Ktoś chyba słusznie nazwał hasło przyświecające tym zmianom „ruskim ładem”, mając zapewne na myśli okres sowieckiego komunizmu, bo jak inaczej można zrozumieć filozofię rządzących podejmujących takie uchwały? Po co kolejne rządy w wolnej Polsce namawiały nas do dłuższej pracy, do uczciwego przekazywania składek na ZUS, wychodzenia z szarej strefy? Być może obecnym rządom chodzi o spowodowanie braku zaufania do państwa, i tak przez lata, nie tylko w czasach PRL, bardzo nikłego? Pomijam obraźliwe słowa prezesa rządzącej partii, choć też już emeryta, o cwaniaczkach, którym można część emerytury zabrać.
Tak się składa że od 19. roku życia do 70. roku, z przerwą na studia, pracowałem i nadal pracuję etatowo w ogromnej części tego okresu na dwóch pełnych etatach. Nie chcę opisywać z iloma to wiązało się wyrzeczeniami zarówno rodzinnymi, jak i związanymi z wolnym czasem. Przez pierwsze 40 lat pracy nigdy nie byłem na zwolnieniu lekarskim. Choroby „planowałem” po prostu w święta czy też w czasie urlopu. Zarabiałem więcej niż średnia krajowa, ale nie z powodu „cwaniactwa”, ale w wyniku pozyskanych kosztem wyrzeczeń wysokich kwalifikacji i cenionych umiejętności. Zapewne osoby, które pracowały na czarno i otrzymywały z tego powodu większe wynagrodzenia z pominięciem danin na ZUS i do Urzędu Skarbowego, mogły sobie pewną nadwyżkę odłożyć „na czarną godzinę”. Dziś państwo o nie dodatkowo zadbało, fundując im niewypracowane w pełni emerytury i jeszcze zwalniając je z podatku. Nie byłem „cwaniakiem”, nie miałem możliwości otrzymywania wynagrodzeń „na czarno”, ze względu na charakter pracy w instytucjach państwowych i samorządowych.
Będąc teraz na emeryturze, spłacam potężny kredyt, który wziąłem na dom, ale dzięki dotychczasowym świadczeniom emerytalnym mogłem go dotychczas spokojnie spłacać, bez uszczerbku dla dotychczasowego poziomu życia. Byłem przekonany, że to, co wypracowałem ciężką, uczciwą pracą, nie zostanie mi zrabowane. Nie spodziewałem się że znajdzie się „Janosik” (premier, rząd, prezes itp.), który zrabuje mi część moich wypracowanych pieniędzy. Może będzie to 100, może 300 zł miesięcznie. Ale nie chodzi o wysokość tego rabunku, ale o zasadę i wywiązanie się państwa z umowy zawartej z obywatelami. Wierzyłem, że utopijna komunistyczna wizja państwa, które zabiera „bogaczom”, a oddaje (czyżby oddaje?) „biednym”, znalazła już dawno i to na zawsze swoje miejsce na historycznym śmietniku.
Posłowie różnych partii politycznych, do których zwracałem się w tej sprawie, nawet nie odpowiedzieli na moje listy. Związek Emerytów i Rencistów wykazał się kolejny raz bezradnością. Pozostaje mnie i podobnie oszukanym emerytom chyba tylko sąd, może pozew zbiorowy, przeciwko mojemu państwu. Część skrzywdzonych, ze względu na opieszałość wymiaru sprawiedliwości zapewne nie doczeka już sprawiedliwego rozstrzygnięcia, odejdzie z przeświadczeniem wielkiej krzywdy, jaką wyrządził im Polski (???) Ład (???).
– Zbigniew Hass