Ten film opowiada pewną historię, ale opowiada również historię pewnego pokolenia oraz historię Polski ostatnich 30 lat. Jest niewątpliwie dokumentem śledczym, ale pod precyzją dokumentu tli się stłumiony lament. Bo film "Trzech kumpli" mówi o śmierci i o zdradzie. Oraz o cenie, jaką za to wszystko przyszło zapłacić wcale nie tym, od których rachunków zwykło się wymagać.
Po telewizyjnej emisji obrazu nastąpił szok. Dużo o filmie pisano. Redakcja "Rzeczpospolitej" prosiła mnie, bym napisała o recepcji filmu. Długo się wahałam. Nie jestem recenzentem zdystansowanym, lecz zaangażowanym: w historii, którą film relacjonuje, brałam udział, byłam jej świadkiem i uczestnikiem.
Ani natura PRL, ani okres "Solidarności", ani proces wychodzenia z komunizmu nie budziły zainteresowania. Panowała swego rodzaju omerta, której przyczyny i powody niełatwo objaśnić
Teraz słyszę reakcje młodych ludzi, którzy widzieli film niedawno, na wrocławskim festiwalu Era Nowe Horyzonty. Marianna, lat 21, stale rozmawia ze swoim chłopakiem o "Trzech kumplach". Pytała, gdzie może kupić ten film, bo kiedyś będzie miała dzieci, które, gdy dorosną, muszą ten obraz obejrzeć.
Mamy więc do czynienia z wydarzeniem nie tylko artystycznym, ale także medialnym i społecznym. Zabieram dzisiaj głos, ponieważ milczenie byłoby formą autocenzury i samowykluczeniem z debaty, w której mam prawo uczestniczyć. Jak każdy obywatel, komentator i obserwator życia publicznego.