Miało być szeroko. W końcu nazwa zobowiązuje. Skoro tworzyło się Platformę, bądź co bądź, Obywatelską, to miało być miejsce niemal dla każdego. Szybko się jednak okazało, że najpierw dla każdego, kto wpatrywał się z podziwem w polityczny geniusz Tuska, potem dla każdego, kto był przeciw PiS, w końcu dla każdego, komu było wszystko jedno kto, byle tylko nie Kaczyński, a teraz dla każdego, kto nie ośmieli się zakwestionować Schetyny jako lidera.

A jest co kwestionować. Bo lider, to nie ktoś, kto tak siebie postrzega, kto tak siebie samego nazywa, lub każe tak nazywać siebie. Lider, to ktoś, kto ma w sobie magnez, który przyciąga innych, jest dla nich drogowskazem, ale przede wszystkim wie, dokąd zmierza sam i gdzie chce zaprowadzić tych, którymi kieruje. Jedyne, co na ten moment wie lider PO, to to, że trzeba odebrać władzę Prawu i Sprawiedliwości, i że jego ugrupowanie pracuje nad nowym programem.

Ostatnią obowiązującą wersją jest jego przygotowanie gdzieś w okolicach września. Partia, z przywództwem, które przez rok po przegranych wyborach nie wie, gdzie dąży, jaki ma na siebie plan i pomysł faktycznie może w sondażach tylko dołować. Dziwne, że w ogóle w sondażach jeszcze istnieje. Można to tłumaczyć już raczej tylko przyzwyczajeniem ankietowanych, którzy wskazują Platformę jedynie z przyzwyczajenia, a nie z przekonania, bo racjonalnie nie da się powiedzieć, jaką partia jest obecnie PO. Po co, komu i do czego. Bo na pewno nie jest opozycją, która potrafi wytłumaczyć Polakom, co złego jest w działaniach PiS, czemu te rządy są złe.

Samo powtarzanie takich haseł nie działa, co widać w sondażach. Im częściej Platforma krytykuje PiS, tym partii rządzącej bardziej rośnie poparcie. Dzieje się tak dlatego, że krytyka w wykonaniu ciągle jeszcze największej partii opozycyjnej bardziej przypomina krytykanctwo, niż krytykę, bo ta nie pokazuje żadnych alternatyw, żadnych szczegółów, wyliczeń, słowem czegokolwiek merytorycznego. Krytyka, która oparta jest na myśli „jest źle, bo robi to PiS”, na Polaków nie działa.

O tym, co działa, szef PO najwyraźniej wiedzieć nie chce. Ci, którzy mówią, stają się niewygodni i dla dobrego samopoczucia lidera, trzeba się takich ludzi pozbyć. Bo wiedzieć, oznaczałoby konieczność głębokiej analizy, wsłuchania się w głosy nie tylko krytyków rządu i prezesa konkurencyjnej partii, ale przede wszystkim wyjście ze swojej strefy komfortu świetnego przywódcy, który wie, skoro jak się okazuje częściej nie wie. Ograniczanie struktur, obcinanie skrzydeł dla „wzmocnienia partii” ma sens, jeśli wie się, co jest jej mocną stroną. W innym wypadku to tylko wycinanki, po których można co najwyżej zostać z pustą ręką, która trzyma jedynie nożyczki.