W kraju pracoholików oficjalne dane rządu mówią o dwóch tysiącach osób, które umierają rocznie z powodu przepracowania. To słynne zjawisko "karoshi", które popularnością przegoniło japońską mangę i znalazło ostatnio ostatnio nowy, jeszcze lepszy dom u południowokoreańskich sąsiadów. Japonia nie wiedzie już prymu w statystykach karoshi, ale to nie znaczy, że problem udało się pokonać.
Sprawa sprzed roku - śmierć 24-letniej Matsuri Takahashi - przywołała koszmary z niedawnej przeszłości. Dziewczyna pracowała dla koncernu Dentsu, lidera branży reklamowej w Japonii i piątej co do wielkości firmy tego rynku na świecie. Nadgodziny ciągnęły się ponad miarę, w przypadku Takahashi osiągają nawet 100 dodatkowych godzin poza regulaminowym czasem pracy (który w Japonii wynosi 8 godzin dziennie i 40 tygodniowo). Po trzech miesiącach takiego ciągu głowa odmówiła posłuszeństwa i dziewczyna wyskoczyła przez okno. Był 25 grudnia 2015 roku.
Takahashi pracowała dla Dentsu od kwietnia 2015 roku. Zajęcia spiętrzyły się jednak dopiero po pół roku. Do domu można było wrócić o piątej rano, by po chwili znowu szykować się do pracy. Zrozpaczona matka została jedynie z listem pełnym mocnych słów o tym, jak bardzo ciężkie musiało być dotychczasowe życie jej córki.
Od kwietnia 2015 do kwietnia 2016 (czyli podczas tak zwanego fiskalnego roku w Japonii) 151 osób umarło po co najmniej 80 dodatkowych godzinach. Dentsu niestety nie ma dobrej kartoteki, ponieważ to właśnie od nich zaczęło się oficjalne uznawanie karoshi jako przyczyny tajemniczych śmierci. Pierwszą jej udokumentowaną ofiarą stał się Ichiro Oshima, także 24-latek, który odebrał sobie życie w 1991 roku. Oshima pracował bez przerwy przez 17 miesięcy, spał średnio około dwóch godzin na dobę. Koncern przez wiele lat nie zgadzał się na uznanie przepracowania jako prawdziwego powodu zgonu, przerzucał winę na rodzinę pracownika. O honor swojego syna od 1993 roku walczyli rodzice: Hisamitsu i Yuko.
Ichiro Oshima powiesił się w swoim mieszkaniu na przedmieściach Tokio 27 sierpnia 1991 roku. Wcześniej kilkukrotnie chciał rozmawiać z przełożonymi. Starał się tłumaczyć, że nie czuję się już jak przydatny w pracy człowiek. Od lipca prosił o pomoc, ale całkowicie go zignorowano. W 1996 roku sąd orzekł o karoshi i nakazał Dentsu wypłacić odszkodowanie w wysokości 1,6 mln dolarów.