowej przewiduje powołanie na ćwiczenia wojskowe do 200 tys. osób. Bogu dzięki, że Putin postanowił zaatakować Ukrainę, bo gdyby zaatakował Polskę, to droga na Warszawę byłaby otwarta jak Morze Czerwone przed Mojżeszem i jego ziomkami. „Ja nie mogę, bo mam biznes”, „Ja nie mogę, bo mam trójkę dzieci i żona nie da sama rady”, „Coś mnie strzyka w kolanie, jakie ćwiczenia”, „Co, jakie wojsko, skoro Kaczyński to zło wcielone”, „Mam walczyć za »ten« naród?”. Na szczęście Ukraińcy w 2014 i Polacy w 1939 roku nie mieli takich „problemów” i stanęli do walki raczej prędzej niż później.

Z całego tego harmidru wyłania się jednak cokolwiek bardzo smutny obraz wcale nie wspólnoty narodowej, a pojedynczych klocków, które w ogóle do siebie nie pasują. Ale czy naprawdę można się temu dziwić? Ponad 30 lat wbijania nam do głów, że liczę się ja, że jednostka jest najważniejsza, że turbokapitalizm i turboindywidualizm są super. Bo przecież oddanie babci czy dziadka na kilka dni przed świętami do szpitala jest ni mniej, ni więcej tym samym: przekonaniem, że mojego indywidualnego szczęścia, spokoju i radości ze świąt nie może przyćmić starsza, często schorowana osoba, którą trzeba się zaopiekować. Projekt budowy świata pełnego jednostek, a nie wspólnoty, idzie nam całkiem dobrze.

Z całego tego harmidru wyłania się jednak cokolwiek bardzo smutny obraz wcale nie wspólnoty narodowej, a pojedynczych klocków, które w ogóle do siebie nie pasują. 

Równocześnie, choć to wcale nie najważniejsze – widać, że polityka historyczna obecnego obozu władzy, który słowa naród, ojczyzna czy patriotyzm odmienia przez przypadki istniejące i nieistniejące, poniosła klęskę większą niż Polacy na katarskim czempionacie. Widać, że wycieranie sobie gęb tymi hasłami wcale nie sprawi, że w chwili kryzysu wszyscy staną do walki za ojczyznę. I jest to o tyle ciekawe, że przecież i pandemia, i wojna w Ukrainie pokazały, że Polacy potrafią wspiąć się na wyżyny patriotyzmy (przyjęcie pod dach rodziny Ukraińców, szycie maseczek etc.).

Pewnie różnica wynika z tego, że na wojnie można zginąć, a szyjąc maseczki można sobie co najwyżej rozpłatać palec. A jednak skala wzmożenia i krytyka idei, że można umrzeć za ojczyznę, naród, obywateli cokolwiek szokuje, a przecież mówimy o… ćwiczeniach.

Czytaj więcej

Rezerwiście i pracodawcy za ćwiczenia zapłaci wojsko

Sam pomysł bycia przygotowanym na kryzys wojenny (bo przecież nikt nikogo nie chce wysyłać na Ukrainę) jest dobry. I tak, przez 30 dni można się tego nauczyć – potwierdzi to mój młodszy brat, który spędził całkiem niedawno miesiąc w wojsku. W czym więc problem? Naprawdę najważniejszą (anty)wartością w trzecim tysiącleciu jest indywidualizm?

W takim razie, może trzeba zapytać inaczej: za co warto oddać życie? Chyba że Indianie z homilii kard. Macharskiego byli naiwnymi idealistami i płytkimi romantykami, a powinni uznać – w imię chłodnej logiki, kalkulacji, wyrachowania i chłopskiego rozumu – że lepiej odrzucić swoje wartości, porzucić bliskich, bo w końcu mieszkać można wszędzie, mówić można w obcym języku, a podatki płacić w innej walucie. Grunt, że życie obronione.

Autor jest politologiem i publicystą, pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego

Lata temu, w czasach szkoły podstawowej i gimnazjum, jeździliśmy razem z tatą do Piekar Śląskich. Rokrocznie odbywa się tam pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców do Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej. Do dzisiaj pamiętam, jak podczas jednej z nich homilię wygłosił kard. Franciszek Macharski, zmarły w 2016 roku. Otóż w chwili zagrożenia – mówił kardynał – wojownicy pewnego plemienia Ameryki Północnej, kiedy do obozu zbliżali się wrogowie, nakazywali swoim kobietom, dzieciom i starcom opuszczenie wioski, a sami zostawali na placu boju. Więcej, aby nie kusiła ich wizja ucieczki, przybijali swoje pasy do ziemi, co miało im skutecznie utrudnić ucieczkę. W sensie pozytywnym: mieli literalnie strzec, walczyć i bronić swojej ziemi.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji