„Damy po łapie” – zagroził Ryszard Terlecki, szef Klubu Parlamentarnego PiS, Solidarnej Polsce (SP), która w ostatni czwartek w jednym z głosowań podniosła ręce razem z opozycją.
Przeszły tego dnia, ważne z punktu widzenia rządzących, ustawy pozwalające zrobić PiS porządki w służbie zagranicznej, podobnie jak kolejna już nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym pozwalająca „dobrej zmianie" na przejęcie izb Sądu Najwyższego, które są w rękach sędziów, niepochodzących z wyboru neo-KRS. Przy tych ustawach SP zachowała się lojalnie.
Gdy jednak opozycja zaproponowała, by wicepremier Piotr Gliński musiał tłumaczyć się z pieniędzy, które przekazał w związku z pomocą pandemiczną ludziom kultury, posłowie SP byli za. Gest drobny, ale znaczący, bo stało się to trzy dni po pierwszym od dawna spotkaniu koalicji, na którym Jarosław Kaczyński chciał się upewnić czy dysponuje w Sejmie większością, Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin zaś wylewali żale na to, jak traktuje ich koalicjant.
Ziobro miał pretensje o odwołanie Janusza Kowalskiego, który do zeszłego weekendu pełnił rolę wiceministra aktywów państwowych. Kowalski został odwołany, mimo że miał poparcie Ziobry, tymczasem swoje stanowiska wciąż piastuje trzech wiceministrów Porozumienia Jarosława Gowina, którzy opowiedzieli się po stronie buntowników w tej partii.
Kaczyński gra koalicją
Gowin zażądał dymisji nieposłusznych ministrów, sprawdzając, kogo Jarosław Kaczyński uważa za koalicjanta: jego czy Adama Bielana.