„Strach” jest jak fałszywa moneta

Dotąd każdy, kto brał do ręki książkę wydaną przez Znak, wiedział, że marka tego wydawnictwa oznacza jakość i rzetelność. Po publikacji 1„Strachu” ten prestiż został mocno zachwiany – uważa rzecznik kardynała Stanisława Dziwisza

Publikacja: 20.01.2008 17:57

„Strach” jest jak fałszywa moneta

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Red

Wyim2: Nie chodzi o to, by zakazywać drukowania książek. Ale jeśli wydawnictwo legitymizuje się chrześcijaństwem, to bardziej starannie powinno dobierać pozycje wydawnicze

W ciemności zawsze rodzi się podejrzliwość. Jak ją zlikwidować? Oświetlić. Ale nie światłem o mocy 5 tysięcy watów, bo tak mocne światło może oślepić, zamiast oświetlić... Mam wrażenie, że tak właśnie dzieje się z książką Jana Tomasza Grossa, która – gdyby była rzetelnie i solidnie napisana – mogłaby stać się takim oświetleniem, padającym na zawiłe stosunki polsko-żydowskie.

Niestety, radykalizm zawarty we wszystkich sformułowaniach i stwierdzeniach autora „Strachu” co najwyżej może czytelnika oślepiać i zamiast zbliżyć strony sporu do siebie, jeszcze bardziej ugruntowuje je w swoich przekonaniach.

I tak ci, którzy są przeciwni dialogowi, będą nadal jego przeciwnikami, i to ze zdwojoną siłą, ci zaś, którzy od zawsze byli zwolennikami polsko-żydowskiego dialogu, to i bez tej książki będą chcieli rozmawiać, szukać porozumienia. Radykalizm, fragmentaryczność i uogólnienia, które stosuje autor „Strachu”, sprawiają, że książka ta może stać się poważnym zagrożeniem dla dialogu polsko-żydowskiego, nad którym obie strony pracowały latami. Radykalizm zazwyczaj bowiem zaostrza spór.

Oczywiście, że nie wolno uciekać od tej problematyki, że należy stanąć twarzą w twarz z naszą przeszłością, także tą niechlubną. Nie wolno jednak przyjmować, że tylko po stronie polskiej byli źli ludzie, bo to po prostu nieprawda. Byli i źli Polacy, i źli Żydzi; i jedni, i drudzy postępowali niemoralnie. Ale byli także zacni Polacy i zacni Żydzi i nie wolno nam o tym zapominać. A autor najwidoczniej o tym pamiętać nie chce.

Gross wielokrotnie na stronach „Strachu” stawia Kościołowi zarzut milczenia, cichego przyzwolenia na zbrodnie popełniane na narodzie żydowskim. Wymienia m.in. wielkiego metropolitę księcia kard. Adama Stefana Sapiehę jako tego, który milczał. Tymczasem przecież kard. Sapieha zakładał komitet książęco-biskupi z myślą, by pomagać wszystkim prześladowanym w szukaniu schronienia. I warto dodać, że z tej pomocy korzystali wszyscy – i Polacy, i Żydzi.

Kiedy kard. Sapieha słał protesty do Berlina, to czynił to w obronie obywateli Polski, bez względu na narodowość. Ale niestety nie dowiemy się tego z najnowszej książki Jana Tomasza Grossa. Dowiemy się za to, że kard. Sapieha nie przeciwstawił się, że milczał, że nie uczynił nic, by ratować Żydów. Przypomina mi to trochę nagonkę na papieża Piusa XII, że w czasie wojny nie interweniował w sprawie Holokaustu.

Wówczas też mało kto wspominał, że na koszt Stolicy Apostolskiej przerzucono z Europy do Ameryki Południowej ok. 30 tysięcy Żydów. I to właśnie z inicjatywy ówczesnego papieża. W Niemczech z kolei niektórzy proboszczowie oficjalnie zabrali głos, by potępić działania nazistów i zaraz potem zostali zamordowani. W ten sposób niewiele pomogli uciskanym Żydom.

Nie należy wydawać wyroków, nie znając albo nie przedstawiając pełnego obrazu sytuacji oraz szerszego kontekstu takich a nie innych zachowań. Książce Grossa brakuje właśnie obiektywnego spojrzenia na problem i umiejscowienia go w określonych realiach.

Ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość, że tę jakże stronniczą i niesprawiedliwą książkę wydało wydawnictwo, odwołujące się do swojego chrześcijańskiego etosu oraz do idei swoich ojców założycieli. Ktoś może powiedzieć, że wydanie książki Jana Tomasza Grossa jest elementem otwarcia się na świat, ale mam wrażenie, że chrześcijańskie otwarcie na świat polega na czymś zupełnie innym.

Na tym mianowicie, by zawsze naświetlać sprawę z dwóch stron, by zawsze pokazywać różne jej interpretacje, po to, aby przekazywana treść była jak najpełniejsza. Przecież jeśli wejdziemy do banku z monetą, która ma tylko reszkę, to nic nie uzyskamy. Bez orła moneta jest bowiem całkowicie bezwartościowa. Dopiero kiedy posiada dwie strony, nadaje się do użytku i można ją wprowadzić do powszechnego obiegu. „Strach” Grossa jest właśnie taką monetą bez orła, zwykłą fałszywką i jako taka z pewnością nie mieści się w kanonach otwartości chrześcijaństwa.

Dlatego lepiej byłoby, z punktu widzenia prestiżu i solidności wydawnictwa Znak, jakimi cieszyło się ono do tej pory, gdyby „Strach” został wydany przez inne wydawnictwo. Znak nie bez przyczyny cieszy się ogólnopolskim prestiżem. Zawsze każdy, kto brał do ręki książkę wydaną przez to wydawnictwo, wiedział, że za tym idzie jakość, rzetelność, że ma do czynienia z produktem najwyższej klasy.

Teraz ta etykieta wydawnictwa Znak została mocno zachwiana. Zdaję sobie doskonale sprawę, że książka Grossa i tak ukazałaby się na polskim rynku, jeśli nie wydana przez Znak, to przez inne wydawnictwo. Ale nie chodzi przecież o to, by zakazywać drukowania książek. Wszak żyjemy w wolnym kraju. Chodzi zaś o to, że jeżeli wydawnictwo legitymizuje się chrześcijaństwem, a tak jest w przypadku Znaku, to bardziej starannie powinno dobierać pozycje wydawnicze.

Czy demony antypolskości i antysemityzmu zostaną rozbudzone za sprawą książki Grossa – na dzień dzisiejszy trudno to stwierdzić. Metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz w otwartym liście do prezesa wydawnictwa Znak jak na razie jedynie przed tym przestrzega, jako że zadaniem każdego ojca w każdej rodzinie jest przestrzeganie przed ewentualnymi konsekwencjami pochopnych czynów czy decyzji.

Jeśli zaś chodzi o zarzuty wobec Żydów o krwi i macy, do których odnosi się Jan Tomasz Gross w swojej książce, to pojawiały się one już od III wieku i niezwykle smutne jest, że są one niesprawiedliwie powielane także dzisiaj.

Ks. Robert Nęcek jest doktorem teologii, rzecznikiem prasowym archidiecezji rakowskiej

Wyim2: Nie chodzi o to, by zakazywać drukowania książek. Ale jeśli wydawnictwo legitymizuje się chrześcijaństwem, to bardziej starannie powinno dobierać pozycje wydawnicze

W ciemności zawsze rodzi się podejrzliwość. Jak ją zlikwidować? Oświetlić. Ale nie światłem o mocy 5 tysięcy watów, bo tak mocne światło może oślepić, zamiast oświetlić... Mam wrażenie, że tak właśnie dzieje się z książką Jana Tomasza Grossa, która – gdyby była rzetelnie i solidnie napisana – mogłaby stać się takim oświetleniem, padającym na zawiłe stosunki polsko-żydowskie.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości