W kultowej komedii „Kiler” Juliusza Machulskiego występuje komisarz Ryba, grany przez Jerzego Stuhra, o którym tylko tyle wiadomo, że nic nie wiadomo. A już na pewno nie wiadomo, co zrobi naprawdę, bo albo sam jeszcze nie wie, albo nikomu nie mówi. Ale że bandytów złapie, to wiadomo z pewnością. W podobnej sytuacji jest obecnie polska scena polityczna.
Sondaże zaczynają powoli pokazywać rzecz oczywistą, że Donald Tusk znów będzie rządził po wyborach. Ale nikt nie ma pojęcia, co zrobi. Czego się nauczył w Brukseli? Jak będzie sprzątał bałagan po PiS-ie? Czy tylko będzie dążył do powrotu do sytuacji sprzed 2015 roku, czy też ma plan na wykorzystanie społecznego przyzwolenia do sprzątnięcia po PiS-ie do budowy czegoś nowego i zreformowania państwa.
Czytaj więcej
Gdyby wybory odbywały się teraz, PiS mogłoby liczyć na głosy 30,9 proc. badanych przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej”. To aż o 4 pkt proc. mniej niż miesiąc i dwa miesiące temu, gdy oddanie głosów na Zjednoczoną Prawicę deklarowało 34,9 proc. (lipiec) i 34,5 proc. (czerwiec) respondentów.
Ponieważ Tusk nic nie mówi, zgodnie zresztą ze swoją własną doktryną: „im mniej programu, tym większe poparcie”, warto trochę pospekulować i wskazać obszary najistotniejsze.
Platforma będzie pierwsza
Najpierw jednak krótkie wyjaśnienie dlaczego uważam, że PiS wyraźnie przegra i dlaczego obstawiam, że dostanie ok. 26 proc. głosów. Obecne sondaże nie oddają sytuacji wyborczej, lecz preferencje sympatii, i jako że wyborcy PiS nie mają żadnego powodu, by lubić inną partię, to jeśli ktoś z ich szerokiego elektoratu odpowiada, że idzie na wybory, wówczas wskazuje PiS z braku innych możliwości. Ale znaczna część tych wyborców tylko mówi, że pójdzie. Erozja zaufania do PiS wyraźnie już nastąpiła.