Reklama

Lucyfer i Zbigniew

Wyjaśniło się. Wiemy już, co powinien czytać polityk. "Stos książek psychologicznych" zaaplikował sobie Zbigniew Chlebowski i już był spokojny.

Aktualizacja: 21.01.2010 19:37 Publikacja: 21.01.2010 19:33

I już mógł stawić czoła walczącemu o dobre imię (bo nazwisko i tak ma znane) Mirosławowi "Ja rozumie" Sekule, bezkompromisowemu w walce o zrozumienie własnych pytań Jarosławowi Urbaniakowi i błyskotliwemu jak zwykle Zbigniewowi Wassermannowi (który skądinąd również "rozumie"). Ja rozumie, a czasem nawet i rozumiem, że komisja śledcza wyjaśniła już, że afera hazardowa polegała na tym, iż Mariusz Kamiński zastawił pułapkę na premiera, ale lista lektur Chlebowskiego podsuwa również inny trop.

Ot, na przykład warto sprawdzić, czy były szef Klubu Parlamentarnego PO nie zaczytywał się w pracach Philipa Zimbardo? Czy Chlebowski, człowiek zdumiewająco nieśmiały, nie był przypadkiem pacjentem Kliniki Nieśmiałości prof. Zimbardo. "Czy zna pan Philipa Zimbardo?" – to pytanie nie padło, a paść powinno. I proszę to zaprotokołować.

Idźmy dalej tym tropem. Czy przypadkiem do Chlebowskiego, miłego i sympatycznego burmistrza Żarowa, nie pasuje tytuł fundamentalnej pracy amerykańskiego psychologa "Efekt Lucyfera: Dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?". I nie chodzi tu o sam eksperyment więzienny, ale o podstawowe pytanie, jak taka safandułowata poczciwina mogła być na usługach u szemranego biznesmena? A może – i jest to hipoteza godna najtęższego umysłu, na ten przykład intelektu podwójnego magistra Jarosława Urbaniaka – tak wcale nie było? Może cała afera jest po prostu kolejnym eksperymentem psychologicznym, którego bohaterem jest Chlebowski?

Proszę wybaczyć nieśmieszne żarty, ale czy wizja powszechnego spisku z udziałem prof. Zimbardo czyhającego na Chlebowskiego nie jest równie prawdopodobna, jak tezy śledczych PO o pisowskim spisku Kamińskiego i Rycha na Bogu ducha winnych ministrów i posłów?

I oczywiście wierzę, że Chlebowski przeczytał stos książek psychologicznych, ale jeszcze łatwiej przychodzi mi uwierzyć, że ulubioną lekturą niektórych polityków są owszem książki, tyle że czekowe. Tudzież wyciągi z kont.

Reklama
Reklama

[ramka][link=http://blog.rp.pl/mazurek/2010/01/21/lucyfer-i-zbigniew/]Skomentuj[/link][/ramka]

I już mógł stawić czoła walczącemu o dobre imię (bo nazwisko i tak ma znane) Mirosławowi "Ja rozumie" Sekule, bezkompromisowemu w walce o zrozumienie własnych pytań Jarosławowi Urbaniakowi i błyskotliwemu jak zwykle Zbigniewowi Wassermannowi (który skądinąd również "rozumie"). Ja rozumie, a czasem nawet i rozumiem, że komisja śledcza wyjaśniła już, że afera hazardowa polegała na tym, iż Mariusz Kamiński zastawił pułapkę na premiera, ale lista lektur Chlebowskiego podsuwa również inny trop.

Reklama
Publicystyka
Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Reklama
Reklama