Politycy PiS mają problem. Jaką taktykę przyjąć wobec ekipy Donalda Tuska? 100 dni nowego rządu Prawo i Sprawiedliwość chciało uczcić publicznym ogłoszeniem nieporadności Platformy. Partia Jarosława Kaczyńskiego miała nadzieję, że popularność premiera będzie systematycznie spadać. A tu sondaże pokazują, że poparcie dla nowej ekipy jest stabilne. PiS musi się więc raczej nastawić na „długi marsz”.
Podobną historię przeżywał dwa lata temu Donald Tusk – na początku był przekonany, iż „moherowe” rządy Kaczyńskich z cichym poparciem Andrzeja Leppera i Romana Giertycha są takim absurdem, że po 100 dniach ziemia się zatrzęsie, a niebiosa zapłoną. Nic takiego się nie stało, co więcej, ówczesny premier Kazimierz Marcinkiewicz nabijał PiS punkty w sondażach popularności. PO zrozumiało wtedy, że musi się liczyć z dłuższymi rządami znienawidzonych Kaczorów.
Teraz to PiS liczył na erupcję protestów społecznych, mając nadzieję na polityczny show pt. „Omamiony obietnicami podwyżek lud rozlicza kłamców z PO”. Nadzieje, że po 100 dniach platformersi ze skruszonymi minami będą się tłumaczyć z kiksów, okazały się płonne. Klip o chytrym wilku, który oszukał wyborców, i tyrady Jarosława Kaczyńskiego o „niekompetentnych ludziach u władzy” pasowały może do burzliwego grudnia 2007, ale już nie do lutego 2008, gdy Tusk złapał drugi oddech.
Owszem, w ciągu ostatniego miesiąca o 17 procent wzrósł odsetek tych, którzy uważają, że polskie sprawy idą w złym kierunku, ale do nastroju: „spieprzaj, Tusku”, jeszcze daleko.
Do polityków PiS zdaje się dopiero docierać prawda, jak magmowatym i trudnym do zdefiniowania przeciwnikiem są koalicjanci PO i PSL. Z ostatnich wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wynika, że nadal chciałby określać Platformę jako coś w rodzaju lewicy José Luisa Zapatero – agresywnej ideologicznie siły jawnie zawłaszczającej państwo.