Rzadko który polityk zapisuje się tak wyraziście na kartach historii jak Gorbaczow. Bynajmniej nie chciał on odchodzić od socjalizmu, ani też likwidować ZSRR. Chciał socjalizm uratować. Jego zamiarem było nadanie radzieckiemu systemowi „ludzkiego oblicza” po to, aby ustrój ten opierał się na poparciu społecznym, a nie na sile państwa i aparacie przemocy stosowanej wobec własnych obywateli. Tym celom służyć miały tak reformy polityczne w postaci głasnosti, jak i ekonomiczne znane jako pieriestrojka. Ich przełomowość była tak wielka, że od czasu wystrzelenia w 1957 r. pierwszego sztucznego satelity Ziemi, sputnika, tylko te dwa słowa szturmem zdobyły sobie prawa obywatelskie w wielu językach świata. Nie tłumaczymy ich, bo dzięki Gorbaczowowi mówią one same za siebie.
Dla jednych reformy te szły za daleko, bo ograniczały związane z pełnionymi funkcjami i zajmowanymi stanowiskami przywileje, ich beneficjenci utrudniali przeto realizację zamysłów ich inicjatora. Dla innych były niedostateczne, zbyt płytkie, nietworzące nowej jakości i dlatego znalazły się pod ostrzem krytyki. Górę niestety wzięli ci pierwsi, blokując obrany reformatorski kurs. Zapytałem Gorbaczowa kilka lat później, podczas naszego pierwszego spotkania w 1996 r., dlaczego nie poszedł dalej, co najmniej równie daleko jak Polska czy Węgry. Odpowiedział mi pytaniem: „Czy masz pojęcie, ile osób liczyła nomenklatura w ZSRR?”. A to przecież jej interesy naruszała głasnost i pieriestrojka. Otóż obejmowała ona 20 mln stanowisk w partii i administracji, w wojsku i gospodarce, w nauce i kulturze; od naprawdę mało ważnych, jak kierownik magazynu w kołchozie, po te najważniejsze na radzieckich szczytach w Moskwie i w stolicach wszystkich pozostałych 14 republik. Wtedy rozbicie tego układu okazało się niemożliwe, bo aparat radzieckiej władzy związany instytucjonalnie i politycznie z nomenklaturą nie zawsze troszczył się o interes publiczny, natomiast z reguły twardo bronił swoich zasłużonych, jakżeby inaczej, zdobyczy.
Okrągły Stół i berliński mur
Gdy przy okazji innego spotkania, już w tym wieku, powiedziałem Gorbaczowowi, że gdyby nie jego polityka, to nie byłoby możliwe dokonanie przełomu politycznego umożliwiającego zmiany ustroju gospodarczego w takim czasie i stylu, jak nam się to udało w Polsce, zareagował: „Napisz to, napiszesz?”. Oto piszę, bo uważam, że tak właśnie było. I za to należą mu się uznanie i chwała. Gdyby nie on, nie wiadomo, kiedy doszłoby do przełomowego polskiego Okrągłego Stołu, a mur berliński ani chybi postałby jeszcze trochę.
Trzeba oddać sprawiedliwość pierwszemu i zarazem ostatniemu prezydentowi ZSRR, że szukał drogi do poprawy sytuacji ekonomicznej w powiązaniu ze słusznymi, co do zasadniczych kierunków, zmianami politycznymi. To pierwsze dotychczas się nie stało. Licząc według parytetu siły nabywczej (w cenach stałych w USD z 2017 r.), PKB na mieszkańca Rosji w 2021 r. wynosił zaledwie 131 proc. wielkości z 1990 r., podczas gdy w Chinach było to aż 1224 proc., a w Polsce nieco ponad 300 proc. (Ten wskaźnik jest znacznie niższy, jeśli rokiem odniesienia jest rok 1989, gdyż w 1990 roku PKB w Polsce drastycznie spadł, aż o 12 proc., wskutek nierozważnej „terapii szokowej”. Skądinąd próby jej naśladowania w Rosji na początku lat 90. Gorbaczow jednoznacznie potępiał). W bieżącym roku, ze względu na recesję rzędu 6–7 proc. spowodowaną wojną z Ukrainą, wskaźnik PKB w Rosji spada do marnych 120 proc.
To drugie, czyli zmiany polityczne, dokonały się też nie w sposób imponujący, ale jednak Rosja odeszła od uprzedniego skrajnie autorytarnego systemu, choć niestety zatrzymała się gdzieś po drodze, pomiędzy nim a prawdziwą demokracją, i grzęźnie tam, co utrudnia postęp gospodarczy. Fakt, że w niektórych innych republikach poradzieckich demokracji jest jeszcze mniej, bądź też nie ma jej wcale, to żadna pociecha.