Kołodziejski: Prawo sprzyja szaleńcom

Przywykliśmy już do tego, że w Polsce można być albo za, albo przeciw. Tymczasem jest jedna rzecz, która – zdaje się – łączy wielu Polaków ponad podziałami: przekonanie, że cała przestrzeń należy do kierowców i ich samochodów.

Aktualizacja: 07.07.2016 22:34 Publikacja: 07.07.2016 21:05

Kołodziejski: Prawo sprzyja szaleńcom

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Zgodnie z tym ja mam prawa, a pozostali wyłącznie obowiązki. Gdy ja jadę, wszyscy inni mają się do mnie dostosować. Jeśli nie, to zawsze możemy wysiąść i porozmawiać po męsku.

Tolerowanie tego prymitywnego maczyzmu doprowadziło do tego, że polskie miasta są dosłownie rozjeżdżone przez samochody, a liczba ofiar śmiertelnych wypadków drogowych stawia nas na najwyższych pozycjach w europejskim rankingu.

Ostatnio na warszawskiej Pradze szaleniec zabił na przejściu dla pieszych 14-letnią dziewczynę. Miała zielone światło. Teraz jej ubodzy rodzice zbierają pieniądze wśród sąsiadów na pogrzeb córki. Łobuz, który ją zabił, był trzykrotnie pozbawiany prawa jazdy i – jak gdyby nigdy nic – zdał egzamin i dalej szalał za kierownicą.

Niepojęte jest dla mnie, dlaczego zabójca nie został obciążony kosztami pogrzebu swojej ofiary. Niepojęte jest też, jak to się stało, że pozwolono mu prowadzić samochód.

Niestety, prawo sprzyja szaleńcom. Większość potrąceń pieszych kwalifikowana jest przez sądy jako dokonana z winy nieumyślnej i jako taka sądzona łagodnie.

Jak jednak można mówić o winie nieumyślnej w przypadku, gdy ktoś pędzi osiedlową ulicą z prędkością 80 km na godzinę? Każda istota rozumna musi wiedzieć, że prawdopodobieństwo potrącenia wzrasta wówczas wielokrotnie. Zatem nie jest to wina nieumyślna, lecz umyślna, popełniona w zamiarze ewentualnym, gdy sprawca nie chce wprawdzie dokonać przestępstwa, ale się na nie godzi.

Gdyby bandytów za kółkiem sądzić za dokonanie przestępstwa z winy umyślnej, z pewnością przełożyłoby się to na sprawiedliwsze wyroki.

Jest jeszcze jedno. Potrącenie pieszego z winy umyślnej powinno automatycznie skutkować konfiskatą samochodu jako narzędzia przestępstwa. Jeśli piratów drogowych nie doprowadzi się do ruiny finansowej, nadal będą zabijać ludzi na pasach. To znacznie lepiej działa na wyobraźnię niż odebranie prawa jazdy. Poza tym przestępcy nie pozostawia się przecież broni, z której kogoś zabił lub ranił.

Zgodnie z tym ja mam prawa, a pozostali wyłącznie obowiązki. Gdy ja jadę, wszyscy inni mają się do mnie dostosować. Jeśli nie, to zawsze możemy wysiąść i porozmawiać po męsku.

Tolerowanie tego prymitywnego maczyzmu doprowadziło do tego, że polskie miasta są dosłownie rozjeżdżone przez samochody, a liczba ofiar śmiertelnych wypadków drogowych stawia nas na najwyższych pozycjach w europejskim rankingu.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości