PiS rozliczyć bez fajerwerków

Posłowie z komisji śledczej muszą uważać, żeby jej obrady nie przerodziły się w medialny spektakl z pokrzywdzonymi politykami PiS w roli głównej – twierdzi politolog Radosław Markowski

Publikacja: 14.01.2008 02:51

PiS rozliczyć bez fajerwerków

Foto: Rzeczpospolita

Red

Do wyborów wszystkie partie idą z hasłami rozliczenia poprzedników. Tyle że po zwycięstwie takie rzetelne rozliczenie przy udziale opinii publicznej zwykle słabo się udaje.

W ubiegłorocznych wyborach PO, PSL i LiD również zapowiadały, że w nowym parlamencie będą chciały rozliczyć dwuletnie rządy PiS. Trudno się więc dziwić, że teraz chcą je wprowadzić w czyn. A jest co rozliczać.

Trzeba odpowiedzieć na pytania, jak pod rządami PiS działały służby specjalne i prokuratura. Co decydowało o tym, że konkretne osoby (np. Barbara Blida) były wytypowane do zatrzymania. Jaki wpływ mieli na to politycy? Czy służby były wykorzystywane do doraźnych celów politycznych? Odpowiedzi możemy się już dzisiaj domyślać, ale dowodów nie mamy.

Aby zdobyć dowody, politycy postanowili skorzystać z komisji śledczych. Wydaje się, iż uwierzyli, że jest to najlepsze miejsce, gdzie takie rozliczenie można przeprowadzić. Ja jednak – nauczony doświadczeniami – uważam, że nie jest to najlepszy sposób.

Jeśli prześledzimy dotychczasową działalność komisji śledczych, okaże się, że było tam dużo politycznych fajerwerków, kłótni, sporów – a konkluzji żadnych. Nawet jeśli przypomnimy sobie działanie pierwszej komisji rywinowskiej, to pamiętamy z niej przede wszystkim popisy Zbigniewa Ziobry czy Jana Rokity, a nie jakieś wnioski, do których ona doprowadziła. Nie wspominając już o komisji bankowej, która chciała rozliczać całe 16 lat i której działalność zakończyła się jedną wielką kompromitacją.

Już po komisji rywinowskiej przekonywałem, że jeśli tego typu komisje mają mieć w ogóle sens, to muszą mieć charakter znacznie bardziej zamknięty. Tylko wtedy istnieje szansa, że cokolwiek wyjaśnią i dojdą do jakichś wspólnych wniosków. Ewentualnie – raz na jakiś czas – przewodniczący mógłby informować opinię publiczną o przebiegu prac komisji i wnioskach, do których posłowie tam zasiadający doszli.

Pomysł, że siedmiu narcyzów politycznych obraduje i towarzyszy temu nieustanna transmisja telewizyjna, jest chybiony. W takich warunkach nawet przy najlepszych chęciach, nie da się normalnie pracować. Zamiast rzetelnego ujawnienia prawdy otrzymamy medialny spektakl, w którym politycy będą chcieli jak najlepiej wypaść. Zostanie wylansowanych kilka nowych twarzy.

PiS może to na krótką metę zaszkodzić. Niestety, odpowiedzi na najważniejsze pytania nie poznamy albo będą one niewystarczające i nikogo za te nieprawidłowości nie da się rozliczyć.

Już po pierwszym posiedzeniu komisji wyjaśniającej okoliczności śmierci Barbary Blidy widać, że taki scenariusz jest realny. Przedstawiciele PiS w komisji będą każde jej posiedzenie wykorzystywać do zgłaszania wniosków mających na celu rozmycie sprawy (np. poszerzenia jej prac o kwestie dotyczące mafii węglowej). Nie zmarnują też żadnej okazji, żeby oprotestować niekorzystne dla nich decyzje, używając przy tym argumentu, że są w komisji dyskryminowani.

W tej sytuacji przedstawiciele pozostałych partii muszą bardzo uważać, żeby jej obrady nie przerodziły się w medialny spektakl z pokrzywdzonymi posłami PiS w roli głównej. Bo wtedy można zapomnieć o wyjaśnieniu sprawy, komisja będzie się zajmować kwestiami o drugorzędnym znaczeniu, a podstawowe pytania pozostaną bez odpowiedzi.

Wiele zależy od przewodniczącego tej komisji. Uważam, że Ryszard Kalisz jest na tyle sprawnym politykiem, a do tego dość sprytnym prawnikiem, że ma szanse sobie z tym poradzić. Jeśli uda mu się zapanować nad temperamentem posłów zasiadających w komisji i będzie ona w miarę spokojnie pracować, to jest nadzieja, że do czegoś doprowadzi.

Wielka jest też rola mediów. Gdyby miały one więcej cierpliwości w dociekaniu, komentowaniu i przyspieszaniu biegu spraw, to szanse powodzenia byłyby większe.

Komisji potrzebny jest przede wszystkim spokój. W przeciwnym razie skończy się tak jak w przypadku poprzednich komisji: jej prace zakończą się stratą publicznych pieniędzy. A wtedy może przydałaby się komisja śledcza, która zbadałaby, dlaczego wszystkie dotychczasowe komisje niczego nie wyjaśniły.

Prof. Radosław Markowski jest politologiem z Polskiej Akademii Nauk i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej

Do wyborów wszystkie partie idą z hasłami rozliczenia poprzedników. Tyle że po zwycięstwie takie rzetelne rozliczenie przy udziale opinii publicznej zwykle słabo się udaje.

W ubiegłorocznych wyborach PO, PSL i LiD również zapowiadały, że w nowym parlamencie będą chciały rozliczyć dwuletnie rządy PiS. Trudno się więc dziwić, że teraz chcą je wprowadzić w czyn. A jest co rozliczać.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości