W przypadku Polskiego Ładu nic nie trzyma się kupy. Włącznie z tym, kto ostatecznie poległ i pożegnał się ze stanowiskiem. Jeśli poświęca się kogoś, kto ponosił polityczną odpowiedzialność za kształt sknoconej reformy podatkowej, ale nie odpowiedzialność faktyczną, to aby miało to sens z wizerunkowego punktu widzenia, powinien to być ktoś, kogo wściekli podatnicy kojarzą choć trochę ze zmianami. Tymczasem w przypadku Tadeusza Kościńskiego ogromna część publiki dopiero dzięki jego dymisji połapała się, że ktoś taki był w rządzie.
Ze stanowiska nie poleciał nikt z tych osób, które za Polski Ład odpowiadały faktycznie. Na miejscu zostają wszyscy wiceministrowie finansów oraz prezes Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Bardziej zorientowani widzą zatem, że nie chodzi tu o ukaranie osób faktycznie winnych bałaganu ani tym bardziej o zmianę zasadniczych założeń. Nie ma mowy o korekcie, co zresztą jasno wynikało ze słów Jarosława Kaczyńskiego, wypowiedzianych w rozmowie z PAP.
Czytaj więcej
Czy dla rozczarowanych rządami Prawa i Sprawiedliwości opozycja ma jakąś propozycję programową – pyta ekonomista.
Padło tam również stwierdzenie, że być może osoby odpowiadające za PŁ nie miały dobrej woli. Mówiąc wprost – że ktoś ten wspaniały program sabotował. Czyżby to był sam minister Kościński? Ale jak to? Gdyby tak miało być, to trzeba by się zacząć zastanawiać, kto go posadził na stołku przy Świętokrzyskiej. I tu niechybnie musielibyśmy dojść do „najzdolniejszego polityka w Polsce", jak raczył opisać szefa rządu prezes PiS. Nie snujmy zatem tak niebezpiecznych i niepoprawnych myśli. Odwołano ministra, to odwołano, widocznie mu się należało, i po co drążyć temat?
Niestety, w orbicie władzy są tacy, którzy nie chcą jakoś przyjąć narracji o drobnych wypadkach przy pracy i są jak „Siara" Siarzewski w „Kiler-ów 2-óch".