Nie chodzi zresztą o to, by unijni funkcjonariusze – razem z polskimi strażnikami – własną piersią zasłaniali tym zboczeńcom dostęp do niepokalanej Sarmacji. Chodzi o to, żeby – skoro rząd ogłosił stan wyjątkowy i przegonił z granicy dziennikarzy – była niezależna i wiarygodna instytucja, która opowie, jak tam rzeczywiście jest i czy nasi profesjonalni funkcjonariusze nie wpychają siłą do lasu dzieci z Michałowa.
To samo dzieje się w Trybunale Przyłębskim (dawniej Konstytucyjnym). Jego ostatni wyrok nie oznacza opuszczenia Unii Europejskiej, ale na pewno opuszczenie demokracji. Po co nam niezależna kontrola sądownictwa? Po co nam jakiś Trybunał luksemburski albo – jeszcze gorzej – strasburski, który przygwoździ nasze kłamstwa? Sędziowie mają słuchać Ziobry, bo decyzje może są kłamliwe, ale na pewno są nasze. Argumentują na przykład magister Ziobro i jego ludzie, że w Niemczech albo Hiszpanii sędziowie też są wybierani przez parlament, więc brukselskie profesory nie mają prawa się czepiać. Nie wspomina tylko o tym, że w Polsce wystarczy zwykła, a więc PiS-owska, większość, zaś tam paragrafy są tak skonstruowane, że trzeba uzyskać większość przygniatającą, a więc wymagającą ponadpartyjnego porozumienia. Po co takie niuanse prostemu i patriotycznemu Polakowi, miłośnikowi disco polo i grillowania?
Czytaj więcej
Jeżeli polski przepis miałby wprowadzać zmiany, które stałyby w sprzeczności z traktatami, które podpisała Polska, to wiążące są w takim wypadku traktaty - mówiła Anna Maria Żukowska, posłanka Nowej Lewicy, w rozmowie z "Jedynką" Polskiego Radia.
Demokracja polega bowiem nie tylko na wyborach, ale też na ochronie mniejszości, na prawie do sprawdzenia opinii każdego ministra, nawet jak ją hałaśliwie wygłasza i ma na usługach państwową telewizję. Ale przede wszystkim na ochronie najsłabszych. Bo ten prosty i patriotyczny Polak też może być pewnego dnia wepchnięty siłą do lasu i nikt się za nim nie ujmie. Już dziś jego rozwód albo wygrana przed polskim sądem nie będą uznane w Niemczech albo we Francji. On jeszcze śpi swoim PiS-owskim snem, ale kiedyś się o tym boleśnie przekona. Tylko wtedy będzie już za późno.