Ci panowie znają się od lat. Jak skrupulatnie policzono, rozmawiali ze sobą łącznie 78 godzin, a teraz dodali jeszcze trzy. Joe Biden i Xi Jinping, dwaj najpotężniejsi politycy na globie, spotkali się na bajkowej indonezyjskiej wyspie Bali – po raz pierwszy osobiście od wybuchu nieszczęsnej pandemii. Ostatnio obaj zostali wzmocnieni, bowiem Xi dostał potężny mandat na niedawnym XX zjeździe Komunistycznej Partii Chin (KPCh), Biden natomiast cieszy się z tego, że to nie on, jak przewidywano, lecz Donald Trump jest największym przegranym niedawnych wyborów do Kongresu.
Do rozmowy doszło w chwili, gdy stosunki obustronne są chyba najgorsze w historii, a na pewno od półwiecza. W ramach „strategicznej rywalizacji”, niedawno w całej rozciągłości potwierdzonej w nowej strategii bezpieczeństwa administracji Bidena, Chiny wskazano jako największego, systemowego rywala. Wydawało się, że nic nie zostanie po poprzednim okresie zaangażowania, a więc kwitnącej współpracy. Zarówno podczas pandemii, jak szczególnie po wizycie spikerki Izby Reprezentantów Nancy Pelosi na Tajwanie w sierpniu tego roku odnosiło się wrażenie, że mamy już nową zimną wojnę między dwoma największymi organizmami gospodarczymi na globie.
Czytaj więcej
Przywódcy dwóch największych mocarstw prezydent Joe Biden i przewodniczący Xi Jinping pierwszy raz spotkali się w nowych rolach. Tym razem na indonezyjskiej wyspie Bali, w związku ze szczytem G20.
Teraz Joe Biden na konferencji prasowej po spotkaniu powiada, że „nie wierzy w to, aby konieczna była nowa zimna wojna” i nie tylko uderza w tony pojednawcze, ale wręcz zapowiada otwarcie nowych ścieżek dialogu i wysyła do Pekinu szefa swej dyplomacji, Antony’ego Blinkena, by przekuć założenia tego szczytu na czyny.
W tym sensie mamy znamiona przełomu, a na pewno odwrócenia ostatniego, niedobrego trendu. Obie strony zamiast walczyć wskazały nawet płaszczyzny współpracy, takie jak zmiany klimatyczne, wyzwania ekologiczne, zagrożenia zadłużeniowe czy zabezpieczenie w żywność i wodę. Mówiąc ogólnie – wyzwania globalne wymagają kooperacji i współpracy, a nie stale rosnącej rywalizacji.