Na początku 2010 roku przyjedzie zapewne do Polski szef białoruskiego MSZ Siarhiej Martynau. To pierwsza tak ważna wizyta przedstawiciela Mińska w Warszawie od paru lat. Głównym problemem w polsko-białoruskich stosunkach jest sprawa Związku Polaków na Białorusi – i on też będzie zapewne głównym tematem rozmów. Nie należy się jednak spodziewać przełomu.
Od ponad pięciu lat na Białorusi funkcjonują w zasadzie dwie polskie organizacje. Jedna – kierowana przez demokratycznie wybraną Andżelikę Borys – uznawana jest przez Warszawę, cieszy się poparciem polskich środowisk i działa mimo skrajnie trudnych warunków. Mińsk jej nie uznaje, a działacze są poddawani rozmaitym represjom. Jest i „rządowy” związek, od niedawna z namaszczonym przez władze Stanisławem Siemaszką na czele, ściśle kontrolowany przez administrację. Jest to struktura właściwie martwa, z pozorowaną aktywnością – nieuznawana z kolei przez Polskę.
Warszawa zabiega o umożliwienie normalnego funkcjo- nowania ZPB kierowanemu przez panią Borys. Mińsk może i mógłby się na to zgodzić, ale z punktu widzenia urzędników prezydenta Aleksandra Łukaszenki – a pewno i samego szefa białoruskiego państwa – byłoby to ogromne ustępstwo. Zarówno wobec Polski, jak i Andżeliki Borys oraz jej zwolenników. Chodzi bowiem o pewien precedens: ludzie odsądzani dotąd publicznie (na przykład w rządowej telewizji czy gazetach) od czci i wiary uzyskaliby prawo do działania.
Tyle że w rzeczywistości na uznaniu pani Borys Mińsk przede wszystkim by zyskał. Po pierwsze radykalną poprawę stosunków z Polską i po drugie – a może najważniejsze – spokój.
Sytuacja wokół polskiej organizacji wymusza bowiem na białoruskich władzach zaangażowanie sporych sił i środków. Działacze związani z panią Borys są ciągle obserwowani i systematycznie nękani. Związkiem zajmują się stale władze państwowe różnych szczebli, milicja, prokuratura i KGB. Wszystko to – bez żadnego, widocznego skutku. Białoruskich Polaków nie udało się zniechęcić do Andżeliki Borys, a jej i jej współpracowników nie udało się zniechęcić do prowadzenia działalności.